A/N: Cóż... Ten rozdział nie za wiele wnosi do fabuły, ale obiecuję, że już w przyszłym rozdziale zacznie się coś dziać ^^"
Myungsoo niezbyt interesował się życiem klasy. Jaki byłby
cel postępować inaczej, jeśli i tak wcześniej czy później będzie musiał się
przenieść zostawiając tych ludzi i ich życia za sobą. Myungsoo już dawno
nauczył się, że tworzenie wspólnych wspomnień nie ma sensu, bo wspomnienia
zarówno dobre i złe wyblakną, a zostaje jedynie dziwna tęsknota za ludźmi,
których się nie pamięta, których już się nie zna, których już nie ma.
Siedząc jednak tydzień za tygodniem w środkowej ostatniej
ławce, nie dało się nie zwrócić uwagi na najbliższych sąsiadów. I tak Myungsoo
wiedział, że po jego lewej stronie siedzi chłopak o imieniu Woohyun. Jego cechą
charakterystyczną było to, że non-stop się szczerzył. Na początku Myungsoo nie
widział w tym nic dziwnego - w końcu to normalne, że jeśli człowiek jest
szczęśliwy i mu się powodzi to się uśmiecha. Wkrótce jednak dowiedział się z
przypadkowo podsłuchanych rozmów, że Woohyun pochodzi z rozbitej rodziny i
pozostaje pod opieką ojca alkoholika.
Wtedy zorientował się, że zapewne wieczny uśmiech na twarzy
Woohyuna nie miał wiele wspólnego z uczuciem szczęścia, a był swojego rodzaju
obroną przed złem tego świata. A przynajmniej tak by to sobie tłumaczył
Myungsoo, gdyby go to obchodziło. Ale go to nie obchodziło i w ogóle się nad
tym nie zastanawiał. W ogóle.
Naprzeciwko Woohyuna siedział Soryong, który niemal bez
przerwy rozmawiał z odwróconym do niego bratem bliźniakiem, siedzącym naprzeciw
niego. Niekończąca się ich paplanina i to najczęściej prowadzona w języku
chińskim, nieraz przeszkadzała reszcie w skupieniu się na zajęciach, ale nikt
nie zwracał im uwagi, a już na pewno nie nauczyciele. Bliźniacy byli gwiazdami
ich szkolnej drużyny koszykówki. I byli nimi nie tylko dzięki szczupłym,
wysokim sylwetkom, przystojnym twarzom czy obcemu pochodzeniu połączonego z
trzyletnim pobytem w Stanach, ale głównie dzięki umiejętnościom jakie
prezentowali na boisku. Razem z najlepszymi z najlepszych z innych klas śmiało
sięgali po mistrzostwo kraju licealistów w tej dyscyplinie. W ogóle osiągnięcia
tej dwójki, zdawały się Myungsoo jedyną rzeczą, którą ta klasa mogła się
naprawdę pochwalić.
Tuż przed Myungsoo siedział Dongwoo. I w tym wypadku, gdyby
nie pewne okoliczności, Myungsoo uznałby, że wyszczerz Woohyuna jest zaraźliwy,
a Dongwoo wyjątkowo nieodporny, jednak wspomniane okoliczności siedziały tuż
przed Daeryongiem i w przeciwieństwie do całych tyłów klasy chłonęły każde
słowo nauczyciela. Howon, bo o nim mowa, był przeciętnej postury, przeciętnej
urody, mówił przeciętnie dużo i w ogóle był przeciętny w każdej kwestii. No
może oprócz wiedzy jaką posiadał, bo może nie trzeba było być geniuszem, żeby
wiedzieć więcej niż cała klasa razem wzięta, ale jakiś tam to wyczyn był. To
jednak ciągle nie tłumaczyło, dlaczego Dongwoo tak często był w niego wpatrzony
jak w obrazek, a swój humor uzależniał od tego, czy Howon był obecny na
zajęciach czy nie. I jak niedorzecznie to nie brzmiało Myungsoo cieszył się, że
Howon nie miał w zwyczaju opuszczać zajęć.
Po prawej stronie Dongwoo siedział Sungyeol, który już wprawdzie
nie uśmiechał się non-stop ani nawet szczególnie często, ale był to uśmiech tak
wyjątkowy, że nie sposób było go nie zauważyć. Gdy Myungsoo po raz pierwszy
doszedł do takiego wniosku zaczął się zastanawiać, dlaczego właściwie u tylu
osób zwrócił uwagę właśnie na tę cechę. To tylko upewniło go w przekonaniu, że
owa grupka osób nie była w żaden sposób normalna i nie nadawała się jako
materiał na przyjaciół dla Myungsoo. Nie żeby Myungsoo kiedykolwiek pomyślał,
że chciałby się z nimi zaprzyjaźnić. Lub żeby zaprzyjaźnić się z kimkolwiek, by
być bardziej precyzyjnym.
Bynajmniej Sungyeol wydawał się "dobrze"
dogadywać z Dongwoo. Przynajmniej w kwestii prób rozwalenia szkoły lub
przynajmniej toku prowadzonych lekcji. Poza tym według obserwacji Myungsoo,
raczej ze sobą nie rozmawiali, a i te rozmowy były raczej wynikiem faktu, że
dobrze przeprowadzone akcje nie zakładały w swych planach akcji innych osób. A
jak należało się pozbyć takiej możliwości? Po prostu porozmawiać z jedyną
osobą, która mogła chcieć przeprowadzić w tym czasie jakąś akcję. Proste.
Po kilku
tygodniach Myungsoo bezbłędnie nauczył się rozróżniać pomysłodawcę żartu, nawet
jeśli ten bezpośrednio w nim nie uczestniczył. Akcje Dongwoo zawsze były głośne
i zdawały się być dość spontaniczne, nie mówiąc już o tym, że ten zazwyczaj
uczestniczył w nich całym sobą. Sungyeol natomiast zawsze dokładnie planował i działał
z ukrycia. Myungsoo nie sądził, by było więcej niż troje nauczycieli w całej
szkole, którzy wiedzieli, kto stoi za połową żartów. Zresztą część jego akcji
wydawała się być robotą więcej niż tylko jednej osoby, ale osoba ta ukrywała
się jeszcze dokładniej niż Sungyeol i Myungsoo nie uważał, by ktokolwiek poza
tą dwójką bezpośrednio w tym uczestniczącą wiedziała, kto to jest.
Ciekawą
postacią był siedzący w ławce przed Sungyeolem, Sungjong. Nie wymagało to
tygodni obserwacji (których oczywiście Myungsoo nie robił, tego wszystkiego
dowiadywał się zawsze czystym przypadkiem), by zaobserwować, że chłopak
najzwyczajniej w świecie tu nie pasował. Wydawał się pochodzić z bardzo
zamożnej rodziny, jego wypowiedzi zawsze były przesadnie formalne i wypowiadane
oficjalnym tonem. Nieraz też można było usłyszeć w jego głosie nutkę wyższości,
szczególnie w rozmowach z rówieśnikami. Tak czy tak, był ulubieńcem prawie
wszystkich nauczycieli, za co wielu uczniów go nienawidziło. Z racji tego, że
były to głównie dziewczyny, Myungsoo podejrzewał, że nie chodziło tu tylko o
oceny, na które w większości zasługiwał, ale także o delikatną urodę, której
wszystkie mogły mu pozazdrościć. Niezależnie od tego, osoba która wyglądała, że
chce coś osiągnąć w życiu w żaden sposób nie pasowała do tej szkoły. I o ile
można było tę pomyłkę wybaczyć Howonowi, który wydawał się pochodzić z średnio
zamożnej rodziny, tak Sungjong zdecydowanie powinien był chodzić do szkoły,
której miesięczne czesne przekraczało roczną pensję większości rodzin uczniów
tej klasy.
Myungsoo nie
miał zbyt szczegółowych informacji o wielu osobach chodzących z nim do klasy,
ale o żadnym z nich nie wiedział tak niewiele jak o siedzącym tuż obok niego po
prawej stronie Sunggyu. Właściwie często zapominał, że w ogóle on istnieje. I
miał wrażenie, że nie tylko on tak miał. Jego rówieśnicy rzadko z nim
rozmawiali, a nauczyciele także niezbyt często się do niego zwracali, a jeśli
już tak, to głównie w sprawach klasowych. W ogóle Myungsoo wydawało się, że
jedyną osobą, która jeszcze mniej nadawała się na przewodniczącego klasy był on
sam. Obserwując go nie mógł poradzić, ale doszedł do wniosku, że takie życie
musi być niezmiernie nudne. Po tym jednak zorientował się, że jego życie jest
niestety bardzo podobne. Z taką różnicą, że Sunggyu ze swoimi oczami, które
wiecznie wyglądały na zamknięte, właściwie mógł spędzić czas w szkole na spaniu
i ta opcja nie wydawała się taka zła, jeśli porówna się ją do pustego patrzenia
w przestrzeń przed sobą, co charakteryzowało czas spędzony w szkole przez Myungsoo.
* * *
- Myungsoo,
wbijasz do nas na imprezę? - odezwał się do niego któregoś dnia Dongwoo w
czasie długiej przerwy, na tyle głośno, że mimo panującej wrzawy zapewne
słyszał go nie tylko siedzący metr od niego jego rozmówca, ale osoby w salach
obok też. A może po prostu Myungsoo był nieprzyzwyczajony i tak mu się
wydawało...
Zamiast
słownej odpowiedzi po prostu pokręcił głową.
Dongwoo przez
chwilę wyglądał jakby ta odpowiedź mu wystarczyła i odwrócił się w stronę
swojej ławki. Myungsoo jednak nie zdążył jeszcze nawet odetchnąć z ulgą, że
jego sąsiad nie postanowił kontynuować tego tematu, gdy Dongwoo ponownie
odwrócił się w jego stronę.
- Ale
dlaczego?
Myungsoo
wiedział już z obserwacji, że musi szybko wymyślić jakąś dobrą wymówkę, bo
Dongwoo potrafił być bardzo wytrwały w dociekaniu. Tak jak wtedy, gdy jedna
nauczycielka odwołała ich szkolną wycieczkę, a Dongwoo zadawał pytania typu:
Dlaczego nie pojedziemy?, Dlaczego był błąd w systemie?, A dlaczego nie zapłacą
nam odszkodowania za stracone marzenia? - dopóki nauczycielka nie zagroziła mu
wizytą u dyrektora. "Normalnego" ucznia wysłałaby za drzwi, ale
pozostawiony sam sobie na pustym korytarzu Dongwoo sprawiał niewyobrażalnie
duże zagrożenie.
- Bo się nie
znamy i to doprowadziłoby do wielu niezręcznych sytuacji? - odpowiedział
niepewnie i niemal od razu wiedział, że taka odpowiedź na pewno nie jest
przekonywująca i prawie bez błędu był wstanie zgadnąć, co teraz powie Dongwoo.
- No coś ty?
Na to są właśnie imprezy, żeby się poznawać. I doprowadzać do niezręcznych
sytuacji. Co za imprezy mieliście tam w Busan?
- Bucheon. -
automatycznie poprawił Myungsoo.
- Co? - nie
zrozumiał Dongwoo.
- Moja
poprzednia szkoła leżała w Bucheon. Nigdy nie byłem w Busan. - wytłumaczył
spokojnie Myungsoo, jednocześnie zastanawiając się o ilu głównych miastach
Korei mógłby tak powiedzieć.
Odpowiedź
Myungsoo jednak w żaden sposób nie zbiła Dongwoo z tropu.
- No, widzisz?
Nic o tobie nie wiem. Trzeba koniecznie to zmienić. Po dwóch lemoniadach na
pewno będziemy mogli zostać najlepszymi przyjaciółmi!
Myungsoo nie
wiedział czy chodziło o prawdziwą lemoniadę czy to była tutejsza nazwa dla
butelki soju. Wiedział za to, że nie chce pić z Dongwoo żadnego z nich, a już
na pewno nie chce zostawać z nim przyjaciółmi.
- Wolałbym
nie. - stwierdził, krzywiąc się lekko i tylko czekając aż Dongwoo da sobie
spokój.
- Czemu? Nie
lubisz lemoniady? Spoko, w sumie dawno nie piłem mleka, więc może być i to. No
chyba, że wolisz po królewsku siedzieć przy stoliku i sączyć herbatę. Jak
Sungjong.
Wzrok Myungsoo
automatycznie skierował się w stronę stolika wspomnianej osoby na tyle szybko,
by zobaczyć, że plecy Sungjonga nieco zesztywniały na dźwięk swojego imienia,
tak jakby się czegoś przestraszył, ale gdy ten odwrócił się w ich stronę, miał
na twarzy to samo znudzone i pełne lekkiej wyższości spojrzenie.
- Czegoś ode
mnie potrzebujesz? - zapytał Sungjong Dongwoo, który zaraz odwrócił się w jego
stronę.
- Nic. Tylko
Myungsoo chciałby się napić z tobą herbaty i...
Myungsoo
prawie nie zauważył jak Sungjong wymienia z Sungyeolem szybkie, znaczące
spojrzenia.
Prawie... Ale
jednak zauważył. I zaraz po tym Sungyeol wstał i zarzucił rękę na ramiona
Dongwoo.
- Skoro już
jesteśmy przy przyjemnych rzeczach to chciałbym z tobą porozmawiać o czymś na
osobności.
- Czekaj,
jeszcze nie skończyłem rozmawiać... - chciał zaprotestować Dongwoo, gdy
Sungyeol zmusił go do wstania i zaczął go ciągnąć w stronę wyjścia z klasy.
- To pil-ne.
Do ła-zie-nki. -stwierdził Sungyeol, każdą sylabę podkreślając mocnym
pociągnięciem.
Wbrew temu co
mogłoby się wydawać, Dongwoo był zaskakujący silny, a na pewno dużo silniejszy
od Sungyeola. Jednak gdy prawie udało mu się wyrwać, ktoś złapał go za drugie
ramię.
- Chłopcy,
chcieliście się bawić beze mnie? Nie ma tak. - stwierdził Woohyun i Dongwoo
widząc, że ma teraz dwóch przeciwników, próbował ugryźć go w rękę.
Myungsoo
patrzył na tę szarpaninę z lekkim przerażeniem.
- To taki nasz
sposób na okazywanie sobie uczuć. - oznajmił Woohyun, zauważając jego
spojrzenie i puszczając mu oczko - Ale to w łazience będzie dużo lepsze. -
powiedział na koniec, nie wiadomo czy do Myungsoo czy Dongwoo, po czym z
Sungyeolem dosłownie wynieśli Dongwoo z klasy przypuszczalnie w stronę
łazienki.
Myungsoo nie
wiedział czy dobrze go zrozumiał, bo jego wizja tego, co mogliby robić w
łazience po tym, co powiedział mu Woohyun była...
- Nie chcesz
wiedzieć. - powiedział spokojnie Sunggyu, jakby czytał mu w myślach, a Myungsoo
aż podskoczył. Znowu kompletnie zapomniał o jego obecności. Pomijając już fakt,
że to był pierwszy raz odkąd Myungsoo należał do tej klasy, by ten odezwał się
wcześniej niezapytany przez nauczyciela.
Cała trójka
wróciła jednak w perfekcyjnym stanie minutę przed dzwonkiem ogłaszającym
kolejną lekcję. Myungsoo mógł więc być pewny, że jeśli nie udoskonalili do
perfekcji sztuki bicia w miejsca niewidoczne światłu dziennemu to przynajmniej
na pewno go nie pobili. Chłopak nie miał jednak pojęcia skąd w jego umyśle
wziął się pomysł z pobiciem, ale doszedł do wniosku, że to dlatego, że wszyscy
poza Dongwoo wydawali się traktować te "imprezy" jak coś czym nie
należy się dzielić z byle kim. I Myungsoo nigdy wcześniej by nie pomyślał, że wszyscy
oni byli ze sobą na tyle blisko, by organizowali wspólnie jakieś tajne imprezy.
Chociaż i tak w tym wszystkim najbardziej interesował go związek Sungjonga z
nimi wszystkimi... bo przecież... przecież... przecież Sungjong nie mógł się z
nimi przyjaźnić.
O ile
oczywiście założymy, że takie coś jak przyjaźń istnieje, bo Myungsoo wiedział,
że takiego czegoś nie ma na tym świecie.
W połowie
lekcji nagle komórka Myungsoo zawibrowała w jego kieszeni i on najdyskretniej
jak mógł odczytał z niej wiadomość, która nadeszła.
Od: numer nieznany
Impreza. Sobota. 172-5 Gaepo. 22:00. Przyjdź.
Impreza. Sobota. 172-5 Gaepo. 22:00. Przyjdź.
Myungsoo
myślał, że po rozmowie z dwójką kolegów Dongwoo da sobie spokój, ale
najwyraźniej się mylił.
Chowając jednak komórkę, wzruszył ramionami i wrócił do słuchania lekcji. To nie tak, że
podanie mu adresu cokolwiek zmieniało. Myungsoo tak czy tak, nie zamierzał się
tam pojawić. Już był za duży, by bawić się w to coś zwane przyjaźnią.
Nie lubię Cię. Nie i już. Przeczytałam o Woohyunie i automatycznie serce mi pękło... Słyszałaś ten dźwięk, jak mi pęka? Mam nadzieję, że tak. -.-
OdpowiedzUsuń"Howon, bo o nim mowa, był przeciętnej postury, przeciętnej urody, mówił przeciętnie dużo i w ogóle był przeciętny w każdej kwestii." THAT MADE MY NIGHT. Jak mogłaś tak opisać Hoyę, omg, hahahaha *turla się* Biedny, on to serio wszędzie jest beznadziejny. xDDD A Myungsoo za to niekumaty jest, skoro nie wie, o co chodzi Dongwoo. xD
A Dongyeol takie wybuchowe, kocham ich! xD
Ach ten Jongie, klasowy książę, jego też kocham. xD
A Sunggyu... A Sunggyu to zawsze taki o... xD
Ja nie mogę, jakie konspiracje. Ten z tym, tamten z tamtym, tamten z tym i w ogóle... A Jongie takie niewinne i wywyższające się, a proszę! Chyba trzyma z Dongyeolem (cóż, podobno przeciwieństwa się przyciągają xD). Tak czy inaczej, Myungsoo ma przerąbane jak do nich dołączy i się z nimi "zaprzyjaźni", tego może być pewien. No i mam nadzieję, że mimo wszystko pójdzie na imprezę.
W ogóle... nie mogę się tej imprezy doczekać, bo czuję, że będą się cuda wianki działy, hahaha! Już to widzę, już to chcę! :D
I mam nieśmiałe marzenie... 2M (YeolJong), prooooooszę xDDD
<333