sobota, 2 listopada 2013

KAT-TUN's life - Rozdział trzeci

Rozdział trzeci, dawno napisanego opowiadania o KAT-TUN. Cóż, z takich rzeczy które powinny być powiedziane, to znowu ten rozdział był inspirowany piękną, wełnianą, czarną czapką, którą Jin nosił ostatniego zimowego sezonu, gdy jeszcze był w KAT-TUN.
Z innych rzeczy które muszą być powiedziane, to ta część kończy się tak jakby nie do końca dokończona, bo cóż... miała być do tego kontynuacja, ale zamiast tego kolejny rozdział jaki do tego powstał jest tak naprawdę rozdziałem siódmym, a rozdział czwarty, piąty i szósty nie istnieją i istnieć nigdy nie będą (myślałam o tym bardzo długo i dochodzę do wniosku, że teraz zbyt bardzo filozofuję, by napisać coś takim luźnym stylem co kiedyś, więc nie, nie napiszę tych trzech brakujących rozdziałów xDD). Uznajmy więc, że tak miało być i tak naprawdę ten rozdział jest zakończony tak jak powinien, a to że następny rozdział jest nazwany siódmym, to po prostu efekt, że jestem na filologii angielskiej i liczenie nie jest w zakresie moich kompetencji xDD
Trzecie ogłoszenie jest takie, że nie wiem dlaczego w tym rozdziale zrobiłam z Taguchiego wiecznie marudzącą na wszystko istotę. Pisałam to tak dawno, że nie mam pojęcia czym się kierowałam, a jak już kiedyś to chyba wspominałam, nie chcę nic zmieniać, bo zniszczyłoby to cały urok. Mogę go tylko szczerze w tym miejscu przeprosić xDD
Ostatnie ogłoszenie (ale wcale nie mniej istotne) jest takie, że chciałabym tą część zadedykować Harumi, dzięki której znowu zajrzałam na blogspota, a także w ogóle wzięłam się znowu za pisanie, więc po tych dwóch częściach ff o KAT-TUN, można się spodziewać (wprawdzie bardzo rzadko, ale jednak) nowych fanficków.
I to chyba tyle. Zapraszam do czytania i komentowania :)




Kat-tun’s life

Rozdział trzeci, czyli o poważnych rozmowach KAT-TUNów (nie dziwić się, takie też się zdarzają) i o tym, że wróżka prawdę ci powie… Inaczej mówiąc: co KAT-TUN robi w wolnym czasie.

