czwartek, 27 marca 2014

L jak Myungsoo - Prolog

Tytuł: L jak Myungsoo
Bohaterowie: Infinite, poza tym Tasty, Key z SHINee i pewnie trochę więcej
Rating: PG-13
Genre: Alternate Universe (AU), szkolny dramat obyczajowy
Planowane rozdziały: Prolog + 10 rozdziałów + Epilog
Opis: Będzie coś o przyjaźni… Jeszcze nawet ja nie znam szczegółów ;p
Author Note: To mój pierwszy fick AU. Proszę o wyrozumiałość. Także, różnica wieku członków zespołu w realu nie ma odzwierciedlenia w ficku.
I oczywiście – Wszystkiego Najlepszego, Alex <3



L jak Myungsoo



Prolog - Kiedy Myungsoo miał x lat

Kiedy Myungsoo miał roczek, mieszkał w małym mieszkaniu w mieście Jeju, a jego rodzice ledwo wiązali koniec z końcem. Ojciec pisał wtedy za grosze reportaże do miejscowej gazety i powieści których nikt nie czytał. Matka pracowała w domu, szyjąc mało skomplikowane ubrania, ale i tak głównie zajmowała się domem i dzieckiem. Mimo niezbyt wysokich zarobków byli wtedy dość szczęśliwą rodziną.

Niestety Myungsoo nie mógł tego pamiętać.

Kiedy Myungsoo miał dwa latka, urodził się jego młodszy brat, Moonsoo, dzięki czemu Myungsoo miał się z kim bawić (lub jak kto woli, czym bawić) i nawet jeśli ucierpiała na tym jego garderoba i zabawki, to nie mógł narzekać. Gdyby ktoś się go wtedy spytał, odpowiedziałby szczerze, trochę sepleniąc, że młodszy brat jest „drugą najfajniejsą zecą na swiecie; pierwsą są rocice.” Ale nikt się go wtedy o to nie spytał, bo nikogo nie interesuje zdanie dzieci, a już na pewno nie tych z biednych rodzin, no chyba że rodziców tych dokładnie dzieci. Myungsoo więc nie miał okazji nigdy powiedzieć tego na głos, zanim wszystko się zmieniło.

Kiedy Myungsoo miał trzy latka, któregoś dnia jego ojciec wbiegł do domu po pracy nadzwyczaj szczęśliwy i wykrzyczał, że jego książki zostały zauważone przez agenta, który doprowadził na szczyt pisarzy, których to nazwisk Myungsoo nie był jeszcze wstanie wypowiedzieć. Matka była sceptyczna do tej całej sprawy, ale ojciec postanowił już, że zmieni agencję i nie pozwoli takiej okazji przelecieć koło nosa. Tego roku zaczął też pisać książkę o biedniejszej części wyspy Jeju i jej mieszkańcach.

Kiedy Myungsoo miał pięć lat, książka ojca stała się jedną z dziesięciu najlepiej sprzedających się powieści koreańskich i przeprowadzili się całą rodziną do lepszego mieszkania, które może nie leżało w najlepszej dzielnicy, bo to nie pasowałoby do pisarza piszącego o najbiedniejszych ("Musisz sprawiać wrażenie, że jesteś jednym z nich" zwykł mawiać agent ojca), ale za to miało bogato wyposażone wnętrze. Matka Myungsoo przestała pracować zawodowo i od tamtej pory zajmowała się jedynie domem i małymi synami. I uczestniczyła przez jakiś czas w różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych, bo to było to, co "prawdziwi" pisarze i ich rodziny powinny robić.

Kiedy Myungsoo miał dokładnie sześć lat, tuż po uroczystości urodzinowej z tej okazji, jego ojciec po raz pierwszy wyrzucił matce, że ta nic nie robi i że on jest jedynym wartościowym członkiem ich rodziny. Matka Myungsoo przestała udzielać się publicznie i odtąd wychodziła właściwie tylko do kościoła i po to, by zrobić zakupy.

Kiedy Myungsoo miał siedem lat, takie wyrzuty robione przez ojca były już codziennością i matka któregoś dnia zagroziła, że zażąda rozwodu. Ojciec zaśmiał jej się wtedy w twarz i powiedział, że "proszę bardzo, ale beze mnie sobie nie poradzisz. Beze mnie byłaś, jesteś i będziesz nikim". I matka została, wybierając zabezpieczenie finansowe nad dumę, stulając ogon i rzadziej protestując, nawet jeśli obejmowało to posprzątanie ich mieszkania po imprezie z dnia poprzedniego (która przypuszczalnie miała być kulturalnym spotkaniem z kulturalnymi ludźmi, a w rzeczywistości była zwyczajną popijawą, z tą tylko różnicą, że pito tam alkohol z najwyższej półki), ugotowanie obiadu, a wieczorem rozebranie ojca do spania, podczas gdy ten teoretycznie wrócił z imprezy od jakiegoś sławnego pisarza, a tak naprawdę, w najlepszym wypadku była to pisarka, sądząc po zapachu damskich perfum wymieszanych z alkoholem, unoszącym się wokół ojca.

