Jak można szybko zauważyć ff odnosi się do czasów w których został napisany, czyli do Kattunów po wydaniu Rescue (jeszcze w szóstkę), są nawiązania do Bandage i duetu Jina z Crystal Kay, czy do rozbieranej sesji Jina w Ananie (przynajmniej w tym rozdziale xD)
Generalnie zapraszam do czytania i komentowania xD
KAT-TUN’s life
Rozdział pierwszy,
czyli o tym jak Jinowi Akanishiemu udało się nagrać singiel z Crystal Kay.
Tej nocy śnił mu się istny raj na ziemi,
czyli w jego mniemaniu Hawaje. We śnie był już na swojej zdecydowanie
zasłużonej emeryturze i spędzał większość czasu na zabawie z przyjaciółmi i ich
rodzinami, którzy tak jak on mieszkali na jednej z hawajskich wysepek. Czuł się
szczęśliwy nie musząc się przemęczać, a w zamian za to mając przy swym boku
piękną żonę i trójkę przesłodkich dzieci. I właśnie w tym oto śnie jego
małżonka nakryła właśnie do stołu, wołając go na obiad, a on zaczął biec w
kierunku kuchni z zadziwiającą dla niego szybkością 100 m/h, gdy…
- Dzyyyyyńńńń… - rozległ się dźwięk
na korytarzu, skąd rozchodził się na całe mieszkanie.
Jin już nieraz w myślach przeklinał
osobę, która wymyśliła, że wczesne wstawanie może mieć jakiś dobry wpływ na
człowieka. Tym razem jednak nienawiść do tej nieświadomej tego i pewnie nie
żyjącej już od wieków istoty, została podzielona na osobę, która właśnie go
obudziła.
Z wielkim niezadowoleniem wstał z łóżka
i podszedł do drzwi. Początkowo leżało w jego zamiarze zrobić awanturę osobie
za drzwiami, ale szybko z tego zrezygnował. Dlaczego? Za drzwiami stało pięć
osób, a on był sam, co z góry skazywało go na porażkę.
- Yo! – powiedział zamiast tego,
otwierając drzwi i tym samym powodując, że te pięć osób znalazło się u niego w
mieszkaniu.
Wszyscy goście rozeszli się po
mieszkaniu, z czego dwóch poszło do salonu. Tam też postanowił pójść Jin.
Nie zdążył nawet usiąść, gdy jeden z
gości rzucił się na niego chcąc go pocałować. W tym momencie w głębi duszy już
zaczął dziękować Yamapiemu, za to że zechciał mu dawać lekcje podstaw karate, w
tym robienia uników. Tak więc odsunięcie się z drogi gościowi spowodowało, że
wpadł on na jednego z towarzyszy, którzy przyszli tu razem z nim, przewracając
go tym samym na ziemię.
- Złaź ze mnie Koki! – powiedział
poszkodowany, z jednej strony próbując wstać, a z drugiej uniemożliwić
pocałowanie się przez kolegę, który najwyraźniej teraz już wolał obdarzyć
całusem jego.
Jin widząc takie zachowanie kolegów nie
był w żaden sposób zdziwiony. Przecież nie działo się tak po raz pierwszy ani
nic nie wskazywało, że ostatni. Usiadł więc na kanapie i ze znudzeniem
przyglądał się temu co wyprawiali jego znajomi.
Szarpanina tej dwójki wywołała na tyle
hałasu, by reszta gości również przyszła do salonu. Mogli więc zobaczyć
leżącego na ziemi Kazuyę, a nim siedzącego rozkrokiem Kokiego, który był w
pełni zdeterminowany, by dzisiejszego dnia kogoś pocałować, a że ostatecznie
padło na kogoś innego niż początkowo planował… Cóż, zdarza się.
Kazuya był najwyraźniej niezbyt
zadowolony z tej zmiany, bo co chwilę powtarzał: „Za jakie grzechy!” i „Po moim
trupie!”
Negocjacje między tą dwójką, pełne
szarpaniny i niezbyt inteligentnych zdań zakończyły się ostatecznie tym, że
Kazuya szepnął Kokiemu coś na ucho, po czym ten go puścił. W tym momencie Jin
nabrał podejrzeń, że może to coś mieć z nim wspólnego, ale mimo, że starał się
podsłuchać co Kame mówił raperowi, to nic nie usłyszał.
Natomiast Kazuya uwolniony z uścisku,
usiadł od razu na kanapie koło Jina. Tym samym zapadła martwa cisza i nikt nie
ruszał się z miejsca. Jin zastanawiał się czy przypadkiem wszyscy nie
wstrzymali oddechu, by nie zakłócać tej ciszy, gdy wtedy usłyszał obok siebie
pociągnięcie nosem. Spojrzał na siedzącego obok siebie przyjaciela, któremu
najwyraźniej zbierało się na płacz.
- Co to? Kamcie zbyt mocno
ściśnięto? Boli? – zaczął słodko Jin. W takich momentach zawsze chciało mu się
śmiać, ale nauczył się, jak nie wybuchać wtedy śmiechem. W końcu niańczył tego
chłopaka już tyle lat.
Mimo lat doświadczenia najwyraźniej nie
zgadnął, co gryzie chłopaka, bo ten pokręcił głową.
- Jin, to Kame ci nic nie mówił? –
odezwał się Nakamaru, pomagając teraz Kokiemu wstać z podłogi. – Wczoraj zerwała
z nim ta jego dziewczyna. Myśleliśmy, że wiesz.
Jin pokiwał głową, że rozumie, ale
dopiero po chwili do niego dotarło, co to musiało znaczyć dla Kamenashiego. To
już… no właśnie, która to już dziewczyna pierwsza z nim zerwała? A ile razy to
Kazuya zerwał pierwszy z dziewczyną? To drugie Jin mógł bez problemu policzyć
nawet z jego umiejętnością liczenia tylko do sześciu (i to po angielsku, po
japońsku umiał liczyć tylko do trzech). No więc, wracając do pytania drugiego –
„Co za cyfra jest przed jedynką?” – zaczął zastanawiać się Jin.
Podczas gdy Jin wytężał umysł, odezwał
się Koki.
- Jak to się stało, że wczoraj od
razu nie zadzwoniłeś do mamusi. – wszyscy doskonale wiedzieli, że nie chodziło
mu o prawdziwą mamę Kazuyi, ale o Jina, który w wielu przypadkach zastępował mu
rodziców.
- A ty byś zadzwonił z takim czymś
do swojej mamy, prawdziwej czy przybranej? – zdenerwował się Ueda, wyczuwając
pod tym zdaniem kryjącą się ironię.
- Ja kiedyś zadzwoniłem. – mruknął
Nakamaru, po czym zwrócił się do Kamenashiego – Nie martw się, na świecie jest
jeszcze wiele dziewczyn i najwyraźniej ta nie była ciebie warta. – próbował go
pocieszyć, ale widząc, że słowa zawsze mówione przy okazji, gdy rzucała go
jakaś dziewczyna, nie robią już na nim wrażenia, wysłał Jinowi błagalne
spojrzenie, by ten przejął inicjatywę.
Ten jednak na początek chciał się czegoś
dowiedzieć.
- Dlaczego więc Koki nie dałeś mu
dzisiaj spokoju?
- Chciałem mu tylko przypomnieć, że
nawet jeśli nie chce go całować jego dziewczyna to, że zawsze może się zwrócić
do kogoś innego. – wytłumaczył mu Tanaka, po czym poszedł za idącymi do kuchni
Uedą i Taguchim, a zaraz za nim ulotnił się Nakamaru.
W salonie zostali tylko Akanishi i
Kamenashi. Jin położył rękę na ramieniu przyjaciela.
- Wszystko się w końcu ułoży i
spotkasz tą jedyną, która będzie ciebie warta. Wiem, że już ci to mówiłem.
Wszyscy ci już to mówili, ale… - i miał już powiedzieć „taka jest prawda”,
jednak zamiast tego przerwał i zaczął nasłuchiwać. Tak… Nie ma mowy, by się
przesłyszał. Ueda i Taguchi mówili do siebie głośnym szeptem, że „śniadanie już
gotowe” oraz „byleby Jin nie usłyszał, bo wszystko zje”.
I oto w ten sposób Kazuya został sam w
salonie, tak bardzo załamany i zamyślony, że nie słyszał nawet tego jak Taguchi
i Ueda błagają Jina, by choć trochę im zostawił tego jedzenia.
* * *
- Właściwie to czemu znowu
spotkaliśmy się wszyscy u mnie? – zapytał Jin mając już pełny żołądek, choć on
sam był jeszcze głodny.
- Właściwie to nie wiemy czemu to TY
masz zawsze problem, który chcesz omawiać z nami WSZYSTKIMI bez zbędnych
świadków. – odszczeknął się Koki, któremu popsuł się humor. Tak jak i reszta
zespołu (oprócz Kamenashiego, który nie zjadł nic i oczywiście Jina, który
zjadł prawie wszystko) nie napełnił zbytnio swojego żołądka.
Akanishiemu natomiast coraz bardziej się
poprawiał, więc puścił to co powiedział Koki mimo uszów i przeszedł do rzeczy.
- Chciałem z wami omówić mój nowy
pomysł na zwiększenie popularności KAT-TUN.
Po salonie rozległ się cichy jęk.
- Co? Nie cieszycie się? Nie chcecie
być bardziej popularni?
- Nie za pomocą twoich pomysłów.
Biorąc pod uwagę, że twoim najlepszym pomysłem było rozdawanie kuponów na
całusy od KAT-TUN naszym fankom, po czym realizowanie ich tylko u tych ładniejszych,
to możemy z góry odrzucić twoją propozycję. – odpowiedział za resztę Nakamaru.
- Nie, tym razem to coś innego, choć
nadal uważam pomysł, który wymieniłeś za bardzo dobry. Tym razem to będzie coś
, co wszystkich zeskoczy, coś co…
- Chyba chciałeś powiedzieć
zaskoczy. Nas nic już nie zaskoczy, chyba że nagle przestałbyś być Bakanishim,
ale to niemożliwe. – wtrącił się Jinowi Koki.
- Ja chcę nas uwolnić ze złotej
klatki, w jakieś więzi nas Johnny, a wy co? Nie chcecie poczuć tej wolności?
- Nie! – odpowiedzieli wszyscy
chórkiem, oprócz Kamenashiego, który nie dawał żadnych oznak życia odkąd Jin
poszedł zjeść śniadanie.
- Jesteśmy sławni, dobrze
traktowani, a do tego możemy robić, co nam się żywnie tylko podoba byleby nie
doszło to do prasy. Czego ty jeszcze chcesz? – próbował przekonać Jina, Koki.
- Wolności! – Akanishi nie zmienił
zdania – Jesteśmy w labiryncie, z którego wyjście może nam wskazać tylko nić
Ariadny, którą ja właśnie znalazłem i mam zamiar się nią posłużyć.
- Myślałem, że ten nowy film, w
którym ma grać Jin jest o starożytnym Egipcie i mumiach. No, wiesz „Bandage”,
czyli „Bandaż”. Kiedy zaprzeczał to nie wiedziałem, że jednak z tego będzie
film historyczny tylko o starożytnej Grecji. Bo inaczej skąd by znał coś
takiego jak nić Ariadny? – skomentował na głos Koki.
- Ha, ha! Bardzo śmieszne! – Jin
udał, że się śmieje – Jestem ciekawy, kto będzie się śmiał, kiedy singiel,
który nagram solo lub z jakąś panną odniesie sukces. Albo najlepiej nagram
obydwa.
Zapadła cisza. Nawet Kamenashi tak jakby
się ocknął. A po chwili…
- Buhahaha, haha… - Ueda, Taguchi,
Nakamaru i Koki roześmiali się głośno, przy ten ostatni upadł na ziemię ze
śmiechu. On też od razu skomentował słowa Jina.
- Z jakąś panną? Kto z nas ma się
przebrać za tę „pannę”? Ja odpadam, bo jeszcze nie tak dawno byłem taką panną.
Nikt nie uwierzy. I nie licz na Kame. Ma depresję i prędko mu nie przejdzie.
Chyba że znowu się zakocha to będziesz go mógł wykorzystać do czasu, gdy znowu
dostanie kosza. Taguchi też odpada. Jest za wysoki. W butach na obcasach byłby
o głowę wyższy od ciebie. Uedy siłą do tego nie zmusisz. Hmm… Nakamaru, chyba
nie masz wyboru. Czas na twój show time w postaci girl…
- Kpisz sobie ze mnie? – nie
wytrzymał Jin – Mi chodzi o prawdziwą dziewczynę.
Ryk śmiechu był tak głośny, że ludzie
idący ulicą zaczęli dziwnie patrzeć przechodząc koło budynku, gdzie znajdowało
się mieszkanie Jina.
- A więc o taką wolność ci chodzi?
No nic. Chcę ci tylko przypomnieć, że jesteś Johnny’sem i niektórych rzeczy
nigdy nie zrobisz, nawet jeśli zmieniłby się przewodniczący naszej agencji. A
nagranie singla, z jak to nazwałeś „prawdziwą dziewczyną” do nich należy. – jak
zwykle to Koki pierwszy przestał się na tyle śmiać, że mógł coś powiedzieć.
- No to zobaczymy. – stwierdził Jin,
mimo że nie był wcale pewny czy mu się uda – Chciałem byśmy wszyscy nagrali
takie single, ale skoro tak, to sam wszystko zrobię. A teraz nie rozrabiajcie,
bo idę się umyć i nie chcę po powrocie zastać mieszkania w kawałkach.
Jak powiedział, tak zrobił. Podczas gdy
Jin był w łazience, śpiewając na cały głos „Rescue”, pozostała piątka pozostała
w salonie i taką prowadziła rozmowę.
- Myślicie, że uda mu się wyprosić
pozwolenie na duet z jakąś dziewczyną? – spytał niepewnie Ueda.
- Coś ty? W życiu. – Koki był pewny,
że na pewno mu się nie uda.
- Pamiętacie? Wspomniał nie tylko o
nagraniu singla w duecie, ale także o solówce. – Może chce odejść z zespołu? –
przy tym zdaniu zniżył głos, co było niepotrzebne, bo i tak wiadomo było, że
Jin tego nie usłyszy.
- E, tam. – nie zgodził się Koki –
Nie ma takiej siły przebicia, by mógł sam utrzymać się wysoko w show biznesie.
Zresztą będziemy się martwić, jak jego solówka sprzeda się lepiej niż duet Kame
z Yamashitą.
- A co jeśli mu się to uda? Akanishi
jest gotów na wiele, byle tylko się wypromować – Nakamaru, który dosyć dobrze
dogadywał się z Jinem, wiedział, na co tamtego stać.
- Przesadzasz. Co niby może zrobić?
– Koki natomiast uważał, że sławę najlepiej zdobywa się robiąc z siebie idiotę,
a według niego Jin był już na najwyższym poziomie i nic głupszego niż to co już
zrobił nie był wstanie wymyślić.
Nikt nie zauważył, że śpiew ucichł i nie
słychać było szumu wody.
- Może… - zaczął głośno zastanawiać
się Nakamaru – Wiem! Może rozebrać się do jakiegoś magazynu albo coś. To będzie
dobra reklama i to do tego w jego stylu.
Ueda, Taguchi i Koki pokręcili głowami.
- Nie zrobi tego. – stwierdził z
przekonaniem Koki.
Nagle Kazuya, który do tej pory tylko
przysłuchiwał się rozmowie, siedząc na kanapie, a od pewnego czasu patrzył na
wejście do salonu, wstał teraz, zabierając kurtkę, którą zostawił na poręczy
mebla z zamiarem wyjścia z mieszkania. Narzucił okrycie i ruszył w stronę
drzwi. Jeszcze tylko w przejściu z korytarza do salonu powiedział do stojącego
tam Jina.
- Tylko nie rób niczego, czego
miałbyś później żałować. – po czym wyszedł.
* * *
Akanishi już następnego dnia rozpoczął
poszukiwania partnerki, która zgodziłaby się nagrać z nim singiel.
Dzień pierwszy (czyli ten po
rozmowie KAT-TUN w salonie Jina)
Bakanishi
prosi swoją agencję o pozwolenie na nagranie singla z dziewczyną. O dziwo, ta
się zgadza, najprawdopodobniej uważając, że Akanishiemu nie uda się znaleźć
żadnej piosenkarki, która zgodziłaby się na taki duet.
Jin zaczyna szukać. Składa propozycje
pięciu piosenkarkom, ale żadna z nich jej nie przyjmuje. Akanishi jednak jest
niezrażony i następnego dnia ma zamiar kontynuować poszukiwania.
Dzień siódmy
Jin nadal szuka. Niestety żadna z
piosenkarek nie chce się zgodzić na duet z nim.
Tymczasem o niepowodzeniu Akanishiego
dowiaduje się reszta KAT-TUN. W powodzenie misji od początku nie wierzą Junno,
Koki i Tatsuya, a od pewnego czasu zaczął wątpić Yuichi, który jednak chcąc w
pewien sposób wspierać Jina, w żaden sposób tego nie okazuje. Owocem tego jest
zakład między Tanaką a Nakamaru o powodzenie misji Jina.
Jeszcze tego samego dnia Nakamaru udaje
się przekonać menadżera Crystal Kay, którego poznał podczas kręcenia odcinka
Cartoon KAT-TUN z udziałem piosenkarki, do tego by przekonał swoją podopieczną,
by zgodziła się na propozycję Akanishiego. Natomiast swojego przyjaciela prosi,
by jeszcze raz poprosił Crystal o nagranie singla.
Dzień ósmy
Za radą Nakamaru, Jin ponawia propozycję
u piosenkarki, którą tamta przyjmuje.
Yuichi wygrywa zakład.
Dzień dwudziesty drugi
Już wszystko ustalone, piosenka
napisana, trzeba ją tylko nagrać, za co Jin i Crystal niezwłocznie się biorą.
Podczas gdy Jin zajmuje się nagrywaniem,
pozostała piątka KAT-TUN spotyka się w kawiarni.
- Takiemu to dobrze. Łączy przyjemne
z pożytecznym. – powiedział Nakamaru o Akanishim, siadając przy stoliku.
- A zgadnij dzięki komu? – spytał
retorycznie Tanaka, nadal obrażony, za to jakich metod podjął się Yuichi, by
wygrać zakład – Teraz będzie się pysznił do czasu, gdy któryś z nas nie
osiągnie jakiegoś dużego sukcesu.
- Właśnie Maru, to do ciebie
niepodobne. – zaciekawił się Taguchi – Mówiłeś coś o tym, że koniecznie
potrzebujesz pieniędzy, kiedy się zakładałeś. Czyżbyś już wydał wszystkie
zarobione na „Rescue”?
- Skądże. Tylko przez granie w
dramie, niezbyt dobrze poszły mi egzaminy na studiach i mama zabrała mi moją
kartę kredytową.
Wszyscy ze zrozumieniem pokiwali
głowami. Nawet Koki był już mniej zły na Nakamaru.
- Ale to i tak nie zmienia faktu, że
Bakanishi będzie się pysznił. – mówił już bez złości – A my nadal nie mamy
pomysłu, jakby tu mu utrzeć nosa.
- Później nad tym pomyślimy. –
stwierdził Ueda – Teraz się napijmy. – gdy to mówił podszedł do nich kelner z
zamówionymi napojami.
- Tylko żeby później nie było za
późno. – ostrzegł Kamenashi.
- Jakbyś miał częściej depresje Kame,
to mógłbyś zostać filozofem. – stwierdził Nakamaru, na co wszyscy się
roześmiali.
Tak dawno to czytałam, że nic nie pamiętałam i w ogóle nie skomentowałam, przepraszam, i nadrabiam ;_; :D W ogóle mam zamiar tutaj trochę ponadrabiać, mam nadzieję, że mi to wyjdzie~~
OdpowiedzUsuńBosh, Jin, jaka totalna determinacja w poszukiwaniu partnerki do nagrania singla. xD No, ale czemu one niby nie chciały z nim nagrać piosenki? No głupi jak but, bo głupi (xD), no ale głosisko ma. :P Poza tym duet z Johnnysem dobrze by zrobił obu stronom. No, dobrze, że jest Maru, inaczej Bakłażan chyba nigdy by żadnej dziewczyny nie znalazł, a szkoda... Swoją drogą Maru bardzo dba o swojego przyjaciela... Wróć, o swoje konto i kasę. XDD
Ach, biedny Kameś, jak można zerwać z Kamesiem, no jak. xD W tatmych czasach chyba jeszcze nie był panem lansu i narcyzmu, więc nie było chyba z nim tak źle? W ogóle Koki... XD Ten to ma pomysły, naprawdę, tylko on. xD *w sumie teraz mi to tak dziwnie pisać, wiedząc, że odszedł z KT, no ale to ff jest dobre, by powspominać czasy całej szóstki XD* Ale Jin jaki geniusz... serio, skąd on niby wiedział, co to nić Ariadny. XDD LOL. No, ale Tanaka z tym filmem zmiótł system... hahahaha, nie wiem, który głupszy jest. XD
Dobra, nie ma co, idę sobie przypominać ff dalej~ :DD