            - Już drugi raz dzisiaj tutaj jemy. – zauważył Nakamaru, siadając przy stoliku w restauracji.
            - Tak? Co ty nie powiesz? – skomentował uwagę kolegi Tanaka, również siadając.
            - Co jest? Nadal jesteś zły o to, że Ueda zaprosił Akanishiego i Taguchiego do wesołego miasteczka, a ciebie nie?
            - Żebyś wiedział. Jakbym ja miał zamiar iść gdziekolwiek, gdzie dobrze miałbym się bawić, to zaprosiłbym cały zespół, a nie tylko wybranych. Ty zresztą chyba postąpiłbyś podobnie, gdybyś jakimś cudem, zamiast siedzieć dzisiaj w domu, postanowił gdzieś z kimś wyjść z własnej woli.
            - Normalnie pewnie tak. Ale w tym wypadku… No, nie wiem. To w końcu wesołe miasteczko… Jest tam dużo dzieci… Przestraszyłbyś je. – Nakamaru chciał żartując rozluźnić atmosferę, ale jedno spojrzenie towarzysza wystarczyło, by domyślił się, że to nie był najlepszy sposób.
       Do restauracji wszedł Kamenashi i od razu skierował się do ich stolika przy którym siedzieli, by przy nich usiąść.
            - ??? – Koki i Yuichi spojrzeli zaskoczeni na dosiadającego.
            - No co? Przyszedłem sobie z wami porozmawiać, spędzić trochę czasu…
            - Aaa…
            - No i to przedwczoraj… Chciałem zapytać o kilka rzeczy…
            - Do niczego między nami tamtej nocy nie doszło! – krzyknął na cały głos Tanaka z przerażeniem w oczach, tak jakby naprawdę do czegoś mogło dojść.
       Głosy w restauracji ucichły i wszyscy w napięciu patrzyli na stolik przy którym siedziała wspomniana wyżej trójka. Nakamaru jednak udało się szybko opanować sytuację.
            - Tak! To będzie super tekst. Zrobimy z tego taki hicior, że NEWSi nam już nigdy nie podskoczą. Przez następne pół wieku Japonia będzie śpiewać: „Tamtej nocy do niczego między nami nie doszło.”
       Znów zaczęły się rozmowy przy stolikach i wszyscy zajęli się swoimi sprawami.
            - Tak właściwie to się pomyliłeś. – zauważył Koki zdecydowanie ciszej – Ja powiedziałem „Do niczego między nami tamtej nocy nie doszło”, a ty „ Tamtej nocy do niczego między nami nie doszło.”
            - O, nie! No rzeczywiście! To straszne! To najgorsza pomyłka, jaką w życiu zrobiłem. A na pewno gorsza od skandalu, do którego doprowadziłbym, gdybym nie powiedział nic.
            - No, gorsza. – przyznał mu rację Tanaka, po czym wrócił do tematu – No więc, tak jak mówiłem: do niczego między nami tamtej nocy nie doszło. Więc jak jesteś w ciąży, to wszelkie wnioski o alimenty proszę pisać nie do mnie.
            - Nie o to chodzi. – powiedział Kamenashi – W tych sprawach… jakby to powiedzieć… ufam ci.
       Na te słowa Koki poczuł się dumny z siebie, natomiast Yuichi był zdziwiony.
            - Ufasz mu? Jeśli mu ufasz w tych sprawach, to albo jesteś strasznie głupi albo… jesteś strasznie głupi. Innych opcji nie ma.
            - Czy ty sugerujesz, że jestem jakimś pedofilem czy coś? – oburzył się Tanaka.
            - Nie. – zaprzeczył Nakamaru – Przecież nie mówię, że podglądasz Juniorów w kąpieli lub że podrywasz członków Hey!Say!JUMP. Tylko że podrywasz chłopców, którzy są w podobnym wieku co ty.
            - Nie martw się. – pocieszył go Koki – Ciebie nie podrywałem i podrywać nie będę. Jesteś za stary.
       Chyba nie o to chodził Yuichiemu, bo chciał się dalej kłócić, ale przerwał mu Kamenashi.
            - Nie chodziło mi o to, co się stało w barze czy później, tylko o ten żart Akanishiego. Czemu nie powiedzieliście mi niczego?
            - A jak myślisz? – zapytał retorycznie Tanaka.
            - No dobrze. Powiedzmy, że to rozumiem. Nie rozumiem jednak tego, że mimo że was to nie dotyczyło, nie zostawiliście mnie wtedy samego.
            - To źle? – zdziwił się Nakamaru.
            - Nie… Chyba nie. Ale podobno myśleliście, że powiedziano mi coś innego.
            - Niezupełnie. Chodziło o to samo. A nawet gdybyśmy wiedzieli dokładnie, i tak postąpilibyśmy tak samo. – tłumaczył Yuichi.
            - Dokładnie. – potwierdził Koki – A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko temu, to my sobie pójdziemy, bo mamy jeszcze sprawę do załatwienia. – stwierdził nagle, jakby coś sobie przypomniał.
            - Jeszcze jedno… Dlaczego tak bardzo wam zależało na tym bym nie zaczął znów palić?
            - Dlaczego?... Hmm… Nie ma konkretnego powodu. Może to dlatego, że niepalenie wiąże się z większą ilością zaoszczędzonych pieniędzy, które można wykorzystać, hmm, na przykład na postawienie kolacji przyjaciołom. Tak jak na przykład dzisiaj. A teraz wybacz, ale my lecimy. To nara. – powiedział Tanaka, wypychając Nakamaru z restauracji i zostawiając do zapłacenia rachunek za całą trójkę na głowie Kamenashiego.

* * *

            - Czy to na pewno fair? – zapytał Nakamaru, zaraz po tym jak został wypchniętym.
            - Jak chcesz możesz wrócić i zapłacić za siebie i za mnie. – zaproponował Tanaka, ale ten pomysł chyba też nie spodobał się Yuichiemu, bo ani się nie wrócił, ani nie poruszał więcej tego tematu. Po chwili natomiast powiedział.
            - A tak właściwie, to o co chodzi z tą sprawą, którą masz podobno jeszcze załatwić? Mam nadzieję, że nie masz zamiaru mnie w nic wplątywać.
            - A jak myślisz? Oczywiście, że mi pomożesz. A jeśli chodzi o samą sprawę to za niedługo sam się przekonasz.

* * *

            - Dawno nie byłem w wesołym miasteczku. – stwierdził Ueda, idąc wraz z przyjaciółmi wąską uliczką jakiegoś parku.
            - Nooom… Ja też dawno tam nie byłem. – dodał Akanishi, po czym rozmowa się urwała. Zresztą nie kleiła się ona od początku. I w ten sposób w prawie całkowitej ciszy doszli do wesołego miasteczka.

* * *

            - Że co? Oprócz tego, że chcesz mnie wciągnąć w swoje jakieś dziwne plany, to jeszcze do tego każesz mi coś wymyślać. – oburzył się Nakamaru, idąc z Tanaką ulicami Tokio.
            - Tak jakby. Jak nie chcesz to nie musisz, ale w takim razie powiedz mi najpierw, że to był zły pomysł.
            - Tego nie powiem. Ale z drugiej strony nie chcę być w to wplątany. Pomyśl sobie, jak się będą czuć, jeśli… - nagle przerwał, odwracając się nerwowo – Koki, czy ty taż masz wrażenie, że ktoś nas śledzi?

* * *

       Po przejechaniu się na karuzeli, strzelaniu do celu i zjedzeniu lodów, Akanishi, Taguchi i Ueda siedzieli w kawiarni, pijąc herbatę.
            - Szkoda, że nie ma z nami Kame, Tanaki i Maru. – stwierdził Ueda, nie zastanawiając się nad tym, że tym samym sugeruje, że nie bawi się dobrze z będącymi z nim przyjaciółmi. A przecież sam ich wybrał i zaprosił. I o ile Akanishi tak tego nie odebrał, o tyle nie spodobało się to Taguchiemu.
            - W takim razie mogłeś ich zaprosić, a nie nas.
            - Myślisz, że nie zrobiłbym tak, gdybym nie miał więcej pieniędzy do wydania. – stwierdził Ueda, nie wiedząc, że w ten sposób tylko pogarsza swoją sytuację.
       Akanishi wyczuł napięcie i zaproponował zapłacić za herbatę i ruszyć dalej.

* * *

            - Ty chyba oszalałeś?! – zauważył nagle Nakamaru, patrząc co robi Tanaka – Nie uważasz, że za dużo zapłaciłeś temu wróżbicie?
            - Nie. Za dobry kabaret można zapłacić każdą cenę. Szkoda tylko, że Kame nie ma dzisiaj w wesołym miasteczku. Jestem ciekawy jakby zareagował.
            - Nom. Ja też. Chociaż co do tego, że go dzisiaj tutaj nie ma, nie byłbym taki pewny. – mówiąc to Maru, minął stojącego naprzeciwko niego Kokiego i ruszył szybkim krokiem w tylko sobie znanym kierunku.

* * *

       Kame opuścił restaurację pół minuty po dwójce kolegów z zespołu, po tym jak tylko udało mu się zapłacić. Nie był ani zły ani zdziwiony tym obrotem spraw. Tak zapewne graliby w „papier, kamień, nożyce” i przegrałby albo on, albo Nakamaru. To, że Koki wybrał jego jako osobę do zapłaty bez żadnych gierek, świadczy tylko o tym, że chce Maru do czegoś wykorzystać. I właśnie to „coś” zaciekawiło na tyle Kamenashiego, że postanowił odnaleźć przyjaciół i pójść za nimi w odpowiedniej odległości lub inaczej mówiąc postanowił ich śledzić. Odnalezienie ich wzrokiem nie było trudne. Szybko zauważył ogoloną głowę Tanaki i dziewczęcą gestykulację i ruchu Nakamaru, które prawdopodobnie przyswoił od swoich sióstr. Zaraz też podążył za nimi.
       Spacer był całkiem przyjemny. Po chodnikach centrum Tokio tego dnia chodziło na tyle dużo osób, by zmniejszyć niemal do zera ryzyko zobaczenia go, a na tyle mało, by on mógł cały czas widzieć swoich kolegów. Tylko raz była sytuacja, w której prawie został zauważony przez tą dwójkę, a dokładnie przez Yuichiego. Najwyraźniej prócz charakterystycznych dla dziewcząt ruchów odziedziczył on również po siostrach kobiecą intuicję. Kazuya jednak w porę zauważył niebezpieczeństwo i schował się za idącego właśnie koło niego dosyć grubego chłopca (na oko dwunastoletniego, o wzroście sto dwadzieścia centymetrów i wadze czterdziestu kilogramów). O ile Nakamaru go jednak nie zauważył, o tyle chłopiec okazał się być dziewczynką i wprawdzie nie wzniosła okrzyku o gwałcie na ulicy w biały dzień, ale najwyraźniej poznała w nim gwiazdę Johnnysów i była gotowa wznieść okrzyk zgoła zupełnie inny. W takim wypadku nie było innego wyjścia jak wziąć nogi za pas i uciec z miejsca „wypadku”, nie tracąc jednocześnie swojego celu z oczu ani nie zbliżając się do nich zbyt bardzo.
       Oczywiście ucieczka przed chcącą krzyczeć dziewczynką i niedanie się złapać przyjaciołom okazało się niczym trudnym dla wspaniałego Kamenashiego (przynajmniej w jego mniemaniu). I tak idąc dalej za nimi upewnił się, że coś knują z trzech powodów. Po pierwsze nie skierowali się do domu żadnego z nich. Po drugie, Nakamaru co jakiś czas kręcił głową i wyglądał na niezdecydowanego. A po trzecie, szli do miejsca, w którym teoretycznie powinna być reszta KAT-TUN. To tylko spowodowało, że przypilnowanie tej dwójki teraz odczuwał jako swój obowiązek.
       W wesołym miasteczku było znacznie więcej ludzi, a do tego wąskie kręte uliczki, dlatego Kame musiał zmniejszyć odległość między nim, a śledzonymi. Nie był z tego zadowolony, ale całe szczęście Nakamaru (o Tanakę był spokojny) w tej chwili zajmował się tylko i wyłącznie próbą przekonania swojego przyjaciela o niesłuszności jego decyzji. Kamenashi wprawdzie nie wiedział co to za decyzja, ale miał szczerą nadzieję, że za chwilę się dowie. Po chwili jednak miał w głowie jeszcze większy mętlik, bo obaj weszli do budynku, gdzie rezydowała wróżka lub raczej wróżbita. Zaraz też wyszedł z tego dziwnego pomieszczenia dziwnie przebrany mężczyzna (zapewne jasnowidz) i ruszył przed siebie, tak jakby nie miał zamiaru wracać do swojego miejsca pracy przynajmniej przez pół godziny. Dopiero po nim wyszli Yuichi i Koki, jednak ci stanęli przed drzwiami i zaczęli nad czymś dyskutować. Kamenashi natomiast nie mógł oderwać wzroku od oddalającego się wróżbity. Nawet gdy tamten zniknął już z zasięgu wzroku, nadal patrzył w tamtym kierunku. Późniejsze próby Kazuyi, by przypomnieć sobie na co właściwie się tak zapatrzył okazały się daremne. Czy był to rollercoster, którym tak bał się jeździć, czy śliczna, długonoga, farbowana blondynka przechadzająca się samotnie, czy może mały stawik, który to właśnie kilka minut temu zdradził Maru, że za nimi idzie. Sam obiekt zapatrzenia nie był aż tak ważny, za to istotne było to, że przez to zapatrzenie wpadł. I to jeszcze bardziej niż początkowo myślał.

* * *

            - Po co Kokiemu pocztówka z Tokio? – zdziwił się Ueda, czytając maila, którego przed chwilą dostał – I to jeszcze kupioną akurat w tym sklepie po drugiej stronie wesołego miasteczka? I co? Piszę jeszcze bym nie narzekał, tylko poszedł Aleją Kaczora Donalda, bo tamtędy jest najkrócej. Czy tamtędy przed chwilą nie szliśmy?
            - Nie wiem. Nie znam się na ulicach w tych disneylandach. – od niechcenia powiedział Taguchi, ponieważ szczerze nie był zadowolony z tego, że mieliby się wrócić.
            - „W tych disneylandach”? Myślałem, że mamy w Japonii tylko jeden Disneyland. I do tego tak mało wyróżniający się, że i tak wszyscy nazywają go wesołym miasteczkiem. – powiedział Ueda, po czym dodał – Nie wiem jak wy, ale ja jednak pójdę tą aleją o której pisał Tanaka, nawet jeśli to nie jest możliwe, by się dowiedział o tym, że szedłem inną. A wy jak? Idziecie ze mną?
       Jin zgodził się, nic przy tym nie powiedziawszy, natomiast Taguchi mruknął coś o tym, że przecież Tanaka i tak nie mógłby im nic zrobić nawet gdyby się dowiedział, po czym poszedł za nimi.

* * *

       Od jakichś pięciu minut szli aleją Kaczora Donalda, gdy nagle Ueda zatrzymał się i zawołał:
            - O! Wróżka!
            - ??? – Jin i Junno nie kryli zdziwienia.
            - Denerwujesz się wizytą w sklepie z pocztówkami? – zdziwił się Taguchi.
            - Co? Oczywiście, że nie! Co to za pytanie? – nie zrozumiał go Ueda.
            - Nie pamiętasz? Mówiłeś, że widzisz wróżki tuż przed naszym pierwszym występem. – przypomniał mu Akanishi – Myśleliśmy, że się wtedy denerwowałeś dlatego porównywałeś fanki ze światełkami będące na widowni do wróżek.
            - Nie, nie dlatego. One po prostu wyglądały jak wróżki. – próbował wytłumaczyć Ueda, po czym wrócił do setna sprawy – A w tej chwili mówię o budynku z tablicą i napisem „Wróżka”.
            - No, przecież przechodziliśmy koło niego pół godziny tem… - zaczął mówić Taguchi, ale umilkł spojrzawszy o budynek o którym mówił Ueda.
       Wszyscy stali w ciszy zszokowani. Pierwszy odezwał się Jin.
            - Czy to na pewno o nas chodzi? Może o innego Akanishiego, Taguchiego i Uedę.
            - Raczej nie. – stwierdził Junno wciąż patrząc na napis pod słowem „Wróżka”, gdzie napisane były ich imiona – To zdanie jest przerażające: „Wejdźcie i dowiedzcie się prawdy.”
            - Nie byłoby to takie przerażające, gdyby tam nie było naszych nazwisk. – zauważył Akanishi.
            - W sumie jestem ciekawy, co powie ta wróżka. Może chociaż dowiemy się skąd zna nasze nazwiska i wie, że dzisiaj tutaj jesteśmy. Idziecie ze mną? – zaproponował Ueda.
            - Czemu nie? – zgodził się Jin – I tak nie mam nic lepszego do roboty.
            - Dobra. Tylko pilnujmy, żeby nie stracić przez to niepotrzebnie zbyt dużo kasy. – odpowiedział Junno.
       Cała trójka weszła do środka. Przy otwieraniu drzwi dał się słyszeć cichy dźwięk dzwoneczka zawieszonego nad wejściem. Zaraz po tym jak weszli do pomieszczenia, które najwyraźniej miało być poczekalnią z drzwi naprzeciwko wyszła kobieta w długiej sukni, dość wysoko jak na swoją płeć.
            - Czekaliśmy na was. – powiedziała słodkim głosem, otwierając szerzej drzwi i gestem zapraszając do środka.
       Weszli za kobietą do nadmiernie przystrojonego pomieszczenia. Panował tam półmrok; światło dawały jedynie zapalone świece. Na środku przy niskim stoliku na podłodze siedział mężczyzna w stroju, który od razu przywodzi na myśl Indie. Obok, a raczej nieco z tyłu stała druga kobieta. Podobnie jak ta co ich tu wprowadziła miała na sobie długą suknię.
            - Witajcie. – odezwał się mężczyzna głosem pozbawionym emocji – Siadajcie.
       Usiedli. Tamten natomiast kontynuował.
            - Jestem Kiko, wróżbita z Delhi. Moją specjalizacją jest przewidywanie przyszłości związanej z pieniędzmi i życiem codziennym. W odkrywaniu przed ludźmi ich przyszłego losu pomagają mi te dwie damy. Ta – tu wskazał na tą którą zobaczyli pierwszą – to wróżka przyjaźni. Nazywa się Chiyui i nic związane z przyjaźnią się przed nią nie ukryje. Chcecie wiedzieć, jak wiele warci są wasi przyjaciele, czy nie obgadują was za plecami lub czy naprawdę myślą to co mówią; wystarczy się spytać, a wróżka przyjaźni na te pytania odpowie. Natomiast ta – tu wskazał na drugą kobietę – to wróżka miłości. Mówcie jej Yazuka. Pytania związane z tym pięknym uczuciem kierujcie do niej.
            - Miło nam. – powiedział Akanishi lekko skinąwszy przy tym głową – Ja jestem Jin Akanishi, to jest…
            - Nie trzeba. – przerwał mu wróżbita – Znamy wasze imiona i nazwiska. Wiemy o was więcej niż możecie sobie to wyobrazić. Nie wiemy jedynie o co chcielibyście zapytać.
            - No to może na początek, przede wszystkim – przemówił znowu Jin – chcielibyśmy spytać, ile będzie nas kosztować zadawanie pytań.
            - Zadawanie? Nic. – stwierdził Kiko tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
            - Nic? – zdziwiła się cała trójka.
            - Ależ oczywiście. Zadawanie pytań jest całkowicie darmowe.
            - To znaczy, że możemy zapytać o wszystko całkowicie za darmo, a wy na wszystko odpowiecie?
            - No, niezupełnie.
            - ???
            - Nie odpowiadamy na pytania związane z polityką, z hazardem i końcem świata.
            - Aaaa…
            - Więc możemy zadać już pierwsze pytanie? – napalił się już Akanishi
            - Tak właściwie to będzie już wasze czwarte pytanie, ale owszem możecie zacząć zadawać pytania o rzeczy bardziej istotne.
            - No więc ja zacznę. – kontynuował Jin – Skąd znacie nasze nazwiska i skąd wiedzieliście, że dzisiaj tutaj będziemy? Gdzie tutaj są kamery i ile zapłaciła wam nasza agencja, by mogła to sfilmować? I jeszcze jedno pytanie. Ile my za to dostaniemy? Bo jeśli dużo, to jesteśmy skłonni udawać jakbyśmy naprawdę poszli do wróżki i nic nie wiedzieli o żadnych kamerach.
       Taguchi i Ueda spojrzeli po sobie z lekka przestraszeni. Widać było, że nie pomyśleli o tym, że to wszystko może być z góry ustawione. Natomiast wróżbita zaczął się głośno śmiać, a po chwili dołączyły do niego dwie wróżki.
            - Akanishi-san, – odezwała się wróżka przyjaźni – czy to na pewno dobrze, że wszędzie szukasz pułapki? Czy twoi przyjaciele z agencji na pewno zasługują na taki brak zaufania? Pomyśl o tym jakby się poczuli, jeśliby to usłyszeli. Pamiętasz? Niedawno zrobiłeś brzydki kawał jednemu z przyjaciół. On nie podejrzewał nikogo o złe zamiary, ponieważ sam nie zrobiłby czegoś takiego przyjacielowi. Czy to nie znak, by przestać być mniej złośliwym, a przez to mniej się denerwować, szukając wszędzie pułapek? Zastanów się nad tym Akanishi-san. Może czas zmienić trochę swoje postępowanie.
            - Skąd wiesz o tamtym żarcie? Wiedziały o nim tylko najbardziej zaufane osoby. – zdziwił się Akanishi.
            - Wiem więcej o tamtej sprawie niż ci się wydaje. Wiem nawet jak czuł się wtedy twój przyjaciel, kiedy topił swoje smutki w alkoholu i prawie został zmolestowa…
            - Wystarczy. – gwałtownie przerwała Chiyui wróżka miłości.
       Chwila ciszy.
            - Ano… Nie mówmy o rzeczach nieprzyjemnych. To zakłóca wszechobecną miłość – dodała po chwili.
            - Masz rację. – rzekł Kiko – Więc przejdźcie teraz do zadawania pytań albo opuście to miejsce, jeśli nie chcecie wiedzieć.
            - Hmm. Więc może… - zaczął na głos zastanawiać się Jin – Może… co teraz porabiają nasi przyjaciele Kame, Tanaka i Maru?
       Cisza.
            - Cóż, więc… skoro to przyjaciele, to chyba twoja działka Chiyui-chan. – odezwał się pierwszy wróżbita.
            - Moja? – zdziwiła się wróżka przyjaźni – Tak, w sumie… to tak.
       Cisza.
            - Więc skoro to twoja działka to może byś coś na ten temat powiedziała. – zdenerwował się Kiko.
            - Ach, tak. Oczywiście. Przepraszam. Tak więc… yyy… oni… Gdzie jest moja czarodziejska kula? Ach, tutaj. No więc, co ja tu widzę… - Chiyui zajrzała w czarodziejską kulę – Wszyscy są w domu Tanaki Kokiego i dobrze się bawią. O właśnie mówią, że lepiej byście zrobili jakbyście poszli tam niż do wesołego miasteczka, bo oni na pewno lepiej się bawią niż wy.
            - Zadzwonię do nich i powiem, że też się dobrze bawimy. – powiedział Akanishi wyjmując telefon i wykręcając jeden z numerów do trójki nie będących z nimi przyjaciół.
            - Dobrze. To my w tym czasie zaparzymy wam herbaty. – powiedziała wróżka Chiyui, pociągając za sobą Yazukę.
       Trójka odwiedzająca wróżbitę była zaskoczona uprzejmością wróżek, ale jeszcze bardziej tym, że pod pierwszym numerem nikt się nie odezwał.
            - Czemu ten idiota Koki nie odbiera?! – powiedział Akanishi, wybierając numer do drugiego przyjaciela. Podczas gdy wróżki przeszły do pomieszczenia w głębi budynku i najprawdopodobniej robiły herbatę, wróżbita uważnie obserwował trójkę klientów i łapał każde ich słowo.
       Następny kolega Akanishiego odebrał jednak telefon.
            - O cześć Nakamaru. Słyszałem, że macie u was imprezę. – zaczął Jin nawet nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z drugiej strony – To prawda? – chwila przerwy podczas której Yuichi dał odpowiedź – Rozumiem. Czemu my nic o tym nie wiemy? … Ach, dopiero niedawno to postanowiliście… Rozumiem… Czemu Koki nie odebrał? … Jak to czy w ogóle do niego dzwoniłem? Oczywiście, że dzwoniłem. Jakbym nie dzwonił to bym się nie pytał dlaczego nie odebrał, ne? … Aha… Co właściwie robicie? … No, że się dobrze bawicie to ja już wiem, pytam dokładniej… Co? Oglądacie film? … Co to był za hałas? … No, cześć Kame… Że niby Maru podawał ci telefon i wtedy on upadł? … Rozumiem. Tylko następnym razem, jak będziesz chciał komuś wmówić, że telefon ci upadł przypadkiem, to nie wydzieraj się wcześniej, tu cytat: „Oddaj ten telefon do cholery!” … Co? Nie tak mówiłeś? Może… Co to za dziwne odgłosy? … Aaa, wyszedłeś na zewnątrz… Koki głośno słucha muzyki? Coś cicho dzisiaj, bo nic przez telefon nie słyszę. Normalnie poszedłbyś dwie ulice dalej, a ja przez telefon mógłbym rozpoznać słowa piosenki… Ściszył, jak usłyszał, że dzwonię do Nakamaru? … Rozumiem… Chcesz kończyć? … Co? Nie chcesz marnować więcej czasu, który mógłbyś spędzić na zabawie? No, ale czekaj, co wy dokładnie w końcu robicie? … Co? Nie rozłączaj się! – połączenie się urwało.
            - Zadzwoń jeszcze raz. – zaproponował Ueda.
       Jin pokręcił głową.
             - Kamenashi powiedział, że wyłączą teraz telefony, by nic już nie przeszkadzało im w zabawie.
            - ???
            - Nie patrzcie tak na mnie. Tylko powtórzyłem to, co mi powiedziano.
       Wszyscy pokiwali głowami ze zrozumieniem.
            - Czyli wróżka miała rację. – zauważył Ueda po chwili.
       Znowu kiwnięcie głowami.
       Do pomieszczenia wróciły wróżki niosąc herbatę w plastikowych kubkach.
            - Przepraszamy, że nie przyniosłyśmy herbaty w zastawie, ale niestety Yu… yyy… to znaczy Chiyuia stłukła ją dzisiaj rano. – powiedziała Yazuka wchodząc.
            - Przepraszam. – odezwała się Chiyuia ze skruchą w głosie.
            - Nie mogłaś przewidzieć tego i temu zapobiec.
       Chiyuia pokręciła głową.
            - To przeznaczenie. Od tego nie da się uciec.
        W trzech parach oczu można było ujrzeć przerażenie.
            - Czyli nawet jeśli teraz dowiemy się, co nasz czeka w przyszłości, to i tak nie będziemy mogli temu zapobiec? – dociekał Akanishi.
            - Nie. Nic nie da się zrobić. – odpowiedział Kiko.
            - A co nas ma złego spotkać? – chciał mimo wszystko wiedzieć Taguchi.
            - Życie ludzkie pełne jest niebezpieczeństw, więc i was one nie ominą. Będą to małe nieszczęścia takie jak np. to że Ueda-san wpadnie dzisiaj do stawu, który znajduje się tutaj w wesołym miasteczku, jak również większe, jak wasza śmierć, np…
            - NIE!!! – krzyknęli razem Ueda i Akanishi.
            - Coś nie tak? – spytał się ich Taguchi.
            - Nie chcemy wiedzieć, jak umrzemy. – wytłumaczył mu Akanishi, po czym spytał wróżbity Kiko – Może lepiej powiedz mi co będzie najmodniejsze w… hmm… w najbliższy sezon zimowy.
            - Czapka z wielkim pomponem. – odpowiedział tamten bez zastanowienia.
            - No. I tyle nam wystarczy z naszej przyszłości. To by było wszystko. Do widze… - nie dokończył Jin, bo Kiko mu przerwał.
            - Nie tak szybko. A zapłata?
            - ??? – wszyscy trzej klienci byli zaskoczeni.
            - No, ale mówił pan, że zadawanie pytań jest za darmo. – nieśmiało przypomniał Ueda.
            - Zadawanie tak. Ale nie odpowiedzi na nie. Za każdą odpowiedź, płaci się tysiąc jenów. A teraz je policzmy. Yazuka masz ich listę?
       Yazuka podała mu zapisaną kartkę.
            - Pierwsze pytanie było o koszt zadawania pytań. Drugie o to czy możecie już zadać pierwsze pytanie – i tak dalej wymieniał wróżbita aż doszedł do – Dziesiąte o czapkę z pomponem, tzn. najmodniejszą rzecz najbliższej zimy. Z tych dziesięciu pytań nie odpowiedzieliśmy tylko na to, co złego się wam przydarzy, ale ponieważ zacząłem na nie odpowiadać więc i tak należy się pięćset jenów. A więc mamy dziewięć razy tysiąc plus pięćset to…
            - Dziewięć tysięcy pięćset jenów. – podpowiedziała mu Chiyui.
            - Właśnie. Dziewięć tysięcy pięćset jenów.
       Akanishi, Taguchi i Ueda złożyli się i dali wróżbicie wyznaczoną sumę. Gdy wychodzili słychać było, jak Taguchi wyrzucał Jinowi pytanie o sezon zimowy.

1 komentarz:

  1. Omg, najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem w stanie uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę. XD W sensie, że KT jest (było?) na tyle specyficzne, by iść do wróżki i w ogóle... Oni są nieobliczalni, naprawdę. XD I wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że trójka z nich jest też na tyle mało rozumna, by nie skumać, że zadawanie pytań to nie to samo, co odpowiedzi na te pytania... Ale o czym ja piszę, że niby spodziewałam się od nich logicznego myślenia? Nie no, co to, to nie! XDDD
    W ogóle zakładam, że to jest jakiś kawał Tanaki? Bosh, ten to też ma kosmiczne pomysły... W ogóle, niby Jin jest tu tępakiem (XDD), ale Tanaka to taki głupi po prostu jest. Ja nie wiem, jak Maru z nim wytrzymuje, serio... Na jego miejscu to bym uciekała od niego jak najdalej, tym bardziej, że to Maru wydaje się najmądrzejszy z nich, czego dowodem jest to, że nie dopuścił do skandalu. xD
    No i Kameś jako prześladowca, hahaha... Ja nie wiem, jak on mógł dać im się złapać. Ale to na pewno przez tę blondynkę, nikogo na ładny staw nie nabierze. XD Poza tym tak to do niego pasuje - wspaniały Kame... Ach, te pierwsze zaczątki narcyzmu i samouwielbienia~ :D
    Kocham ich~~ <333 A rozmowa Jina przez telefon - bezcenna, hahaha, leżałam, zresztą na całym odcinku leżałam, oni są cudni po prostu~~ XDDD

    OdpowiedzUsuń