poniedziałek, 13 lipca 2015

W święta nikt nie powinien być sam - Rozdział siódmy, część 1

A/N: Jeśli czegokolwiek mnie kiedykolwiek EXO nauczyło to tego, że święta Bożego Narodzenia można świętować o każdej porze roku.

Hey! Say! JUMP Christmas Special
„W święta nikt nie powinien być sam”






Rozdział 7
20:00 – 22:00

Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 20:00, niedaleko Tokyo Tower

            - To naprawdę ty! – oznajmił trochę głośniej niż powinien Inoo, gdy całą trójką byli tuż przy osobie, którą przez jakiś czas obserwowali.
            Obserwowany chłopak podskoczył, jakby złapany na gorącym uczynku i szybko stanął na prostych nogach twarzą do Inoo.
            - Hej, chłopaki! Co tu robicie? – przywitał się pośpiesznie Yuya, na co Inoo jeszcze bardziej zmarszczył brwi.
            - Stoimy...? A ty? Co tu robisz?
            - Też stoję? – niepewnie odpowiedział Yuya.
            - A przed chwilą co robiłeś? – chciał wiedzieć Inoo.
            - Kucałem? – A gdy Inoo ciągle patrzył na niego, jakby spodziewał się rozwinięcia myśli, dodał: – Na pewno nie chciałem ukraść tej różowej bombki z napisem „Tokyo”. Kto chciałby ukraść bombkę? Ha ha. To byłoby dziwne, no nie? – Po tym zaśmiał się sztucznie.
            - Jeśli miałbym jednym słowem opisać twoje zachowanie teraz, to zdecydowanie nazwałbym je „dziwnym” – skomentował Inoo.
            - No nic nie poradzimy – wtrącił się Chinen, tonem jakby zaistniała sytuacja w ogóle go nie dziwiła. – Trzeba gdzieś siąść i to obgadać. Widziałem tu niedaleko całkiem przytulny mały bar z takoyaki. Pójdziemy tam, zjemy co nieco, a Yuya nam opowie co ma do opowiedzenia, a później w ramach podzięki za poradę psychologiczną, zapłaci za to co zjemy. Co wy na to?
            Nie czekając na odpowiedź, Chinen pociągnął Yuyę za ramię i razem ruszyli w stronę wspomnianego baru, a Inoo z Daikim po wzruszeniu ramionami poszli zaraz za nimi.
            - Wiesz co? – stwierdził Inoo do Daikiego, ale na tyle głośno, by Chinen też go słyszał. – Zawsze myślałem, że Chinen jest taki niski z powodu braku snu w dzieciństwie. Teraz stwierdzam, że to nieprawda. Był po prosty zbyt skąpy, by płacić za dodatkowe jedzenie, gdy był głodny. Teraz zresztą niewiele się zmieniło.
            Chinen gwałtownie się zatrzymał na te słowa, odwracając się, by wysłać Inoo mordercze spojrzenie. Inoo i Daiki też się zatrzymali, a nawet cofnęli o krok, ale Chinen po chwili powrócił do pogawędki z Yuyą, tak jakby nic się nie stało.
            - Ja na twoim miejscu już bym się bał – stwierdził po jakiejś minucie Daiki, chowając do kieszeni telefon, gdy byli już niemal przed samymi drzwiami baru.
            - Y? Czemu? – zapytał mało inteligentnie Inoo.
            - Jeśli Chinen nie zemścił się od razu, to tylko znaczy, że zrobi to później. Jak najmniej będziesz się tego spodziewać – ostrzegł go cicho Daiki przepuszczając w drzwiach.
            Inoo próbował się roześmiać.
            - A co może mi zrobić? Wepchnąć mnie w zaspę? – Inoo krótko się zaśmiał, po czym dodał: – Zrzucić ze sceny na koncercie? Pomalować mi włosy na różowo, jak w czasie trasy koncertowej będziemy zparowani do spania razem w pokoju? Wypaplać kilka sekretów przed kilkoma tysiącami fanek…? – Tu spojrzał w stronę Chinena, który był już na drugim końcu baru, gdzie z Yuyą udało im się znaleźć jakieś wolne miejsca i teraz machał wesoło w ich stronę. – A może zacząć już teraz od zatrucia mi mojego jedzenia…
            - Myślę, że za bardzo dramatyzujesz – stwierdził Daiki, przewracając oczami. – Przecież ja żartowałem.
            - No ja też. – zaśmiał się Inoo i razem ruszyli, by dołączyć do przyjaciół.
Nic już po tym nie dodał i razem zasiedli do stolika, a po jakimś czasie Yuya poszedł złożyć za nich wszystkich zamówienie. Dopiero wtedy, gdy Daiki i Chinen rozmawiali o czymś niezobowiązująco, a Inoo przyglądał im się bez słowa, jego wzrok na chwilę spotkał się z tym Chinena i młodszy z nich uśmiechnął się ciepło. Za ciepło.
Inoo przełknął głośno ślinę.

  
Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 20.15, restauracja niedaleko Tokyo Tower.

Daiki przez długi czas patrzył z niedowierzaniem na Yuyę, jakby się zastanawiał czy się przesłyszał. W tym momencie wiele by oddał, by jednak okazało się, że ma problemy ze słuchem.
Jedno spojrzenie na czerwonych od śmiechu Inoo i Chinena wystarczyło, by wiedzieć, że z jego słuchem musi być wszystko w porządku.
- Nie wiem, kto jest w tym wszystkim głupszy. Yuya, bo zgodził się na ten zakład, jego przyjaciele, bo nie przewidzieli, że ten idiota naprawdę może chcieć to zrobić, czy wy, bo śmiejecie się z tego, a przecież Yuya mógł wylądować na komisariacie - skomentował chłodno Daiki, co tylko wywołało jeszcze większą salwę śmiechu wspomnianej na końcu dwójki. - No dobra, już się nie zastanawiam. Dostałem odpowiedź.
Nikt nawet nie zwrócił uwagi na pełne oburzenia: "Ej, nie jestem idiotą" Yuyi, a Daiki z podniesionymi brwiami obserwował, jak Inoo próbował odkaszlnąć ślinę, ktorą się zakrztusił.
Gdy Inoo wyglądał tak, jakby znowu mógł mówić i już otwierał usta, by z tego skorzystać, przerwał mu Daiki.
- Jeśli masz zamiar próbować mi wmówić, że ten wybuch śmiechu nie był dowodem twojej głupoty, to po prostu tego nie rób. Nic tym nie osiągniesz.
Inoo zamknął usta i zmarszczył brwi.
- Masz wątpliwości, co do moich zdolności przekonywania? - nie mógł uwierzyć Kei.
- Mam wątpliwości, co do wszystkiego co jest z tobą związane. I ty też byś miał gdybyś wziął pod uwagę, że jesteś uważany za tego inteligentnego w zespole, a jednocześnie trochę się posłuchał - stwierdził Daiki, jednocześnie kończąc wypowiedź długim westchnieniem i po dłuższej chwili podczas której, Inoo ponownie zaczął chichotać i wymieniać jakieś uwagi szeptem z Chinenem, dodał: - To co robimy?
Inoo i Chinen przerwali swoją przyciszoną rozmowę w pół zdania, a Yuya podniósł głowę wyczekująco.
- Jak to co? - zaczął Kei wesoło.
- Pomożemy ukraść Yuyi bombkę! - dokończyli chórkiem Chinen i Inoo z szerokimi uśmiechami, na co w oczach Yuyi pojawiły się iskierki nadziei, a Daiki wyglądał jakby właśnie tą nadzieję stracił.
- Naprawdę? - spytał Yuya, patrząc na dwójkę kolegów z zespołu, tak jakby zawdzięczał im życie.
- Oczywiście, że nie. - powiedział poważnie Kei, na co cała pozostała trójka zmarszczyła brwi, każdy z innego powodu. Jednak to Chinen był tym, który skomentował to pierwszy.
- Nie? - zapytał krótko.
- Nie. - A gdy Chinen nadal nie wyglądał na przekonanego, dodał poważnie: - Daiki ma racje, Yuya już raz chciał ukraść bombkę. To wystarczający powód, by nie przeginać z żartami.
Ten argument chyba przekonał Chinena, bo już tego nie skomentował.
Yuya natomiast wyglądał na zranionego.
- Mam wrażenie, że podwójne chcecie mnie obrazić - zaczął obrażonym tonem. - Po pierwsze tym, że mówicie o tej całej akcji z bombką, jakby to był najgłupszy pomysł na jaki kiedykolwiek wpadłem, co by świadczyło o tym, że z wiekiem zaczynam się zachowywać coraz bardziej nieodpowiedzialnie. A po drugie mówicie to na głos, co sugeruje, że uważacie, że nie jestem w stanie was zrozumieć...
Cała trójka przez moment patrzyła na niego zszokowana, co tylko zdawało się jeszcze bardziej rozwścieczyć Yuyę. Dlatego Inoo szybko zmienił swoją minę na bardziej neutralną i powiedział:
- To "chcemy" w "chcemy cię obrazić" to chyba jednak za dużo powiedziane.
- Tak samo jak to, że to jest twój najgłupszy pomysł. Zapewniam cię miałeś mnóstwo głupszych pomysłów! A ten nie był nawet do końca twój! - dodał entuzjastycznie Chinen z szerokim uśmiechem na ustach, który znikł tylko na ułamek sekundy, gdy Daiki i Inoo w tym samym czasie kopnęli go pod stołem.
- Tak, dzięki - stwierdził ironicznie Yuya. - Czuję się o niebo lepiej. Idę do toalety. - Z tymi słowami gwałtownie wstał i skierował się we wspomnianym kierunku.
Gdy Yuya wrócił do stolika pięć minut później siedział tam już tylko sam Daiki.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 20:30, duży dom w Tokio, pokój

            - Co się dzieje? – spytał Yamada z szeroko otwartymi oczami obserwując scenę, która rozgrywała się przed jego oczami.
            O ile Ryosuke był przyzwyczajony do tego, że Keito płacze z byle powodu i nie zdziwił się, gdy ten rozpłakał się po tym jak Yamada opowiedział o tym jak źle czuje się w rodzinnym domu, to jednak nie był w stanie pojąć tego co widział teraz.
            - Witamy w klubie fanów Okajimy! – stwierdził wesoło Hikaru, wchodząc do pokoju z tacą w ręce po tym jak dwie minuty wcześniej wyszedł po sok, gdy Keito po raz kolejny tego dnia się rozpłakał. – Proszę – dodał, wciskając w rękę Yamady szklankę z sokiem, po czym opadł na krzesło przy biurku i uśmiechnął się szeroko widząc minę kolegi. – Jeszcze nie jesteś fanem? Nic nie szkodzi. Zaraz cię jednym zrobimy!
            - Co? – Yamada wydawał się nie nadążać za tokiem myślenia Hikaru. Ani za czymkolwiek co działo się w tym domu, by być bardziej precyzyjnym.
            Ryosuke wiedział jedynie, że gdy skończył opowiadać, dlaczego wydaje się być taki zdołowany, to Keito zaczął płakać a Yuto go przytulił. Wtedy też najwyraźniej Yuto przypomniał sobie, że Keito ma straszne łaskotki i bez litości zaczął go łaskotać. W ciągu pół minuty przerodziło się w to bójkę na poduszki między tą dwójką, a teraz wychodziło na to, że Yuto gonił po całym pokoju Keito, ciągnąc za sobą swoją kołdrę. Yamada patrzył na to wszystko z boku i starał się nie stać im na drodze, bo nie sądził by go w tym momencie zauważyli. Chyba jednak się mylił, bo po paru sekundach Yuto się zmęczył i zatrzymał, by zwrócić się do Hikaru.
            - Możesz mi przypomnieć jeszcze raz dlaczego ja się z tobą w ogóle przyjaźnię? – stwierdził, biorąc dwie szklanki z sokiem z tacy i jedną z nich podając Keito.
            - Bo jestem wspaniałym Hikaru Yaotome. – Po tym jak większość spojrzeń jakie otrzymał wyrażała niedowierzenie wymieszane z rozbawieniem, szybko dodał: - …który przyniósł nam wszystkim sok i niczego po drodze nie stłukł i nie rozlał…?
            Yuto dopiero po chwili to skomentował.
            - Dobry argument nie jest zły…
            - I o! – Nagle Hikaru coś sobie przypomniał. – Mam dla ciebie prezent!
           - A czy nie mówiłeś, że zostawiłeś wszystkie prezenty u… - tu przerwał, bo nie wiedział czy to dobry pomysł, by wspominać o Yabu i jeszcze przypominać Hikaru o tym, że przecież miał u niego nocować.
            - Bo zostawiłem. Ale odebrałem dzisiaj prezent dla tego mojego zdrajcy i skoro nie mogę z oczywistych względów dać go jemu, to daję go tobie! – Z tymi słowami Hikaru, podarował Yuto dużą reklamówkę, która do tej pory leżała sobie gdzieś obok biurka.
            - Bardzo… subtelnie zasugerowałeś, że nie kupowałeś tego prezentu z myślą o mnie. – Yuto niby wyciągnął ręce, by odebrać pakunek, ale zrobił to bez przekonania. - Poziom mojej radości sięga… – tu przerwał, jakby zastanawiał się czy użyć sarkazmu czy wprost powiedzieć co o tym myśli, co skończyło się, tupnięciem nogi i długim jękiem. – Ej, no, Hikaru, to nie fair! Ty i Yabu jesteście przyjaciółmi od lat, nie możecie tak tego zniszczyć w jeden wieczór…
            - Popołudnie. – poprawił Hikaru.
            Yuto przewrócił oczami.
            - W jedno popołudnie. I niby jak mam się niby czuć odbierając ten prezent – mówiąc to zajrzał do reklamówki. – Ja nawet nie interesuję się piłką nożną.
            - Nieprawda. Interesujesz się – odpowiedzieli chórkiem Yamada z Keito.
            Yuto obdarzył ich ostrym spojrzeniem, takim że obaj umilkli.
- Nie pomagacie. W każdym razie miałem na myśli, że nie powinieneś od tego uciekać. Prędzej czy później, będziesz musiał spotkać się z Yabu. I pomyśl, co będziesz czuć jak go zobaczysz.
Hikaru rzeczywiście zaczął rozważać słowa przyjaciela, choć po minie Yuto można było wyczytać, że ten nie spodziewa się, że Hikaru go posłucha. Ale być może właśnie dlatego go posłuchał. W każdym razie spoważniał i zmarszczył brwi, gdy wyobraził sobie jak jutro spotyka Yabu. Poczuł falę złości na samą myśl, ale również coś więcej. Próbując bardziej rozszyfrować swoje emocje znalazł tam trochę smutku, rozczarowania zachowaniem ich obu, ale również nadziei, że to jednak Yabu tym razem go pierwszy przeprosi. A on tych przeprosin nie przyjmie... Przynajmniej nie od razu… Kogo on oszukuje? Przecież zaraz mu się rzuci na szyję.
Tak czy tak, w takim wypadku przydałby mu się ten prezent.
- Nie lubię jak myślisz bardziej rozsądniej i doroślej niż ja – stwierdził, zabierając od Yuto reklamówkę, którą ten niezręcznie trzymał i wywołując u niego westchnienie ulgi.
- Myślę, że powinieneś do niego zadzwonić – zaproponował Nakajima, biorąc z ziemi kołdrę, którą tam sam zostawił i zanosząc ją na łóżko. – Im wcześniej sobie to wyjaśnicie, tym lepiej.
- W sumie to ja już wolę jak myślisz rozsądnie i dorośle. A ten pomysł zdecydowanie nie należy do tych dobrze przemyślanych. Czy już nie pamiętasz kogo to była wina, że w ogóle się pokłóciliśmy? – zaprotestował Hikaru, kiedy odstawił reklamówkę na miejsce z którego niedawno ją wziął.
- Oczywiście, że pamiętam – stwierdził Yuto. - Uświadomiłeś sobie, że Yabu od lat kupuje więcej rzeczy Inoo niż tobie, bo cóż, Yabu jest jedyną osobą która dostaje od Inoo prezenty częściej niż na swoje urodziny czy Boże Narodzenie. I to tylko dlatego, że na tym polega ich przyjaźń. Jest lakoniczna. Nie muszą prowadzić godzinnych rozmów, by dowiedzieć od siebie to czego chcą się dowiedzieć. Wystarczy krótka wymiana zdań lub prezent. I wypad raz na pół roku. Ty i Yabu spędziliście ze sobą pół swojego życia i podczas tego czasu nie zamknęliście się nawet na moment, a i tak nie przekazałeś Yabu tak prostej wiadomości, że właściwie to chciałbyś od czasu do czasu dostać coś w zamian.
- Nie wiem czy próbujesz mi przekazać, że właściwie to kłótnia była moją winą, czy stwierdzić, że moja przyjaźń z Yabu od początku była bez przyszłości.
Yuto wciągnął głęboko powietrze.
- Nie. Próbuję ci powiedzieć, że powinieneś teraz zadzwonić. Nie oszukujmy się i tak pierwszy go przeprosisz…
- Nie, nie zrobię tego. Nie tym razem – nie zgodził się z Yuto Hikaru.
- Taa, jasne… W każdym razie spróbuj z nim porozmawiać. Nie wiem, chociaż powiedz mu, że tym razem go pierwszy nie przeprosisz. Znając Yabu, to tego że to ty jesteś zawsze tym, co przeprasza pierwszy też jeszcze nie zauważył. Zresztą... - dodał po chwili, gdy nikt nie skomentował jego wypowiedzi - ... jak ty nie zadzwonisz to ja to zrobię i...
- Dobra, dobra, zrozumiałem - przerwał mu Hikaru. - Ale jak znowu się pokłócimy to będzie twoja wina.
Yuto spojrzał mu poważnie w oczy.
- Biorę to na siebie. Ale jestem pewny, że nic takiego nie będzie mieć miejsca.
Hikaru głośno przełknął ślinę. W sumie wolałby, żeby Yuto żartował. Łatwiej byłoby mu wszystko odkręcić i uniknąć dzwonienia. Jednak przed poważnym Yuto nie było ucieczki.
- Dzwonię. - poinformował wszystkich obecnych Hikaru, co było o tyle niepotrzebne, że nie miał zamiaru wychodzić z pokoju, a co za tym idzie wszyscy widzieli co robi.
Wyjął telefon i drżącymi palcami wybrał z listy kontaktów imię Yabu. Zanim jednak przyłożył głośnik do ucha, wziął szybki głęboki oddech. Gdy w końcu odważył się podnieść telefon w zasięg słyszenia, usłyszał tylko sygnał zajętego połączenia.
Hikaru nie wiedział czy czuć ulgę, czy zdenerwowanie. Stwierdził, że z decyzją na to co powinien czuć poczeka aż wykona jeszcze jedno połączenie, jednak na inny numer. Po chwili znowu usłyszał sygnał zajętego połączenia.
Teraz już wiedział, że jest wściekły na Yabu.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 20.35, restauracja niedaleko Tokyo Tower.

- Nie mogę uwierzyć, że to robimy - stwierdził Inoo kilkanaście minut po opuszczeniu restauracji, trzymając w dłoniach dziwny pakunek.
- Wiem, Inoo, wiem. Robienie dobrych uczynków to dla ciebie coś zupełnie nowego. Może powinieneś o tym napisać książkę?
- Wspaniały pomysł! - zgodził się z nim starszy z nich z udawanym entuzjazmem. - A w niej cały rozdział poświęcę fenomenowi, że w małych istotkach mieści się tyle złośliwości!
- Nie zrobisz taką książką furory - mruknął Chinen, a gdy Inoo otwierał już usta, by prawdopodobnie zrobić jakąś kąśliwą uwagę, szybko dodał: - …w końcu to prawda powszechnie znana.
Kei zamknął usta i już nic nie powiedział i przez dłuższą chwilę szli w ciszy, a przynajmniej do czasu, gdy telefon Inoo nagle zadzwonił.
- Już się za nami stęsknili? - mruknął bardziej do siebie niż Chinena i nawet nie patrząc kto dzwoni, nacisnął przycisk odbierający połączenie. - No już, moment. Dajcie nam jeszcze pół godziny. Myślicie, że to takie proste, zro... - Nie dokończył, bo odezwała się osoba po drugiej stronie.
- Kei... - zostało to wypowiedziane słabym, zmęczonym głosem i nawet jeśli Inoo poznałby ten głos w każdej sytuacji, to i tak spojrzał na wyświetlacz, aby się upewnić, że się nie myli. Nie mylił się, co spowodowało, że przełknął głośno ślinę i przyłożył ponownie głośnik do ucha.
- Hej, Kota - zaczął nerwowo. - Sorry, myślałem, że to moi rodzice dzwonią - wymyślił w panice, a Chinen przyłożył dłoń do swojego czoła, prawdopodobnie w próbie zrobienia dosłownego "facepalm". - Widzisz, wyszliśmy z siostrą coś kupić... no wiesz, w Saitamie... I myśleliśmy, że rodzice się o nas martwią. Czy coś... Ha ha! - zakończył niezręcznym śmiechem, co spotkało się z równie niezręczną ciszą po drugiej stronie. - Yabu? - zapytał, gdy przez prawie pół minuty nikt nic nie mówił.
- Nie uważasz, że nazywanie Chinena siostrą to jednak lekka przesada? - Głos Yabu nie był złośliwy. Raczej zrezygnowany i proszący, by ktoś za niego wszystko naprawił. Nie przeszkodziło to jednak Inoo, by próbować dalej ciągnąć swoje kłamstwo, jakkolwiek nieudolne, by ono nie było.
- Chinen? Nie ma ze mną Chinena. Dlaczego miałby być ze mną Chinen? Kto to jest Chinen?
Ani Yabu, ani Chinen nie mieli pojęcia czy Inoo próbuje specjalnie całą tą historię obrócić w żart czy w ataku paniki zaczął mówić bez sensu. W każdym razie najwyraźniej najmłodszy z nich miał już tego dość, bo wyrwał Inoo telefon i zwrócił się do Koty.
- Gdzie jesteś? - zapytał na co Inoo syknął wyraźnie niezadowolony i został kompletnie zignorowany. Po pięciu minutach rozmowy z Yabu, Chinen oddał mu jego telefon i żwawo ruszył przed siebie.
- Co jest? - powiedział, zatrzymując się nagle, widząc że Inoo nie zrobił ani kroku, by za nim podążyć. Gdy Kei nadal nie ruszył się ani o milimetr i w żaden sposób tego nie skomentował, dodał z westchnieniem: - Inoo, ja nadal sądzę, że jesteś królem kłamstw. A jedna porażka nie czyni końca świata.
Tym razem Inoo podszedł już do niego i lekko uderzył go w czubek głowy rękawiczką.
- Żartujesz? Jaka porażka? Potrzebowałem po prostu chwili, by wpaść na nową historię, którą będę mógł wmówić Yabu. – A gdy tym razem to Chinen zwlekał z ruszeniem się, dodał: - Nie ma co tu tak sterczeć. Przyjaciel w potrzebie czeka.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 20:45, duży dom w Tokio, pokój

- Może źle to wszystko interpretujesz? - próbował przekonać Hikaru Yuto, szczerze chcąc, by jego przyjaciel przestał być zły. To był jednak jeden z tych momentów, w którym szczere chęci to było zdecydowanie za mało.
- A jak mam niby to interpretować?! - krzyknął Hikaru, długimi krokami przemierzając pokój tam i z powrotem. - Inoo go okłamał, ale Yabu i tak wolał zadzwonić do niego niż do mnie. Mogę się założyć, że w tym momencie przeprasza go o to, że oskarżył go kłamstwo, nawet jeśli wszyscy wiemy, że Inoo naprawdę kłamał!
- A może właśnie chciał na niego nakrzyczeć za to, że go okłamał? Nie możesz wiedzieć, dlaczego do niego dzwonił. O ile w ogóle do niego dzwonił... - Yuto uparcie się nie poddawał, podczas gdy Keito i Ryosuke w milczeniu przyglądali się wymianie zdań między kolegami z zespołu, przenosząc wzrok z jednego na drugiego.
- Sam w to nie wierzysz. Yabu krzyczący na Inoo. Ha, ha. To musiałby być koniec świata.
- Do dzisiejszego popołudnia oznacznikiem końca świata była kłótnia między tobą i Yabu. Jak widać, przeżyliśmy już niejeden koniec świata! - Yuto mówiąc ostatnie zdanie również podniósł głos.
Wszyscy przez dłuższą chwilę patrzyli na Yuto z przerażeniem, wstrzymując oddech.
W końcu Hikaru podniósł ręce do góry w obronnym geście.
- Okej, przepraszam. Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej. Nie powinienem swojej złości wylewać na ciebie - powiedział przepraszającym głosem.
Twarz Yuto niemal od razu rozjaśniła się delikatnym uśmiechem.
- Nie przejmuj się tym. Po prostu... nie wyciągaj pochopnych wniosków. Kto pomoże mi robić kolację? - zmienił nagle temat, ale wszyscy zdawali się tego nie zauważyć, zgłaszając swoją chęć pomocy.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 21:00, restauracja niedaleko Tokyo Tower.

- Co się stało? Nie bawisz się dobrze? - spytał Daiki, gdy Yuya od jakiegoś czasu wiercił się na swoim krześle zniecierpliwiony.
- Ależ skąd! Zawsze marzyłem, by spędzić dzień poprzedzający Boże Narodzenie obserwując, jak grasz w jakieś gry na komórce, a jednocześnie nie pozwalasz mi stąd wyjść i dokończyć zadania z zakładu.
Daiki głośno westchnął, zatrzymując grę i odkładając komórkę na stolik.
- Naprawdę sądziłeś, że masz jakieś szanse, by wykonać ten zakład na czas? Lub w ogóle go wykonać?
- Tak? - odpowiedział Yuya, jakby to było oczywiste, a Daiki zadawał głupie pytania.
Arioka odwzajemnił jego wzrok, świadczący o tym, że to jednak jego rozmówca jest idiotą.
- To pozwól mi cię poinformować, że nie miałeś szans. I powinieneś być szczęśliwy, że nas tu spotkałeś.
Yuya wiedział, że powinien się w tym momencie zastanowić nad swoim zachowaniem, bo Daiki rzadko był złośliwy, więc to był znak, że naprawdę zrobił coś czego nie powinien. Wolał jednak skupić się na tym, że to co mówił Arioka nie było do końca miłe i udawać obrażonego.
- To uważasz, że nie powinienem nawet próbować? To byłoby tchórzliwe i...
Tymczasem telefon Daikiego zawibrował, a jego właściciel wziął go do ręki i szybko przeczytał wiadomość, by następnie przerwać Yuyi w połowie zdania.
- Twoje życzenie się spełniło. Możemy stąd wyjść.
Yuya czuł, że powinien się obrazić jeszcze raz, bo wychodziło na to, że Daiki w ogóle go teraz nie słuchał, ale stwierdził, że za bardzo chce teraz stąd wyjść, by się tym przejmować. Jeszcze bardziej ucieszył się, gdy Daiki powiedział, że wracają na plac na którym znajdowała się choinka.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 21:05, niedaleko Tokyo Tower

- Naprawdę cieszę się, że do was zadzwoniłem. Przez cały wieczór czułem się jak ostatni idiota. Przy was natomiast czuję jakbym był całkowicie normalny - stwierdził dość wesoło Yabu, gdy razem z Inoo i Chinenem czekał na dwoje innych członków swojego zespołu. - Serio.
- Dzięki - odpowiedział wesoło Kei.
- Mam wrażenie, że nie zrozumiałeś, że to nie był komplement - wtrącił Chinen, ponownie nie w humorze z powodu stania na mrozie.
- Daj spokój. Jestem wdzięczny, że Yabu nie jest na mnie zły. Nie mogę? - bronił się Inoo, a Chinen tylko jeszcze bardziej pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Niby dlaczego miałby być na ciebie zły. Właściwie powiedziałeś mu prawdę, a on ci uwierzył, jak zawsze zresztą i nie byłoby w tym nic złego, gdybyś... nie zgadniesz... nie powiedział mu prawdy! - Chinen powiedział to wszystko trochę za głośno jak na późną porę na jednym z głównych placów w Tokio, ale nie wydawał się tym przejmować, bo wyglądał jakby rzecz o której mówił naprawdę go zdenerwowała.
Yabu wymienił szybkie spojrzenie z Inoo, po czym powiedział spokojnym głosem.
- Myślę, że zepsułeś Chinena. I tyle z mówienia prawdy. - W tym momencie westchnął głęboko dla lepszego efektu.
- Co ja poradzę, że powiedzenie prawdy jest niekiedy lepsze od kłamstwa. Szczególnie, jak zazwyczaj kłamiesz - odpowiedział Inoo, wzruszając ramionami. - Tak w ogóle - mówiąc to zwrócił się wyraźnie do Yabu - …to nie sądziłem, że mi uwierzysz. Myślałem, że uznasz prawdę za kłamstwo i tym samym uwierzysz w fałszywą historię, bo przecież w coś trzeba wierzyć.
Yabu spojrzał na niego dziwnie.
- Nie próbuj mnie zdenerwować. Lepiej zadzwoń do Daikiego, by się pośpieszył i zbieramy się stąd.
- Nie chcę nic mówić, ale z mojej ostatniej rozmowy z Daikim raczej nie wynikało, by podzielał entuzjazm spotkania się z tobą - ostrzegł go Inoo, na co Yabu wzruszył ramionami.
- Mówisz tak, jakby na twój widok dostawał ataku euforii - skomentował.
Inoo lekko się naburmuszył, podczas gdy na twarzy Chinena pojawił się uśmiech.
- Na twoim miejscu Yabu nie zapominałbym, że dzisiaj Daiki wolał już spotkać się z Inoo niż spędzić czas z tobą. Wiem, że to trudne do uwierzenia, ale taka jest prawda - mówiąc to Chinen poklepał współczująco Yabu po ramieniu. - I o czymś niestety to świadczy. - A gdy Inoo chciał coś powiedzieć, szybko dodał. - I bynajmniej nie o tym, że Inoo jest dobrym człowiekiem.
Yabu wyraźnie nie zwrócił uwagi na naburmuszoną twarz Inoo, bo bez zastanowienia stwierdził.
- Inoo dobrym człowiekiem? Jak mogłeś coś takiego nawet pomyśleć?
Chinen wzruszył tylko na to ramionami, a Inoo w tym momencie wskazał na zbliżających się Yuyę i Daikiego, wyraźnie chcąc zmienić temat.
- Nareszcie jesteście - skomentował, gdy tamta dwójka była już na tyle blisko, by mogła ich usłyszeć.
- Mówisz tak, jakby nasze dojście tutaj zajęło nam kilka godzin, a nie tak jakby Yuya biegł tu całą drogę - mówiąc to spojrzał na wspomnianą osobę z wyrzutem. - Jakbyś biegł tak podczas tego waszego zakładu, jestem pewny, że nie mielibyśmy tutaj kryzysu bombkowego.
Yuya zmarszczył na to stwierdzenie brwi, a Yabu zaśmiał się głośno.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał Daiki słysząc Yabu i podskakując lekko.
- Stęskniłem się za tobą - odpowiedział wesoło Yabu, co zdawało się jeszcze bardziej przerazić Ariokę.
- Ale nie idziemy już na żadne zakupy? - zapytał z lekkim wahaniem w głosie, na co Inoo przewrócił oczami i wcisnął Yuyi mały świstek papieru.
- Może najpierw jednak zakończmy ten nasz kryzys bombkowy zanim weźmiemy się za rozwiązywanie kryzysu "już-nigdy-nie-pojdę-na-żadne-zakupy" - zaproponował Inoo, podczas gdy Yuya zaczął przyjeżdżać wzrokiem po danej mu kartce.
- Kryzys "już-nigdy-nie-pojdę-na-żadne-zakupy"  - wtrącił Chinen teatralnym szeptem - …znany jest również pod nazwą "Hej! Czemu zwracacie uwagę na kogoś innego, skoro ja, Inoo, tu jestem".
Inoo ponownie przewrócił oczami, ale nie zdążył już tego skomentować, bo odezwał się Yuya.
- Ukradliście bombkę i wysłaliście ją pocztą do domu mojego przyjaciela? - nie mógł uwierzyć Yuya, patrząc zdezorientowany to na Chinena, to na Inoo.
Inoo odchrząknął.
- Taa, ukradliśmy. Ze sklepu dwadzieścia metrów stąd. Za pieniądze - stwierdził Inoo, a Chinen jedynie uważnie obserwował reakcję Yuyi.
- Ale po co? - spytał Yuya, wyraźnie mając problem z przetworzeniem tego co się wokół niego działo.
Inoo westchnął głośno, a Chinen uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie na taką reakcję czekał.
- Myślę, że nie pozostaje nic innego, jak pójść do jakiejś cichej kawiarni i to na spokojnie obga... - zaczął, ale przerwał mu Inoo.
- To proste. Jeśli dobrze zrozumieliśmy, twój zakład obejmował ukradnięcie dzisiaj bombki i przewiezienie jej do Osaki, by pokazać, że naprawdę to dzisiaj zrobiłeś. Cóż, na paczce jest data wysłania, więc zdecydowanie jest to dowód na to, że zrobiłeś to dzisiaj. A! I jakby mieli wątpliwości, że to ty ją nadałeś, to dołączyliśmy do niej karteczkę napisaną twoim pismem, która szła mniej więcej tak: "Drodzy Przyjaciele! Tu jest wasza bombka dzisiaj zerwana z tokijskiej choinki. Mam nadzieję, że wam się podoba. Niestety resztę wieczoru spędzę z zespołem w Tokio. Xoxo, Yuya".
Inoo skończywszy swoją długą wypowiedź, uśmiechnął się dumnie, a reszta spojrzała na siebie pytająco.
- Właściwie, to mam pytanie - niepewnie zaczął Daiki.
- My też - odpowiedziała chórkiem cała reszta, a Inoo zmarszczył brwi, zakładając ręce na piersi.
- No dobra - stwierdził Inoo poważnie. - Jeszcze ich zdezorientowanie rozumiem, bo nie każdy jest wstanie ogarnąć mój geniusz. Ale ty? Ty, Chinen? - nie mógł uwierzyć chłopak.
Chinen wzruszył ramionami.
Inoo westchnął głęboko i usiadł na murku z którego na szybko odgarnął śnieg.
- No dobra. Daiki był pierwszy. Czego nie wiesz? - zapytał lekkim zniecierpliwionym głosem Inoo, zwracając się o rok młodszego kolegi.
- Napisaliście karteczkę pismem Yuyi? Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem Daiki.
- Co w tym dziwnego? - nie rozumiał pytania Inoo.
- Pisałeś do najlepszego przyjaciela Yuyi. Myślisz, że nie rozpozna, że to nie jego pismo? - wytłumaczył Daiki, tonem jakby właśnie uważał, że tamtą krótką notatką zepsuł cały plan.
Jednak wyraz niedowierzania Chinena był w tym wypadku dużo bardziej intensywny.
- Mówimy tu o Inoo - stwierdził tonem jakby miało to wszystko wyjaśniać. - Mogę się założyć, że jeśli trzeba by było wybrać oryginał mając do wyboru notatkę napisaną przez Inoo i notatkę napisaną przez Yuyę, wszyscy wybraliby tą napisaną przez Inoo.
- Sposób w jaki to ująłeś brzmi niedorzecznie nawet dla mnie - skomentował Inoo, ale Daiki wzruszył na to ramionami.
- A bo ja wiem - powiedział krótko Arioka. - Jak dla mnie brzmi prawdopodobnie.
- Naprawdę? - rozpromienił się Inoo, po czym z zadowoleniem dodał - To jakie macie jeszcze pytania?
- Mnie zastanawia skąd znałeś adres przyjaciela Yuyi - stwierdził Yabu, po czym szybko dodał, widząc że Chinen otwiera już usta. - Tylko bez żadnych tekstów typu "w końcu mamy tu do czynienia z Inoo", bo wszyscy wiemy, że jego zakres umiejętności i wiedzy bezużytecznej tego nie obejmuje.
Chinen zamknął usta.
- To akurat proste - odezwał się natomiast Daiki. - Yuya ma takie rzeczy zapisane w telefonie. I zostawił telefon na stoliku w barze, gdy poszedł do toalety. Właściwie chłopaki wpadli na ten pomysł z wysłaniem, dopiero gdy znaleźli adres  tego chłopaka w jego telefonie.
Inoo i Chinen gorliwie pokiwali na to głowami.
- Mam dziwne wrażenie... - zaczął powoli Yabu - …że powinienem teraz zapytać was, dlaczego grzebaliście w telefonie Yuyi bez jego pozwolenia, ale mam jednocześnie dużo silniejsze przeczucie, że jakoś nie powinno mnie to dziwić. Dlatego zamiast tego mam pytanie do ciebie - tu zwrócił się do Yuyi, który od razu podniósł na Yabu wzrok, będąc wyrwanym z zamyślenia. - Po co ci adres przyjaciela w telefonie? Czy tak jakby nie powinieneś go znać na pamięć?
Yuya wyglądał tak jakby nie rozumiał pytania.
- A co jeśli bym dostał amnezji? - zapytał po chwili. - Jak wysłałbym mu kartkę urodzinową?
- Mailem? - zaproponował Yabu - Jak każdy normalny młody człowiek w dzisiejszych czasach?
- Sugerujesz, że nie jestem normalny? - zmarszczył brwi Yuya.
Yabu już chciał mu odpowiedzieć, ale przerwał mu Inoo.
- Nie sądzę, by to była sugestia. Raczej stwierdzenie faktu. Tak samo jak stwierdzenie, że obu wam brakuje logicznego myślenia. Zapewniam was, że gdyby Yuya stracił pamięć, ostatnią rzeczą o jakiej by pomyślał byłoby czy wysłał przyjaciołom kartki na urodziny. W jakiejkolwiek formie.
Ta wypowiedź skutecznie uciszyła obu.
- Są jeszcze jakieś pytania? - zapytał Inoo wstając z murku i się otrzepując.
- Tak, ja mam jedno. Dlaczego nie wspomniałeś o narysowaniu serduszka przy podpisie Yuyi?
Inoo przerwał otrzepywanie.
- Naprawdę? To jest twoje pytanie?
Chinen pokiwał gorliwie głową.
- To był twój pomysł - odpowiedział niechętnie Inoo. - I twoje wykonanie. Ja nadal uważam, że to było głupie.
- Ale ja zawsze rysuję serduszko przy podpisie, gdy pisze do przyjaciół - cicho odezwał się Yuya.
Inoo przez dłuższą chwilę przyglądał mu się w ciszy.
- Wow. Komuś udało się zamknąć Inoo - skomentował Yabu.
- Taa... Wygląda na to, że wystarczy mu udowodnić, że nie miał racji... - stwierdził Chinen.
- Jak dla mnie wygląda on raczej tak, jakby był załamany tym z kim on jest w zespole - powiedział Daiki. - Też mam niekiedy takie załamania. Średnio każdego dnia.  Po kilka razy dziennie.
Inoo po tych słowach Daikiego podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
- Czy to tak właśnie czujesz się po każdym moim, według ciebie nieśmiesznym, żarcie? - spytał dramatycznym, na skraju płaczu głosem.
- Tak? - odpowiedział niepewnym głosem Daiki, nie mając pojęcia o co chodzi Inoo.
- Bro... To okropne uczucie. Ja... ja będę się starał to ograniczać. Obiecuję... - mówiąc to rzucił się Daikiemu na szyję i wydał dźwięki przypominające szloch.
Daiki tylko niezręcznie poklepał Inoo po ramieniu, natomiast Yabu odwrócił się do pozostałej dwójki, pokazując na nich oskarżycielskim palcem.
- To wasza wina.
- To że Inoo oszalał? Niby jak? - nie rozumiał Chinen, który nie zauważył żartobliwego tonu wypowiedzi kolegi.
- Ty mi powiedz! - wykrzyknął z udawanym oburzeniem Yabu.
Chinen zaśmiał się z niedowierzaniem.
- Ja rozumiem, że jak trwoga to do Boga, ale bez przesady. Nie wszystko zło spowodowane na tym świecie jest moją winą.
- Nie sądzę, że dobrze rozumiesz powiedzenie, które użyłeś - wtrącił Inoo, który już na początku wymiany zdań przyjaciół odsunął się od Daikiego i przyglądał się tej małej sprzeczce, nadal jednak będąc w rozterce czy interweniować bardziej.
- Nie wtrącaj się, Inoo! To ciebie nie dotyczy! - stwierdził Chinen nawet nie patrząc na osobę, do której się zwracał.
- Taaak? To niby kogo dotyczy ta sprzeczka jak nie Inoo? - chciał wiedzieć Yabu już nie żartując.
- Ciebie! - odpowiedział bez zastanowienia Chinen - I twojej hipokryzji! Mówisz tak jakbym odpowiadał za całe zło tego zespołu, a sam nie jesteś lepszy. Ja przynajmniej nie psuje atmosfery świąt, kłócąc się ze swoim najlepszym przyjacielem, o coś co już dawno powinienem zauważyć i zmienić!
Zapadła cisza podczas której słychać było jedynie głośny oddech Chinena. Wszyscy jednak patrzyli na kamienną twarz Yabu, czekając na wybuch z jego strony. Inoo wyciągnął rękę, by odsunąć Chinena od Yabu.
Yabu jednak nie wybuchnął, tylko głośno westchnął, zanim spokojnie powiedział:
- Może i długo zajęło mi dojście do tego, że to w większości moja wina. I może rzeczywiście zepsułem wam trochę przedświąteczną atmosferę. Ale to nie tak, że zrobiłem to specjalnie. Albo że mogę coś z tym w tym momencie zrobić – mówiąc to Yabu był śmiertelnie poważny, do tego stopnia, że nawet Chinen momentalnie przestał być na niego zły i patrzył na niego dużo bardziej przychylnym okiem.
Nie przeszkodziło to jednak Chinenowi, by zapytać:
- Jak to, nie możesz nic z tym w tym momencie zrobić? Nie wystarczy zadzwonić i przeprosić?
Yabu pokręcił głową.
- Takich rzeczy nie załatwia się przez telefon – odpowiedział smutno.
Chinen dalej nie wyglądał na przekonanego.
- Daj spokój – powiedział cicho Inoo do Chinena. – Oni są jak stare, dobre małżeństwo. Żądzą się własnymi prawami. Nie zrozumiesz.
Chinen podniósł już tylko ręce w obronnym geście i cofnął się o parę kroków w tył, jakby dając do zrozumienia, że wycofuje się z tej rozmowy.
- Ale w takim razie, co dalej? – zapytał za to Daiki. – Masz zamiar czekać do jutra i wtedy go przeprosić? Niby kiedy? Jak będziecie w biegu zmieniać kostium? Czy wtedy gdy będzie się przy was kręcić masa staffów?
Yabu wyglądał tak jakby wiedział, że Daiki ma rację, ale nie miał zamiaru mu tej racji przyznać. Minęła dłuższa chwila zanim odpowiedział.
- No, dobra. Nie przemyślałem tego jeszcze tak dokładnie – powiedział w końcu. – Może miałem nadzieję, że uda mi się go dzisiaj jakoś jeszcze spotkać? – to ostatnie zdanie powiedział bez przekonania, jakby sam w to nie wierzył.
Daiki uniósł na to brwi, a Inoo spojrzał na Chinena. Gdy Chinen odwzajemnił spojrzenie nie wyglądał na zachwyconego.
- O nie, nie. Nie ma mowy. Ja wracam do domu, a ty rób co chcesz – powiedział od razu, dla podkreślenia tego co powiedział, machając ręką. – Czyjeś kryzysy miłosne mnie nie interesują.
Inoo wyglądał na trochę rozczarowanego.
- Ale będzie zabawnie. Zobaczysz! – próbował mimo wszystko przekonać niższego.
- Co ty nie powiesz? Tak zabawne jak robienie zdjęć choince? Chyba sobie odpuszczę. A propos chyba szliśmy tu niepotrzebnie, bo żadnego zdjęcia jeszcze nie zrobiłeś… Nie waż się teraz wyciągać komórki!
- Ej, no wyluzuj! – próbował go uspokoić Inoo. - Nie mam zamiaru niczemu robić zdjęć. Przynajmniej na razie. Mam ciekawsze rzeczy do roboty – mówiąc to miał już kliknąć coś na swoim telefonie, jednak coś co pomyślał go przed tym powstrzymało – Hikaru raczej ode mnie nie odbierze, no nie?
- Biorąc pod uwagę, że wszystkie czterdzieści trzy rzeczy, które spowodowały, że Yabu i Hikaru się pokłócili są związane z twoją osobą, to raczej nie. Nie odbierze – się z nim Chinen.
- Czterdzieści trzy rzeczy? – zdziwił się Yabu – Jakie czterdzieści trzy rzeczy?
- Jak to? Nie wiesz? Tyle prezentów dałeś Inoo od początku waszej znajomości.
Yabu wydał tylko pomruk zrozumienia, podczas gdy Daiki zmarszczył brwi.
- A ty skąd to wiesz? – zapytał najmłodszego z nich, który zaczął już coś szeptem omawiać z Inoo.
- Ja? Jak to skąd? My wiemy o sobie wszystko! – powiedział z entuzjazmem Chinen opierając głowę na ramieniu Inoo w słodkim geście, po czym dodał dużo ciszej, tak by stojący dalej Yabu i Yuya, którzy również zaczęli rozmowę między sobą, go nie usłyszeli: - Na pewno nie dlatego, że Inoo wspomniał dzisiaj z dwieście razy tą liczbę, narzekając co chwila na to, ile to prezentów można sobie dawać.
Daiki wyglądał jakby w końcu zrozumiał, natomiast Inoo zaczerwienił się lekko i odchrząkując szybko, spojrzał jeszcze na Yabu, by upewnić się, że tamten nie słyszał, wysłał Chinenowi ostatnie oskarżycielskie spojrzenie i przemówił, głośno i wyraźnie do wszystkich.
- W takim razie wychodzi na to, że ani ja ani Chinen nie możemy do niego zadzwonić. Zostaje więc… - w tym momencie spojrzał na Daikiego, ale ten od razu dał znak ręką, że odpada.
- Ostatni raz jak się widzieliśmy byłem z Yabu. Też na pewno nie odbierze – uzasadnił, na co Inoo tylko pokiwał głową.
Gdy przeniósł wzrok na Yabu, jego wzrok zatrzymał się na chwilę na osobie stojącej tuż koło Koty.
- Yuya! Z nieba nam spadłeś! Przecież ciebie tu nie powinno być!
- Ciebie też, Inoo. Ciebie też – przypomniał mu Chinen, ale został zignorowany.
- Ale o co chodzi? – Yuya wyglądał na zdezorientowanego i trochę przestraszonego nagłym entuzjazmem kolegi.
- Możesz zadzwonić do Hikaru i ten nie będzie podejrzewał, że masz coś wspólnego z nami! – próbował wytłumaczyć Inoo.
- Mogę? – Yuya nadal nie wydawał nadążać za myśleniem czarnowłosego.
- Tak, możesz! I powiem nawet więcej. Zaraz to zrobisz! Dzięki temu Yabu i Hikaru się pogodzą i będą żyć długo i szczęśliwie!
Yuya chociaż nadal wyglądał na zdezorientowanego, to wyjął telefon z kieszeni.
- No dobra, powiedzmy, że zadzwonię. I co dalej? – zapytał, mimo wszystko szukając numeru Hikaru w swoich kontaktach.
- Jak to co? Nie pytając się gdzie jest, wyciągniesz z niego informacje o jego pobycie! - Wyślemy tam Yabu, oni się spotkają, porozmawiają, pogodzą, za kolejne trzydzieści randek Hikaru mu się oświadczy, Yabu oczywiście oświadczyny przyjmie, wezmą ślub, adoptują dwójkę…
- Inoo, ponosi cię – entuzjastyczna wizja Inoo została przerwana przez Chinena, podczas gdy Daiki ukrył twarz w dłoniach.
- Czyli inaczej mówiąc mam się dowiedzieć gdzie jest teraz Hikaru? – chciał się upewnić Yuya.
- Nie inaczej. Pamiętaj jednak, by zrobić to dyskretnie – ostrzegł go Inoo, na co palec Yuyi mający nacisnąć przycisk rozpoczynający połączenie zatrzymał się w połowie drogi.
- A to niby dlaczego? – zapytał, podnosząc wzrok na Inoo.
- Bo teoretycznie jesteś w Osace. Niby po co jest ci wiedzieć gdzie jest? – wytłumaczył mu pomysłodawca, na co Yuya jednak wysłał mu jeszcze bardziej pytające spojrzenie.
- Ale przecież sam przed chwilą mówiłeś, że musimy wiedzieć gdzie Hikaru jest, by on i Yabu mogli się spotkać.
Inoo wyglądał tak jakby teraz naprawdę był gotowy w każdej chwili się rozpłakać, na co Daiki, pociągnął go z powrotem na murek na którym już wcześniej Inoo siedział, a Chinen poklepał go pokrzepiająco po ramieniu, samemu podchodząc bliżej Yuyi, wyraźnie z zamiarem wzięcia na siebie odpowiedzialności za wytłumaczenie mu powstałego przed chwilą planu.
- Tak, oczywiście, że musimy to wiedzieć – zgodził się z Yuyą Chinen, uśmiechając się przy tym szeroko. – Problem jest jednak taki, że Hikaru nie może tego wiedzieć. Tego ani tego, że jesteś teraz Tokio.
- To znaczy, że mam kłamać? – spytał z niewinnością małego dziecka Yuya.
- Oczywiście, że nie! – udał oburzenie Chinen. – Masz po prostu nie powiedzieć całej prawdy. To jak dasz radę to zrobić? – mówiąc to, najmłodszy położył dłoń na ramieniu kolegi z zespołu w przyjacielskim geście, a Yuya wyglądał jakby się zastanawiał nad odpowiedzią, patrząc na swój telefon. W końcu jednak podniósł głowę z nad telefonu i kiwnął głową, a cała pozostała czwórka, wypuściła powietrze, które nie wiedziała, że zatrzymywała.
Yuya nacisnął w końcu przycisk rozpoczynający połączenie i przyłożył telefon do ucha.
- Cześć, Hikaru! – odezwał się po paru sekundach – Co tam? … … To dobrze. Yyy… Co?...  Czemu dzwonię?... Dobre pytanie… Nie, nic nie mówiłem. Dzwonię, bo jestem taaaaki ciekawy, jak tam spędzasz czas przedświąteczny. Bo mi jak widzisz się nudzi… Tak, miałem się spotkać z przyjaciółmi i spotkałem się. Ale już na dzisiaj skończyliśmy. Ale tobie się nie nudzi, prawda?… Tak, myślałem… A mogę wiedzieć, gdzie tak dobrze się bawisz?... W Tokio? A dokładniej?... No, nie przyjadę, ale chciałbym wiedzieć… Co? Niby czemu Yabu miałby do mnie dzwonić? … Co? Chciałem tylko wiedzieć, gdzie się dzisiaj bawisz. Hikaru? Hikaru!
Yuya spojrzał w tym momencie na wyświetlacz, by tylko upewnić się, że jego rozmówca się rozłączył.
- Przynajmniej próbowałeś – powiedział wyraźnie zawiedziony Yabu, ale zawód ten był spowodowany nie staraniami Yuyi, a tym że Hikaru nie udzielił im żadnych wskazówek.
- Przykro mi – odpowiedział Yuya wyraźnie czując, że atmosfera w ich małym gronie pogorszyła się po jego rozmowie – Starałem się jak mogłem, ale po drugiej stronie Yuto i Keito tak hałasowali, że nie mogłem się skupić…
Cztery głowy podniosły się nagle, słysząc znane im imiona.
- Yuto i Keito tam byli? – upewniał się Chinen, podczas gdy Inoo szukał już imienia Yuto w swoich kontaktach.
- Yhym… - przytaknął Yuya, nie świadomy jakie poruszenie spowodowała ta wiadomość – Bawią się karaoke czy coś takiego…
Chinen chciał jeszcze coś powiedzieć, ale odezwał się Inoo.
- O, hej, Yuto! – powiedział w pośpiechu do telefonu – Nie, nie ma sprawy. Nie czekałem bardzo długo. W każdym razie słyszałem, że jesteś teraz z Hikaru i Keito… I z Yamadą? Widzę, że nasi rodzice podzielili się swoimi dziećmi nawet nie pytając nas o zgodę… Tak, tak, jest tutaj ze mną. Dlatego dzwonię. Chce przeprosić osobiście czy coś takiego. Ale nie mów tego Hikaru… Spoko. Już wysyłamy, Yabu… Ale… Ale słuchaj… Dobra, pomyślimy o tym… Nie, naprawdę… Kończę już… Dzięki wielkie za wszystko… Pa.
Skończywszy rozmowę, Inoo uśmiechnął się do reszty.
- Wszyscy jesteśmy zaproszeni do domu Yuto na świętowanie wigilii Bożego Narodzenia – ogłosił zmęczonym, ale wesołym głosem.

to be continued...
Rozdział siódmy - część druga 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz