wtorek, 9 kwietnia 2013

KAT-TUN's life - Rozdział pierwszy

Dawno, dawno temu, gdy jeszcze nie lubiłam Hey!Say!JUMP (tak, aż tak dawno temu), moim ulubionym zespołem był KAT-TUN i w tym gdzieś czasie (a dokładnie gdzieś od września 2009 r do lipca 2010 r (no dobra w 2010 roku już uwielbiałam HSJ, ale gdy pisałam pierwszą część jeszcze nie xDD)) powstały 4 rozdziały ff z tym zespołem w roli głównej. Napisane za pomocą kartki i długopisu przeleżały kilka lat pod stertą najróżniejszych innych rzeczy... No ale były święta, więc jakoś mi znowu wpadły w łapki i do tego miałam wstawiać tu wszystkie moje fanficki i jeszcze do tego Haru wstawiła na swoim blogu ff o K-T, więc stwierdziłam, czemu nie? - Też się podzielę swoim ff o K-T xDD Nie jest to może ff najwyższych lotów i do tego nie wstawię go od razu całego (bo go jeszcze nie przepisałam w całości na kompa), ale zawsze xD

Jak można szybko zauważyć ff odnosi się do czasów w których został napisany, czyli do Kattunów po wydaniu Rescue (jeszcze w szóstkę), są nawiązania do Bandage i duetu Jina z Crystal Kay, czy do rozbieranej sesji Jina w Ananie (przynajmniej w tym rozdziale xD)

Generalnie zapraszam do czytania i komentowania xD




KAT-TUN’s life

Rozdział pierwszy, czyli o tym jak Jinowi Akanishiemu udało się nagrać singiel z Crystal Kay.

       Tej nocy śnił mu się istny raj na ziemi, czyli w jego mniemaniu Hawaje. We śnie był już na swojej zdecydowanie zasłużonej emeryturze i spędzał większość czasu na zabawie z przyjaciółmi i ich rodzinami, którzy tak jak on mieszkali na jednej z hawajskich wysepek. Czuł się szczęśliwy nie musząc się przemęczać, a w zamian za to mając przy swym boku piękną żonę i trójkę przesłodkich dzieci. I właśnie w tym oto śnie jego małżonka nakryła właśnie do stołu, wołając go na obiad, a on zaczął biec w kierunku kuchni z zadziwiającą dla niego szybkością 100 m/h, gdy…
            - Dzyyyyyńńńń… - rozległ się dźwięk na korytarzu, skąd rozchodził się na całe mieszkanie.
       Jin już nieraz w myślach przeklinał osobę, która wymyśliła, że wczesne wstawanie może mieć jakiś dobry wpływ na człowieka. Tym razem jednak nienawiść do tej nieświadomej tego i pewnie nie żyjącej już od wieków istoty, została podzielona na osobę, która właśnie go obudziła.
       Z wielkim niezadowoleniem wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Początkowo leżało w jego zamiarze zrobić awanturę osobie za drzwiami, ale szybko z tego zrezygnował. Dlaczego? Za drzwiami stało pięć osób, a on był sam, co z góry skazywało go na porażkę.
            - Yo! – powiedział zamiast tego, otwierając drzwi i tym samym powodując, że te pięć osób znalazło się u niego w mieszkaniu.
       Wszyscy goście rozeszli się po mieszkaniu, z czego dwóch poszło do salonu. Tam też postanowił pójść Jin.
       Nie zdążył nawet usiąść, gdy jeden z gości rzucił się na niego chcąc go pocałować. W tym momencie w głębi duszy już zaczął dziękować Yamapiemu, za to że zechciał mu dawać lekcje podstaw karate, w tym robienia uników. Tak więc odsunięcie się z drogi gościowi spowodowało, że wpadł on na jednego z towarzyszy, którzy przyszli tu razem z nim, przewracając go tym samym na ziemię.
            - Złaź ze mnie Koki! – powiedział poszkodowany, z jednej strony próbując wstać, a z drugiej uniemożliwić pocałowanie się przez kolegę, który najwyraźniej teraz już wolał obdarzyć całusem jego.
       Jin widząc takie zachowanie kolegów nie był w żaden sposób zdziwiony. Przecież nie działo się tak po raz pierwszy ani nic nie wskazywało, że ostatni. Usiadł więc na kanapie i ze znudzeniem przyglądał się temu co wyprawiali jego znajomi.
       Szarpanina tej dwójki wywołała na tyle hałasu, by reszta gości również przyszła do salonu. Mogli więc zobaczyć leżącego na ziemi Kazuyę, a nim siedzącego rozkrokiem Kokiego, który był w pełni zdeterminowany, by dzisiejszego dnia kogoś pocałować, a że ostatecznie padło na kogoś innego niż początkowo planował… Cóż, zdarza się.
       Kazuya był najwyraźniej niezbyt zadowolony z tej zmiany, bo co chwilę powtarzał: „Za jakie grzechy!” i „Po moim trupie!”
       Negocjacje między tą dwójką, pełne szarpaniny i niezbyt inteligentnych zdań zakończyły się ostatecznie tym, że Kazuya szepnął Kokiemu coś na ucho, po czym ten go puścił. W tym momencie Jin nabrał podejrzeń, że może to coś mieć z nim wspólnego, ale mimo, że starał się podsłuchać co Kame mówił raperowi, to nic nie usłyszał.
       Natomiast Kazuya uwolniony z uścisku, usiadł od razu na kanapie koło Jina. Tym samym zapadła martwa cisza i nikt nie ruszał się z miejsca. Jin zastanawiał się czy przypadkiem wszyscy nie wstrzymali oddechu, by nie zakłócać tej ciszy, gdy wtedy usłyszał obok siebie pociągnięcie nosem. Spojrzał na siedzącego obok siebie przyjaciela, któremu najwyraźniej zbierało się na płacz.
            - Co to? Kamcie zbyt mocno ściśnięto? Boli? – zaczął słodko Jin. W takich momentach zawsze chciało mu się śmiać, ale nauczył się, jak nie wybuchać wtedy śmiechem. W końcu niańczył tego chłopaka już tyle lat.
       Mimo lat doświadczenia najwyraźniej nie zgadnął, co gryzie chłopaka, bo ten pokręcił głową.
            - Jin, to Kame ci nic nie mówił? – odezwał się Nakamaru, pomagając teraz Kokiemu wstać z podłogi. – Wczoraj zerwała z nim ta jego dziewczyna. Myśleliśmy, że wiesz.
       Jin pokiwał głową, że rozumie, ale dopiero po chwili do niego dotarło, co to musiało znaczyć dla Kamenashiego. To już… no właśnie, która to już dziewczyna pierwsza z nim zerwała? A ile razy to Kazuya zerwał pierwszy z dziewczyną? To drugie Jin mógł bez problemu policzyć nawet z jego umiejętnością liczenia tylko do sześciu (i to po angielsku, po japońsku umiał liczyć tylko do trzech). No więc, wracając do pytania drugiego – „Co za cyfra jest przed jedynką?” – zaczął zastanawiać się Jin.
       Podczas gdy Jin wytężał umysł, odezwał się Koki.
            - Jak to się stało, że wczoraj od razu nie zadzwoniłeś do mamusi. – wszyscy doskonale wiedzieli, że nie chodziło mu o prawdziwą mamę Kazuyi, ale o Jina, który w wielu przypadkach zastępował mu rodziców.
            - A ty byś zadzwonił z takim czymś do swojej mamy, prawdziwej czy przybranej? – zdenerwował się Ueda, wyczuwając pod tym zdaniem kryjącą się ironię.
            - Ja kiedyś zadzwoniłem. – mruknął Nakamaru, po czym zwrócił się do Kamenashiego – Nie martw się, na świecie jest jeszcze wiele dziewczyn i najwyraźniej ta nie była ciebie warta. – próbował go pocieszyć, ale widząc, że słowa zawsze mówione przy okazji, gdy rzucała go jakaś dziewczyna, nie robią już na nim wrażenia, wysłał Jinowi błagalne spojrzenie, by ten przejął inicjatywę.
       Ten jednak na początek chciał się czegoś dowiedzieć.
            - Dlaczego więc Koki nie dałeś mu dzisiaj spokoju?
            - Chciałem mu tylko przypomnieć, że nawet jeśli nie chce go całować jego dziewczyna to, że zawsze może się zwrócić do kogoś innego. – wytłumaczył mu Tanaka, po czym poszedł za idącymi do kuchni Uedą i Taguchim, a zaraz za nim ulotnił się Nakamaru.
       W salonie zostali tylko Akanishi i Kamenashi. Jin położył rękę na ramieniu przyjaciela.
            - Wszystko się w końcu ułoży i spotkasz tą jedyną, która będzie ciebie warta. Wiem, że już ci to mówiłem. Wszyscy ci już to mówili, ale… - i miał już powiedzieć „taka jest prawda”, jednak zamiast tego przerwał i zaczął nasłuchiwać. Tak… Nie ma mowy, by się przesłyszał. Ueda i Taguchi mówili do siebie głośnym szeptem, że „śniadanie już gotowe” oraz „byleby Jin nie usłyszał, bo wszystko zje”.
       I oto w ten sposób Kazuya został sam w salonie, tak bardzo załamany i zamyślony, że nie słyszał nawet tego jak Taguchi i Ueda błagają Jina, by choć trochę im zostawił tego jedzenia.

* * *

            - Właściwie to czemu znowu spotkaliśmy się wszyscy u mnie? – zapytał Jin mając już pełny żołądek, choć on sam był jeszcze głodny.
            - Właściwie to nie wiemy czemu to TY masz zawsze problem, który chcesz omawiać z nami WSZYSTKIMI bez zbędnych świadków. – odszczeknął się Koki, któremu popsuł się humor. Tak jak i reszta zespołu (oprócz Kamenashiego, który nie zjadł nic i oczywiście Jina, który zjadł prawie wszystko) nie napełnił zbytnio swojego żołądka.
       Akanishiemu natomiast coraz bardziej się poprawiał, więc puścił to co powiedział Koki mimo uszów i przeszedł do rzeczy.
            - Chciałem z wami omówić mój nowy pomysł na zwiększenie popularności KAT-TUN.
       Po salonie rozległ się cichy jęk.
            - Co? Nie cieszycie się? Nie chcecie być bardziej popularni?
            - Nie za pomocą twoich pomysłów. Biorąc pod uwagę, że twoim najlepszym pomysłem było rozdawanie kuponów na całusy od KAT-TUN naszym fankom, po czym realizowanie ich tylko u tych ładniejszych, to możemy z góry odrzucić twoją propozycję. – odpowiedział za resztę Nakamaru.
            - Nie, tym razem to coś innego, choć nadal uważam pomysł, który wymieniłeś za bardzo dobry. Tym razem to będzie coś , co wszystkich zeskoczy, coś co…
            - Chyba chciałeś powiedzieć zaskoczy. Nas nic już nie zaskoczy, chyba że nagle przestałbyś być Bakanishim, ale to niemożliwe. – wtrącił się Jinowi Koki.
            - Ja chcę nas uwolnić ze złotej klatki, w jakieś więzi nas Johnny, a wy co? Nie chcecie poczuć tej wolności?
            - Nie! – odpowiedzieli wszyscy chórkiem, oprócz Kamenashiego, który nie dawał żadnych oznak życia odkąd Jin poszedł zjeść śniadanie.
            - Jesteśmy sławni, dobrze traktowani, a do tego możemy robić, co nam się żywnie tylko podoba byleby nie doszło to do prasy. Czego ty jeszcze chcesz? – próbował przekonać Jina, Koki.
            - Wolności! – Akanishi nie zmienił zdania – Jesteśmy w labiryncie, z którego wyjście może nam wskazać tylko nić Ariadny, którą ja właśnie znalazłem i mam zamiar się nią posłużyć.
            - Myślałem, że ten nowy film, w którym ma grać Jin jest o starożytnym Egipcie i mumiach. No, wiesz „Bandage”, czyli „Bandaż”. Kiedy zaprzeczał to nie wiedziałem, że jednak z tego będzie film historyczny tylko o starożytnej Grecji. Bo inaczej skąd by znał coś takiego jak nić Ariadny? – skomentował na głos Koki.
            - Ha, ha! Bardzo śmieszne! – Jin udał, że się śmieje – Jestem ciekawy, kto będzie się śmiał, kiedy singiel, który nagram solo lub z jakąś panną odniesie sukces. Albo najlepiej nagram obydwa.
       Zapadła cisza. Nawet Kamenashi tak jakby się ocknął. A po chwili…
            - Buhahaha, haha… - Ueda, Taguchi, Nakamaru i Koki roześmiali się głośno, przy ten ostatni upadł na ziemię ze śmiechu. On też od razu skomentował słowa Jina.
            - Z jakąś panną? Kto z nas ma się przebrać za tę „pannę”? Ja odpadam, bo jeszcze nie tak dawno byłem taką panną. Nikt nie uwierzy. I nie licz na Kame. Ma depresję i prędko mu nie przejdzie. Chyba że znowu się zakocha to będziesz go mógł wykorzystać do czasu, gdy znowu dostanie kosza. Taguchi też odpada. Jest za wysoki. W butach na obcasach byłby o głowę wyższy od ciebie. Uedy siłą do tego nie zmusisz. Hmm… Nakamaru, chyba nie masz wyboru. Czas na twój show time w postaci girl…
            - Kpisz sobie ze mnie? – nie wytrzymał Jin – Mi chodzi o prawdziwą dziewczynę.
       Ryk śmiechu był tak głośny, że ludzie idący ulicą zaczęli dziwnie patrzeć przechodząc koło budynku, gdzie znajdowało się mieszkanie Jina.
            - A więc o taką wolność ci chodzi? No nic. Chcę ci tylko przypomnieć, że jesteś Johnny’sem i niektórych rzeczy nigdy nie zrobisz, nawet jeśli zmieniłby się przewodniczący naszej agencji. A nagranie singla, z jak to nazwałeś „prawdziwą dziewczyną” do nich należy. – jak zwykle to Koki pierwszy przestał się na tyle śmiać, że mógł coś powiedzieć.
            - No to zobaczymy. – stwierdził Jin, mimo że nie był wcale pewny czy mu się uda – Chciałem byśmy wszyscy nagrali takie single, ale skoro tak, to sam wszystko zrobię. A teraz nie rozrabiajcie, bo idę się umyć i nie chcę po powrocie zastać mieszkania w kawałkach.
       Jak powiedział, tak zrobił. Podczas gdy Jin był w łazience, śpiewając na cały głos „Rescue”, pozostała piątka pozostała w salonie i taką prowadziła rozmowę.
            - Myślicie, że uda mu się wyprosić pozwolenie na duet z jakąś dziewczyną? – spytał niepewnie Ueda.
            - Coś ty? W życiu. – Koki był pewny, że na pewno mu się nie uda.
            - Pamiętacie? Wspomniał nie tylko o nagraniu singla w duecie, ale także o solówce. – Może chce odejść z zespołu? – przy tym zdaniu zniżył głos, co było niepotrzebne, bo i tak wiadomo było, że Jin tego nie usłyszy.
            - E, tam. – nie zgodził się Koki – Nie ma takiej siły przebicia, by mógł sam utrzymać się wysoko w show biznesie. Zresztą będziemy się martwić, jak jego solówka sprzeda się lepiej niż duet Kame z Yamashitą.
            - A co jeśli mu się to uda? Akanishi jest gotów na wiele, byle tylko się wypromować – Nakamaru, który dosyć dobrze dogadywał się z Jinem, wiedział, na co tamtego stać.
            - Przesadzasz. Co niby może zrobić? – Koki natomiast uważał, że sławę najlepiej zdobywa się robiąc z siebie idiotę, a według niego Jin był już na najwyższym poziomie i nic głupszego niż to co już zrobił nie był wstanie wymyślić.
       Nikt nie zauważył, że śpiew ucichł i nie słychać było szumu wody.
           - Może… - zaczął głośno zastanawiać się Nakamaru – Wiem! Może rozebrać się do jakiegoś magazynu albo coś. To będzie dobra reklama i to do tego w jego stylu.
       Ueda, Taguchi i Koki pokręcili głowami.
            - Nie zrobi tego. – stwierdził z przekonaniem Koki.
       Nagle Kazuya, który do tej pory tylko przysłuchiwał się rozmowie, siedząc na kanapie, a od pewnego czasu patrzył na wejście do salonu, wstał teraz, zabierając kurtkę, którą zostawił na poręczy mebla z zamiarem wyjścia z mieszkania. Narzucił okrycie i ruszył w stronę drzwi. Jeszcze tylko w przejściu z korytarza do salonu powiedział do stojącego tam Jina.
            - Tylko nie rób niczego, czego miałbyś później żałować. – po czym wyszedł.
* * *

       Akanishi już następnego dnia rozpoczął poszukiwania partnerki, która zgodziłaby się nagrać z nim singiel.

Dzień pierwszy (czyli ten po rozmowie KAT-TUN w salonie Jina)
       Bakanishi prosi swoją agencję o pozwolenie na nagranie singla z dziewczyną. O dziwo, ta się zgadza, najprawdopodobniej uważając, że Akanishiemu nie uda się znaleźć żadnej piosenkarki, która zgodziłaby się na taki duet.
       Jin zaczyna szukać. Składa propozycje pięciu piosenkarkom, ale żadna z nich jej nie przyjmuje. Akanishi jednak jest niezrażony i następnego dnia ma zamiar kontynuować poszukiwania.

Dzień siódmy
       Jin nadal szuka. Niestety żadna z piosenkarek nie chce się zgodzić na duet z nim.
       Tymczasem o niepowodzeniu Akanishiego dowiaduje się reszta KAT-TUN. W powodzenie misji od początku nie wierzą Junno, Koki i Tatsuya, a od pewnego czasu zaczął wątpić Yuichi, który jednak chcąc w pewien sposób wspierać Jina, w żaden sposób tego nie okazuje. Owocem tego jest zakład między Tanaką a Nakamaru o powodzenie misji Jina.
       Jeszcze tego samego dnia Nakamaru udaje się przekonać menadżera Crystal Kay, którego poznał podczas kręcenia odcinka Cartoon KAT-TUN z udziałem piosenkarki, do tego by przekonał swoją podopieczną, by zgodziła się na propozycję Akanishiego. Natomiast swojego przyjaciela prosi, by jeszcze raz poprosił Crystal o nagranie singla.

Dzień ósmy
       Za radą Nakamaru, Jin ponawia propozycję u piosenkarki, którą tamta przyjmuje.
       Yuichi wygrywa zakład.

Dzień dwudziesty drugi
       Już wszystko ustalone, piosenka napisana, trzeba ją tylko nagrać, za co Jin i Crystal niezwłocznie się biorą.
       Podczas gdy Jin zajmuje się nagrywaniem, pozostała piątka KAT-TUN spotyka się w kawiarni.

            - Takiemu to dobrze. Łączy przyjemne z pożytecznym. – powiedział Nakamaru o Akanishim, siadając przy stoliku.
            - A zgadnij dzięki komu? – spytał retorycznie Tanaka, nadal obrażony, za to jakich metod podjął się Yuichi, by wygrać zakład – Teraz będzie się pysznił do czasu, gdy któryś z nas nie osiągnie jakiegoś dużego sukcesu.
            - Właśnie Maru, to do ciebie niepodobne. – zaciekawił się Taguchi – Mówiłeś coś o tym, że koniecznie potrzebujesz pieniędzy, kiedy się zakładałeś. Czyżbyś już wydał wszystkie zarobione na „Rescue”?
            - Skądże. Tylko przez granie w dramie, niezbyt dobrze poszły mi egzaminy na studiach i mama zabrała mi moją kartę kredytową.
       Wszyscy ze zrozumieniem pokiwali głowami. Nawet Koki był już mniej zły na Nakamaru.
            - Ale to i tak nie zmienia faktu, że Bakanishi będzie się pysznił. – mówił już bez złości – A my nadal nie mamy pomysłu, jakby tu mu utrzeć nosa.
            - Później nad tym pomyślimy. – stwierdził Ueda – Teraz się napijmy. – gdy to mówił podszedł do nich kelner z zamówionymi napojami.
            - Tylko żeby później nie było za późno. – ostrzegł Kamenashi.
            - Jakbyś miał częściej depresje Kame, to mógłbyś zostać filozofem. – stwierdził Nakamaru, na co wszyscy się roześmiali.

1 komentarz:

  1. Tak dawno to czytałam, że nic nie pamiętałam i w ogóle nie skomentowałam, przepraszam, i nadrabiam ;_; :D W ogóle mam zamiar tutaj trochę ponadrabiać, mam nadzieję, że mi to wyjdzie~~

    Bosh, Jin, jaka totalna determinacja w poszukiwaniu partnerki do nagrania singla. xD No, ale czemu one niby nie chciały z nim nagrać piosenki? No głupi jak but, bo głupi (xD), no ale głosisko ma. :P Poza tym duet z Johnnysem dobrze by zrobił obu stronom. No, dobrze, że jest Maru, inaczej Bakłażan chyba nigdy by żadnej dziewczyny nie znalazł, a szkoda... Swoją drogą Maru bardzo dba o swojego przyjaciela... Wróć, o swoje konto i kasę. XDD
    Ach, biedny Kameś, jak można zerwać z Kamesiem, no jak. xD W tatmych czasach chyba jeszcze nie był panem lansu i narcyzmu, więc nie było chyba z nim tak źle? W ogóle Koki... XD Ten to ma pomysły, naprawdę, tylko on. xD *w sumie teraz mi to tak dziwnie pisać, wiedząc, że odszedł z KT, no ale to ff jest dobre, by powspominać czasy całej szóstki XD* Ale Jin jaki geniusz... serio, skąd on niby wiedział, co to nić Ariadny. XDD LOL. No, ale Tanaka z tym filmem zmiótł system... hahahaha, nie wiem, który głupszy jest. XD

    Dobra, nie ma co, idę sobie przypominać ff dalej~ :DD

    OdpowiedzUsuń