Kiedy Myungsoo miał osiem lat, jego ojciec miał już na koncie trzy książki poruszające problem biedy na Jeju, a jego agent stwierdził, że nic więcej o tym terenie nie da się napisać i czas zmienić miejsce rozgrywania akcji powieści. By lepiej to zrobić poradził przeprowadzić się do Incheon i napisać książkę o tamtejszej ludności, na co ojciec chętnie przystał. Dla Myungsoo znaczyło to zmianę szkoły, kolegów i środowiska. Podczas ostatniego dnia Myungsoo na Jeju było więc pełno łez zarówno ze strony odjeżdżającego, jak i jego kolegów i przyjaciół. Było też pełno uścisków. I obietnic, że będzie się do siebie pisać.

Kiedy Myungsoo miał dziewięć lat, wiedział już, że czas nie tylko leczy z ran, ale też z przywiązania. Miał jednak nadzieję, że ludzie w różnych miejscach są różni i nie bał się kolejnego rozczarowania, gdy zawierał nowe znajomości w Incheon. Tego roku dowiedział się też, że w niedługim czasie przeprowadzą się do Gwangju.

Kiedy Myungsoo miał dziesięć lat był już przekonany, że ludzie wszędzie są tacy sami. Nie wiedział już gdzie zaczynają się i kończą żarty "przyjaciół" z miejscowości, gdzie mieszkał poprzednio. Czy "przyślij mi pocztówkę i jakaś pamiątkę z Gwangju, najlepiej szkatułkę złota to przyjacielski żart czy jakaś insynuacja do tego "bo przecież ciebie na wszystko stać", które nieraz słyszał, gdy jeszcze widzieli się na co dzień w szkole. Nieraz zastanawiał się dlaczego rodzice nie wyślą go do jakieś seulskiej szkoły z internatem dla bogatych dzieciaków. Przynajmniej wyrósłby na pewnego siebie snoba, a nie żyłby na granicy dwóch światów, chodząc do normalnych szkół, a jednocześnie nosząc markowe ciuchy i biorąc lekcje gry na gitarze od najlepszych z najlepszych gitarzystów w Korei Południowej, którzy akurat mieszkali w danym regionie.

Kiedy Myungsoo miał szesnaście lat, miał za sobą już siedem przeprowadzek, zero wiary w przyjaźń i miłość oraz brak jakichkolwiek nadziei, że cokolwiek dobrego dla niego może wydarzyć w którejkolwiek ze szkół do których przybędzie.

Dlatego gdy przedstawiano go nowej klasie w środku roku szkolnego, krył wewnętrzne znudzenie za delikatnym uśmiechem wyćwiczonym przez wiele lat praktyki.

- To jest Kim Myungsoo-shi i przeprowadził się do nas z Bucheon. Mam nadzieję, że się nim dobrze zaopiekujecie.

Z tyłu rozległy się jakieś chichoty.

- Nie. Wy raczej w niczym mu nie pomagajcie. - mimo że z treści można było to uznać za ostrzeżenie, to z tonu brzmiało to raczej jak dobrotliwa uwaga. "No, świetnie. Czyli klasa z równymi i równiejszymi?" Myungsoo w myślach uśmiechnął się drwiąco.

- Jakbyś potrzebował pomocy zawsze możesz zwrócić się do mnie. Lub jeśli potrzebowałbyś wsparcia rówieśników, to myślę, że najlepiej żebyś zwrócił się do przewodniczącego klasy. Myślę, że Sunggyu chętnie ci pomoże. - mówiąc to nauczyciel wskazał na ostatnią ławkę po lewej. Osoba tam siedząca minimalnie kiwnęła głową. "Nie ma jak entuzjazm." pomyślał Myungsoo.

- Możesz usiąść w tej ławce przy oknie lub w ostatniej środkowej, ale osobiście proponowałbym tą przy...

- Myślę, że wybiorę ostatnią ławkę. Nie jestem jeszcze zaznajomiony z tutejszym programem nauczania i nie chciałbym się rzucać w oczy. Pan profesor wie... dodatkowy stres i takie tam...

Nauczyciel spojrzał na niego dziwnie, ale powiedział tylko:

- W takim razie usiądź w ostatniej ławce.

Myungsoo tylko na to czekał, więc po lekkim skinieniu głową w kierunku nauczyciela, udał się w stronę upatrzonej ławki. Usiadł na krześle i rozejrzał się po klasie. Oczy większości uczniów wciąż były w niego utkwione. Niby był do tego przyzwyczajony, ale i tak przypominało mu to o jednym.

Nie będzie łatwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz