Dzień pierwszy – Coś co
miało być kuropatwą w gruszy, a było bardziej…
Hoya siedząc w pierwszy dzień świąt
Bożego Narodzenia w salonie zaczął na poważnie zastanawiać się czy nie powinien
jechać jednak do domu rodziców. Wprawdzie byłby tam sam, ale przynajmniej nie
musiałby patrzeć jak Sungyeol i Sungjong karmią się nawzajem jakimiś cukierkami.
- Moglibyście robić to mniej…
ostentacyjnie? Albo najlepiej przenieść się do swojego pokoju?
Para spojrzała na niego, jakby dopiero
teraz zauważyła jego obecność w salonie.
- No patrz jaki wrażliwy się
zrobił na publiczne okazywanie uczuć, po tym jak znowu jest singlem. –
skomentował Woohyun, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od ekranu telewizora,
z głową na ramieniu Myungsoo – Jeszcze trochę i będzie tak samo zrzędliwy jak
Sunggyu.
- Ej. Moglibyście chociaż
poczekać aż sobie pojadę, co?! – krzyknął do nich lider z korytarza, przez
który taszczył właśnie swoją walizkę.
- To ty jeszcze nie pojechałeś?
– zapytał autentycznie zaskoczony Woohyun, spoglądając na wejście do salonu, w
którym właśnie stanął Sunggyu.
- Jak widzisz jeszcze tu jestem.
Jakkolwiek nie byłbym wspaniały, jeszcze nie potrafię być w dwóch miejscach na
raz. – odpowiedział mu jak zwykle spokojny lider, patrząc na trzeciego
najstarszego członka w ich zespole spode łba.
- No, ale jechałeś gdzieś
dzisiaj rano. Z walizkami… - zauważył Myungsoo, na co większość w pokoju
pokiwała głowami.
- Odwoziłem Dong... – zaczął
Sunggyu, ale przerwał spojrzawszy na Hoyę.
Howon nerwowo się na to zaśmiał.
- Ej, no. Bez przesady. Możecie
mówić imię Dongwoo, ile wam się podoba. Nie jest żadnym bogiem ani nic. Jeszcze
tego brakuje byście zaczęli na niego mówić „Sam-Wiesz-Kto”. Obrazilibyście
Voldemorta!
Przez chwilę zapadła cisza, bo żaden z
nich nie wiedział, jak zinterpretować ostatni komentarz. W końcu jednak
niepewnie odezwał się Sungyeol:
- W sumie racja… Ale jesteś
pewny, że to nie zrani twoich uczuć?
Hoya przewrócił oczami zniecierpliwiony.
- Tak. Jestem pewien. Doskonale
wiedziałem, kiedy wchodziłem w ten związek, że jeśli zerwiemy, to i tak dalej
będziemy w tym samym zespole.
- To znaczy, że z góry
przewidywałeś, że zerwiecie? – zapytał zaciekawiony Sungjong, na co Sungyeol i
Woohyun spojrzeli na Hoyę z oburzeniem.
- I ty to nazywałeś miłością? –
spytał Woohyun tonem, jakby co najmniej Hoya zabił mu dziecko.
- Dzięki. – mruknął tylko na to
ironicznie Howon do Sungjonga, na co ten ułożył usta w nieme „Sorry”.
- No, dobra. Jeszcze się nie
bijecie, to znaczy, że mogę was spokojnie zostawić samych. – stwierdził
Sunggyu, biorąc już w dłoń rączkę walizki – Jakby coś się komuś stało lub coś
ktoś podpalił to dzwońcie na 119. W ekstremalnych, podkreślam, ekstremalnych, sytuacjach możecie
zadzwonić do mnie. No i to chyba wszystko. Do zobaczenia w sylwestra.
- Pa. – odpowiedziała mu część
osób w salonie, podczas gdy Sunggyu odwrócił się na pięcie i skierował się do
wyjście. Parę sekund później można było usłyszeć zamykane od zewnątrz drzwi.
Nie minęło pół minuty, gdy odezwał się
Sungjong.
- To kto pierwszy dzwoni z „ekstremalną sytuacją”?
Na twarzach wszystkich pojawił się
doskonale im znane uśmieszki.
- Ja! – zgłosił się Woohyun,
wyjmując przy okazji telefon z kieszeni – Jestem najstarszy tutaj.
- Ale i najgłupszy. – stwierdził
Sungjong, ale dodał – Ale dzwoń. Mamy całe sześć dni na to, zdążą wszyscy.
O ile początkowo pomysł wydawał się
genialny, to po tym jak po kilkunastu sekundach włączyła się automatyczna sekretarka, przestał on mieć
sens.
- Patrz, co zrobiłeś Woohyunowi.
– skomentował Hoya, przenosząc wzrok z Woohyuna (który od minuty patrzył
martwym wzrokiem na telefon) na Sungjonga i z powrotem.
- Nie moja wina, że tak przeżył
fakt, że po raz pierwszy Sunggyu nie odebrał od niego telefonu. Jak chciał
dzwonić jako pierwszy, to powinien liczyć się z ryzykiem.
- A jest jakaś różnica w ryzyku
w zależności od tego czy był pierwszym dzwoniącym czy na przykład drugim? –
zdziwił się Howon, na co szczerze odpowiedział mu Sungjong:
- W ryzyku -nie. Ale jest
różnica w tym czy Woohyun uwierzy mi, że stało się tak przez to że dzwonił
pierwszy czy nie.
Hoya miał już powiedzieć długie „a”,
wyrażając, że rozumie, gdy całą piątką usłyszeli szczęk otwieranego zamka i po
chwili w wejściu do salonu pojawił się Sunggyu z ogromnym pudłem w ramionach,
który niemal całkowicie zasłaniał go od pasa w górę.
Woohyun aż wstał, od razu otrząsając się
z niedawnego szoku.
- Wiedziałem, że nie
zignorowałeś mojego telefonu. Ale skąd wiedziałeś, że chciałem cię poprosić o
całe pudło książek do czytania?
Cała pozostała czwórka spojrzała na
niego jak na idiotę.
- Chciałeś go poprosić o
książki? – nie mógł uwierzyć Sungjong – Przecież Sunggyu-hyung nawet, gdyby
chciał to nie mógłby w to uwierzyć. Nie w sytuacji, gdy większość z nas ma
wątpliwości czy ty w ogóle umiesz czytać.
Woohyun już chciał się na to oburzyć,
ale wszyscy oprócz lidera pokiwali głowami ze zrozumieniem na słowa maknae,
więc dał sobie już spokój.
- Nie wiem o co chodzi, ale
chyba nie chcę wiedzieć, więc mi nie mówcie. – odezwał się po raz pierwszy od
swojego powrotu Sunggyu i ostrożnie położył pudełko na ziemi – Spotkałem
managera na schodach, który dał mi to i powiedział, że to dla Hoyi od jakiegoś
ważnego, wpływowego fana i żeby się tym dobrze zaopiekował czy coś takiego. I
to chyba tyle. No to ja idę. – wyszedł z salonu na korytarz po czym się wrócił
i zwrócił się do Woohyuna – A ty spróbuj zadzwonić jeszcze raz, to niby
przypadkowo podam twój numer fankom. – po czym uśmiechnął się promiennie,
dodając – No to do zobaczenia za kilka dni. Miłego wolnego. – i tym razem
wyszedł już na dobre.
Cała piątka stanęła w ciszy tworząc
okrąg wokół wielkiego pudła. Po minucie w końcu odezwał się Sungjong:
- Nie otworzysz?
Hoya do którego skierowane było pytanie,
przełknął głośno ślinę i nachylił się nad pudłem, by odkleić taśmę. Bo pozbyciu
się rzeczy klejących górną ściankę tekturowego pudełka, Hoya powoli otwarł jego
górną pokrywę i zajrzał do środka.
- Drzewko i… pieczony kurczak?!
– zdziwił się Hoya, ale całe szczęście koledzy wkrótce go pocieszyli, mając na
twarzy nie mniej zdziwione miny.
- Nie chcę nic mówić, ale
pomysły na prezenty twoich fanów są… interesujące. – skomentował Myungsoo,
delikatnie wyjmując doniczkę z nie wyższym niż czterdzieści centymetrów
drzewkiem. – O, spójrzcie. Ten ktoś położył też trzy gruszki wokół pnia.
- Nom. – zgodził się z nim
Woohyun sięgając po zawiniętego w folię pieczonego kurczaka – Jeszcze jest
ciepły. – zauważył kładąc go na ławie i powoli zdejmując folię.
- I jest i kartka! – wykrzyknął
na koniec Sungjong, szybko biorąc do ręki, ostatnią pozostałą rzecz w pudełku i
przejeżdżając po niej wzrokiem. Sekundę później wyrwał mu ją Hoya i zaczął
czytać jej zawartość na głos:
„On the
first day of Christmas,
my true love sent to me
A partridge in a pear tree.”
Tak więc wraz z pierwszym dniem
Wysyłam Ci gruszę z pięknym pniem
I chociaż drzewko bez owoców i młode
To jak zaopatrzysz je w słońce i wodę
Wkrótce wyda owoce.
Ale byś nie umarł z głodu póki co
Wysyłam jedzenia moc
Trzy gruszki i kurczaka
Co kuropatwę przypomina ptaka
I całusów całą masę.
Tajemniczy wielbiciel
- To takie… - zaczął swój
komentarz Sungjong, ale przerwał mu Woohyun.
- Żałosne. Facet twierdzi, że
kuropatwa i kurczak to prawie to samo. – i zaczął się śmiać w głos, ale reszta
go zignorowała.
- … romantyczne. – dokończył
Sungjong, gdy Woohyun uspokoił na tyle swój wybuch śmiechu, że mogli nareszcie
usłyszeć swoje myśli – Kiedy ktoś napisze coś takiego dla mnie?
- Chcesz mieć tajemniczego wielbiciela?
Ja już ci nie wystarczam? – wtrącił się od razu Sungyeol, patrząc na maknae
wzrokiem zranionego psiaka.
- Po co mi tajemniczy
wielbiciel, jeśli ty możesz mi coś
takiego napisać?
Sungyeol na chwilę oniemiał, ale w końcu
powiedział długie „o” i nad czymś się zamyślił.
Natomiast milczący dotychczas Hoya,
wziął kartkę oraz drzewko i wstając z podłogi, powiedział reszcie, by zostawili
mu chociaż nóżkę z kurczaka, po czym wyszedł z salonu, udając się do swojego
pokoju. Gdy był już w środku położył drzewko na parapecie i rozejrzał się
dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na łóżku Dongwoo i z utkwionym na tym
przedmiocie spojrzeniu, zatopił się w myślach. Doszedł do wniosku, że przez
całe te pięć dni odkąd zerwali, nie czuł się tak samotnie jak właśnie teraz,
gdy dostał ten prezent. Bo tajemniczy wielbiciel oznaczał coś nowego. A
niekiedy, by coś mogło się zacząć, co innego musi się skończyć. I właśnie
przygoda Dongwoo i Howona się skończyła.
Ty to dopiero nastrój umiesz zburzyć. xD Tu takie śmiechy, chichy, cała głupota Infinite, która chyba udzieliła się i maknae, i Hoyi, i nagle, że YaDong się skończył?! To jest coś stałego, wiecznego i w ogóle, i to nie może się skończyć, bo to nielogiczne, i już, i o, bo ja tak mówię. xD
OdpowiedzUsuńA tak serio... ten prezent od razu mu się skojarzył z Dino.Takie pomysły to tylko on i Miki. No ale Miki ma maknae, także no. xD A w ogóle to tam on już chyba pijany był czy co, takie teksty. xD Bosh, i Namu dzwoniący do lidera i ta ich zabójcza zabawa... Inteligenci, serio. Widzę, że jak nie ma w pobliżu boskiego Dino, to oni wpadają na debilne pomysły. xD Co z nich za głąby, omg. xD No, a zazdrość L'a to w ogóle urocza jest, i o. xDD
I w ogóle... Hoya jest beznadziejny. xDDD Nie no, już pomijam fakt, że nie wiem, jak można było zerwać z Dino, nawet jeśli Dino jest istotą niemyślącą. Bosh, nie ogarniam. I niby Dongwoo taki głupi, a jak patrzę na Hoyę, to bez niego też tępieje. Tu w ogóle jakiś sens jest? Przecież oni są siebie warci. xDDDD