poniedziałek, 7 kwietnia 2014

L jak Myungsoo - Rozdział pierwszy


 A/N: Cóż... Ten rozdział nie za wiele wnosi do fabuły, ale obiecuję, że już w przyszłym rozdziale zacznie się coś dziać ^^"







Myungsoo niezbyt interesował się życiem klasy. Jaki byłby cel postępować inaczej, jeśli i tak wcześniej czy później będzie musiał się przenieść zostawiając tych ludzi i ich życia za sobą. Myungsoo już dawno nauczył się, że tworzenie wspólnych wspomnień nie ma sensu, bo wspomnienia zarówno dobre i złe wyblakną, a zostaje jedynie dziwna tęsknota za ludźmi, których się nie pamięta, których już się nie zna, których już nie ma.
Siedząc jednak tydzień za tygodniem w środkowej ostatniej ławce, nie dało się nie zwrócić uwagi na najbliższych sąsiadów. I tak Myungsoo wiedział, że po jego lewej stronie siedzi chłopak o imieniu Woohyun. Jego cechą charakterystyczną było to, że non-stop się szczerzył. Na początku Myungsoo nie widział w tym nic dziwnego - w końcu to normalne, że jeśli człowiek jest szczęśliwy i mu się powodzi to się uśmiecha. Wkrótce jednak dowiedział się z przypadkowo podsłuchanych rozmów, że Woohyun pochodzi z rozbitej rodziny i pozostaje pod opieką ojca alkoholika.
Wtedy zorientował się, że zapewne wieczny uśmiech na twarzy Woohyuna nie miał wiele wspólnego z uczuciem szczęścia, a był swojego rodzaju obroną przed złem tego świata. A przynajmniej tak by to sobie tłumaczył Myungsoo, gdyby go to obchodziło. Ale go to nie obchodziło i w ogóle się nad tym nie zastanawiał. W ogóle.
Naprzeciwko Woohyuna siedział Soryong, który niemal bez przerwy rozmawiał z odwróconym do niego bratem bliźniakiem, siedzącym naprzeciw niego. Niekończąca się ich paplanina i to najczęściej prowadzona w języku chińskim, nieraz przeszkadzała reszcie w skupieniu się na zajęciach, ale nikt nie zwracał im uwagi, a już na pewno nie nauczyciele. Bliźniacy byli gwiazdami ich szkolnej drużyny koszykówki. I byli nimi nie tylko dzięki szczupłym, wysokim sylwetkom, przystojnym twarzom czy obcemu pochodzeniu połączonego z trzyletnim pobytem w Stanach, ale głównie dzięki umiejętnościom jakie prezentowali na boisku. Razem z najlepszymi z najlepszych z innych klas śmiało sięgali po mistrzostwo kraju licealistów w tej dyscyplinie. W ogóle osiągnięcia tej dwójki, zdawały się Myungsoo jedyną rzeczą, którą ta klasa mogła się naprawdę pochwalić.
Tuż przed Myungsoo siedział Dongwoo. I w tym wypadku, gdyby nie pewne okoliczności, Myungsoo uznałby, że wyszczerz Woohyuna jest zaraźliwy, a Dongwoo wyjątkowo nieodporny, jednak wspomniane okoliczności siedziały tuż przed Daeryongiem i w przeciwieństwie do całych tyłów klasy chłonęły każde słowo nauczyciela. Howon, bo o nim mowa, był przeciętnej postury, przeciętnej urody, mówił przeciętnie dużo i w ogóle był przeciętny w każdej kwestii. No może oprócz wiedzy jaką posiadał, bo może nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć więcej niż cała klasa razem wzięta, ale jakiś tam to wyczyn był. To jednak ciągle nie tłumaczyło, dlaczego Dongwoo tak często był w niego wpatrzony jak w obrazek, a swój humor uzależniał od tego, czy Howon był obecny na zajęciach czy nie. I jak niedorzecznie to nie brzmiało Myungsoo cieszył się, że Howon nie miał w zwyczaju opuszczać zajęć.
Po prawej stronie Dongwoo siedział Sungyeol, który już wprawdzie nie uśmiechał się non-stop ani nawet szczególnie często, ale był to uśmiech tak wyjątkowy, że nie sposób było go nie zauważyć. Gdy Myungsoo po raz pierwszy doszedł do takiego wniosku zaczął się zastanawiać, dlaczego właściwie u tylu osób zwrócił uwagę właśnie na tę cechę. To tylko upewniło go w przekonaniu, że owa grupka osób nie była w żaden sposób normalna i nie nadawała się jako materiał na przyjaciół dla Myungsoo. Nie żeby Myungsoo kiedykolwiek pomyślał, że chciałby się z nimi zaprzyjaźnić. Lub żeby zaprzyjaźnić się z kimkolwiek, by być bardziej precyzyjnym.
Bynajmniej Sungyeol wydawał się "dobrze" dogadywać z Dongwoo. Przynajmniej w kwestii prób rozwalenia szkoły lub przynajmniej toku prowadzonych lekcji. Poza tym według obserwacji Myungsoo, raczej ze sobą nie rozmawiali, a i te rozmowy były raczej wynikiem faktu, że dobrze przeprowadzone akcje nie zakładały w swych planach akcji innych osób. A jak należało się pozbyć takiej możliwości? Po prostu porozmawiać z jedyną osobą, która mogła chcieć przeprowadzić w tym czasie jakąś akcję. Proste.
Po kilku tygodniach Myungsoo bezbłędnie nauczył się rozróżniać pomysłodawcę żartu, nawet jeśli ten bezpośrednio w nim nie uczestniczył. Akcje Dongwoo zawsze były głośne i zdawały się być dość spontaniczne, nie mówiąc już o tym, że ten zazwyczaj uczestniczył w nich całym sobą. Sungyeol natomiast zawsze dokładnie planował i działał z ukrycia. Myungsoo nie sądził, by było więcej niż troje nauczycieli w całej szkole, którzy wiedzieli, kto stoi za połową żartów. Zresztą część jego akcji wydawała się być robotą więcej niż tylko jednej osoby, ale osoba ta ukrywała się jeszcze dokładniej niż Sungyeol i Myungsoo nie uważał, by ktokolwiek poza tą dwójką bezpośrednio w tym uczestniczącą wiedziała, kto to jest.
Ciekawą postacią był siedzący w ławce przed Sungyeolem, Sungjong. Nie wymagało to tygodni obserwacji (których oczywiście Myungsoo nie robił, tego wszystkiego dowiadywał się zawsze czystym przypadkiem), by zaobserwować, że chłopak najzwyczajniej w świecie tu nie pasował. Wydawał się pochodzić z bardzo zamożnej rodziny, jego wypowiedzi zawsze były przesadnie formalne i wypowiadane oficjalnym tonem. Nieraz też można było usłyszeć w jego głosie nutkę wyższości, szczególnie w rozmowach z rówieśnikami. Tak czy tak, był ulubieńcem prawie wszystkich nauczycieli, za co wielu uczniów go nienawidziło. Z racji tego, że były to głównie dziewczyny, Myungsoo podejrzewał, że nie chodziło tu tylko o oceny, na które w większości zasługiwał, ale także o delikatną urodę, której wszystkie mogły mu pozazdrościć. Niezależnie od tego, osoba która wyglądała, że chce coś osiągnąć w życiu w żaden sposób nie pasowała do tej szkoły. I o ile można było tę pomyłkę wybaczyć Howonowi, który wydawał się pochodzić z średnio zamożnej rodziny, tak Sungjong zdecydowanie powinien był chodzić do szkoły, której miesięczne czesne przekraczało roczną pensję większości rodzin uczniów tej klasy.
Myungsoo nie miał zbyt szczegółowych informacji o wielu osobach chodzących z nim do klasy, ale o żadnym z nich nie wiedział tak niewiele jak o siedzącym tuż obok niego po prawej stronie Sunggyu. Właściwie często zapominał, że w ogóle on istnieje. I miał wrażenie, że nie tylko on tak miał. Jego rówieśnicy rzadko z nim rozmawiali, a nauczyciele także niezbyt często się do niego zwracali, a jeśli już tak, to głównie w sprawach klasowych. W ogóle Myungsoo wydawało się, że jedyną osobą, która jeszcze mniej nadawała się na przewodniczącego klasy był on sam. Obserwując go nie mógł poradzić, ale doszedł do wniosku, że takie życie musi być niezmiernie nudne. Po tym jednak zorientował się, że jego życie jest niestety bardzo podobne. Z taką różnicą, że Sunggyu ze swoimi oczami, które wiecznie wyglądały na zamknięte, właściwie mógł spędzić czas w szkole na spaniu i ta opcja nie wydawała się taka zła, jeśli porówna się ją do pustego patrzenia w przestrzeń przed sobą, co charakteryzowało czas spędzony w szkole przez Myungsoo.

* * *

- Myungsoo, wbijasz do nas na imprezę? - odezwał się do niego któregoś dnia Dongwoo w czasie długiej przerwy, na tyle głośno, że mimo panującej wrzawy zapewne słyszał go nie tylko siedzący metr od niego jego rozmówca, ale osoby w salach obok też. A może po prostu Myungsoo był nieprzyzwyczajony i tak mu się wydawało...
Zamiast słownej odpowiedzi po prostu pokręcił głową.
Dongwoo przez chwilę wyglądał jakby ta odpowiedź mu wystarczyła i odwrócił się w stronę swojej ławki. Myungsoo jednak nie zdążył jeszcze nawet odetchnąć z ulgą, że jego sąsiad nie postanowił kontynuować tego tematu, gdy Dongwoo ponownie odwrócił się w jego stronę.
- Ale dlaczego?
Myungsoo wiedział już z obserwacji, że musi szybko wymyślić jakąś dobrą wymówkę, bo Dongwoo potrafił być bardzo wytrwały w dociekaniu. Tak jak wtedy, gdy jedna nauczycielka odwołała ich szkolną wycieczkę, a Dongwoo zadawał pytania typu: Dlaczego nie pojedziemy?, Dlaczego był błąd w systemie?, A dlaczego nie zapłacą nam odszkodowania za stracone marzenia? - dopóki nauczycielka nie zagroziła mu wizytą u dyrektora. "Normalnego" ucznia wysłałaby za drzwi, ale pozostawiony sam sobie na pustym korytarzu Dongwoo sprawiał niewyobrażalnie duże zagrożenie.
- Bo się nie znamy i to doprowadziłoby do wielu niezręcznych sytuacji? - odpowiedział niepewnie i niemal od razu wiedział, że taka odpowiedź na pewno nie jest przekonywująca i prawie bez błędu był wstanie zgadnąć, co teraz powie Dongwoo.
- No coś ty? Na to są właśnie imprezy, żeby się poznawać. I doprowadzać do niezręcznych sytuacji. Co za imprezy mieliście tam w Busan?
- Bucheon. - automatycznie poprawił Myungsoo.
- Co? - nie zrozumiał Dongwoo.
- Moja poprzednia szkoła leżała w Bucheon. Nigdy nie byłem w Busan. - wytłumaczył spokojnie Myungsoo, jednocześnie zastanawiając się o ilu głównych miastach Korei mógłby tak powiedzieć.
Odpowiedź Myungsoo jednak w żaden sposób nie zbiła Dongwoo z tropu.
- No, widzisz? Nic o tobie nie wiem. Trzeba koniecznie to zmienić. Po dwóch lemoniadach na pewno będziemy mogli zostać najlepszymi przyjaciółmi!
Myungsoo nie wiedział czy chodziło o prawdziwą lemoniadę czy to była tutejsza nazwa dla butelki soju. Wiedział za to, że nie chce pić z Dongwoo żadnego z nich, a już na pewno nie chce zostawać z nim przyjaciółmi.
- Wolałbym nie. - stwierdził, krzywiąc się lekko i tylko czekając aż Dongwoo da sobie spokój.
- Czemu? Nie lubisz lemoniady? Spoko, w sumie dawno nie piłem mleka, więc może być i to. No chyba, że wolisz po królewsku siedzieć przy stoliku i sączyć herbatę. Jak Sungjong.
Wzrok Myungsoo automatycznie skierował się w stronę stolika wspomnianej osoby na tyle szybko, by zobaczyć, że plecy Sungjonga nieco zesztywniały na dźwięk swojego imienia, tak jakby się czegoś przestraszył, ale gdy ten odwrócił się w ich stronę, miał na twarzy to samo znudzone i pełne lekkiej wyższości spojrzenie.
- Czegoś ode mnie potrzebujesz? - zapytał Sungjong Dongwoo, który zaraz odwrócił się w jego stronę.
- Nic. Tylko Myungsoo chciałby się napić z tobą herbaty i...
Myungsoo prawie nie zauważył jak Sungjong wymienia z Sungyeolem szybkie, znaczące spojrzenia.
Prawie... Ale jednak zauważył. I zaraz po tym Sungyeol wstał i zarzucił rękę na ramiona Dongwoo.
- Skoro już jesteśmy przy przyjemnych rzeczach to chciałbym z tobą porozmawiać o czymś na osobności.
- Czekaj, jeszcze nie skończyłem rozmawiać... - chciał zaprotestować Dongwoo, gdy Sungyeol zmusił go do wstania i zaczął go ciągnąć w stronę wyjścia z klasy.
- To pil-ne. Do ła-zie-nki. -stwierdził Sungyeol, każdą sylabę podkreślając mocnym pociągnięciem.
Wbrew temu co mogłoby się wydawać, Dongwoo był zaskakujący silny, a na pewno dużo silniejszy od Sungyeola. Jednak gdy prawie udało mu się wyrwać, ktoś złapał go za drugie ramię.
- Chłopcy, chcieliście się bawić beze mnie? Nie ma tak. - stwierdził Woohyun i Dongwoo widząc, że ma teraz dwóch przeciwników, próbował ugryźć go w rękę.
Myungsoo patrzył na tę szarpaninę z lekkim przerażeniem.
- To taki nasz sposób na okazywanie sobie uczuć. - oznajmił Woohyun, zauważając jego spojrzenie i puszczając mu oczko - Ale to w łazience będzie dużo lepsze. - powiedział na koniec, nie wiadomo czy do Myungsoo czy Dongwoo, po czym z Sungyeolem dosłownie wynieśli Dongwoo z klasy przypuszczalnie w stronę łazienki.
Myungsoo nie wiedział czy dobrze go zrozumiał, bo jego wizja tego, co mogliby robić w łazience po tym, co powiedział mu Woohyun była...
- Nie chcesz wiedzieć. - powiedział spokojnie Sunggyu, jakby czytał mu w myślach, a Myungsoo aż podskoczył. Znowu kompletnie zapomniał o jego obecności. Pomijając już fakt, że to był pierwszy raz odkąd Myungsoo należał do tej klasy, by ten odezwał się wcześniej niezapytany przez nauczyciela.
Cała trójka wróciła jednak w perfekcyjnym stanie minutę przed dzwonkiem ogłaszającym kolejną lekcję. Myungsoo mógł więc być pewny, że jeśli nie udoskonalili do perfekcji sztuki bicia w miejsca niewidoczne światłu dziennemu to przynajmniej na pewno go nie pobili. Chłopak nie miał jednak pojęcia skąd w jego umyśle wziął się pomysł z pobiciem, ale doszedł do wniosku, że to dlatego, że wszyscy poza Dongwoo wydawali się traktować te "imprezy" jak coś czym nie należy się dzielić z byle kim. I Myungsoo nigdy wcześniej by nie pomyślał, że wszyscy oni byli ze sobą na tyle blisko, by organizowali wspólnie jakieś tajne imprezy. Chociaż i tak w tym wszystkim najbardziej interesował go związek Sungjonga z nimi wszystkimi... bo przecież... przecież... przecież Sungjong nie mógł się z nimi przyjaźnić.
O ile oczywiście założymy, że takie coś jak przyjaźń istnieje, bo Myungsoo wiedział, że takiego czegoś nie ma na tym świecie.
W połowie lekcji nagle komórka Myungsoo zawibrowała w jego kieszeni i on najdyskretniej jak mógł odczytał z niej wiadomość, która nadeszła.
Od: numer nieznany
Impreza. Sobota. 172-5 Gaepo. 22:00. Przyjdź.
Myungsoo myślał, że po rozmowie z dwójką kolegów Dongwoo da sobie spokój, ale najwyraźniej się mylił.
Chowając jednak komórkę, wzruszył ramionami i wrócił do słuchania lekcji. To nie tak, że podanie mu adresu cokolwiek zmieniało. Myungsoo tak czy tak, nie zamierzał się tam pojawić. Już był za duży, by bawić się w to coś zwane przyjaźnią.

1 komentarz:

  1. Nie lubię Cię. Nie i już. Przeczytałam o Woohyunie i automatycznie serce mi pękło... Słyszałaś ten dźwięk, jak mi pęka? Mam nadzieję, że tak. -.-
    "Howon, bo o nim mowa, był przeciętnej postury, przeciętnej urody, mówił przeciętnie dużo i w ogóle był przeciętny w każdej kwestii." THAT MADE MY NIGHT. Jak mogłaś tak opisać Hoyę, omg, hahahaha *turla się* Biedny, on to serio wszędzie jest beznadziejny. xDDD A Myungsoo za to niekumaty jest, skoro nie wie, o co chodzi Dongwoo. xD
    A Dongyeol takie wybuchowe, kocham ich! xD
    Ach ten Jongie, klasowy książę, jego też kocham. xD
    A Sunggyu... A Sunggyu to zawsze taki o... xD
    Ja nie mogę, jakie konspiracje. Ten z tym, tamten z tamtym, tamten z tym i w ogóle... A Jongie takie niewinne i wywyższające się, a proszę! Chyba trzyma z Dongyeolem (cóż, podobno przeciwieństwa się przyciągają xD). Tak czy inaczej, Myungsoo ma przerąbane jak do nich dołączy i się z nimi "zaprzyjaźni", tego może być pewien. No i mam nadzieję, że mimo wszystko pójdzie na imprezę.
    W ogóle... nie mogę się tej imprezy doczekać, bo czuję, że będą się cuda wianki działy, hahaha! Już to widzę, już to chcę! :D
    I mam nieśmiałe marzenie... 2M (YeolJong), prooooooszę xDDD

    <333

    OdpowiedzUsuń