wtorek, 24 grudnia 2013

W święta nikt nie powinien być sam - Rozdział drugi

Hey! Say! JUMP Christmas Special
„W święta nikt nie powinien być sam”




Rozdział 2
16:11 – 16:30


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:11, hol w Roppongi Hills

            - Przecież to… - zaczął Hikaru.
            - Rękawiczka? – dokończył za niego Daiki.
            - Tak – potwierdził Yabu takim tonem jakby zdziwienie wyrażone przez Daikiego wymagało właśnie takiej odpowiedzi.
            - No, jest rękawiczka. I? – nie rozumiał całej sytuacji Hikaru, a sądząc po minie Arioki, nie on jeden.
            -  I to, że to jest jedna z rękawiczek – zaczął tłumaczyć Yabu - które podarowałem mu na którąś tam rocznicę wydania debiutanckiego singla JUMP i w której…
            - Zaraz… – przerwał mu Daiki. – Dajecie  sobie prezenty na takie okazje?
            - A czemu nie? Każda okazja jest dobra na dawanie prezentów swoim przyjaciołom, nie?
            - Ciekawych rzeczy się tu dowiadujemy, prawda Daiki? – odezwał się nagle lekko drżącym głosem Hikaru
            - No co? Ty przecież też nieraz dajesz prezenty nawet bez powodu, więc powinieneś to zrozumieć. – Yabu był zdziwiony stwierdzeniem Hikaru, tym bardziej, że mógł bez problemu wyczuć, że jego kolega z zespołu z jakiegoś powodu się zdenerwował.
            - No właśnie. Często daję przyjaciołom prezenty bez powodu i dlatego rozumiem, że dawanie prezentów jest naprawdę ważne. Ale rozumiem też co miałeś na myśli mówiąc, że „każda okazja jest dobra na dawanie prezentów swoim przyjaciołom”.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:14, droga prowadząca do głównej stacji kolejowej w Osace

            Yuya sądząc, że nie ma innego wyboru, bez niczego zgodził się na zmianę kary. Nie miał pojęcia jak niby ma zdążyć zrobić TO przed północą, ale mus to mus, więc nawet nie korzystając z tego, że koledzy wyjątkowo chcieli mu postawić kolację, zaraz się zebrał i poszedł w kierunku stacji kolejowej. Zdążył już sprawdzić na telefonie kiedy przyjedzie najbliższy pociąg Shinkasen do Tokio i doszedł do wniosku, że jednak ma szczęście, bo najbliższy odjeżdżał o 16:30, więc w sam raz, by mógł dojść na stację i zakupić bilet. Całą resztą będzie się martwił już w czasie drogi do Tokio.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:17, hol w Roppongi Hills

            - Nie rozumiem, o co ci chodzi – stwierdził Yabu, zaczynając już martwić się na poważnie zachowaniem Hikaru.
            - O to, że mówiąc to powiedziałeś też, że nie uważasz mnie za przyjaciela – odpowiedział szorstko Hikaru, patrząc ze złością w oczy Koty.
            - Że co? – zdziwił się Yabu i w myślach przeanalizował jeszcze raz to co powiedział, po czym zrozumiał już, o co chodziło jego przyjacielowi. – To nie tak…
            - A jak? Pomyśl, ile razy ty mi kupiłeś prezent tak z byle okazji, a ile razy np. takiemu Inoo. Widzisz różnicę? Już nie mówię o tym ile razy ja ci dawałem prezenty, bo to bez znaczenia, bo i tak nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek dostanę od ciebie coś w zamian, tak bez powodu. Ale nie uważasz, że coś tu nie gra? Niby jesteśmy takimi dobrymi przyjaciółmi, ale tak naprawdę tylko ja się tu staram.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:20, kawiarnia niedaleko Roppongi Hills

            - Czyli chcesz mi powiedzieć, że okłamałeś Yabu i powiedziałeś mu, że jedziesz do rodzinnej Saitamy zamiast po prostu powiedzieć mu, że idziemy razem na przedświąteczne zakupy? – zaczął dopytywać się Chinen, po tym jak wycyganił od Inoo lody w ramach przeprosin i teraz siedzieli naprzeciwko siebie, zajadając każdy swój deser.
            - Można tak powiedzieć – przyznał starszy z nich.
            - Czyli chcesz powiedzieć mi, że było dokładnie tak, ale że miałeś jakiś powód, by to zrobić?
            - Yhy… - przytaknął Inoo, po czym zapanowała między nimi cisza.
            Po pół minuty wyższy z nich poczuł ostry ból w kostce.
            - Ała!– krzyknął Inoo, masując bolące miejsce przez materiał spodni. - Za co to było?
            - Za żywota. Skoro był jakiś powód, to może łaskawie byś mi go wyjawił, co?
            - Po co?
            Chinen jeszcze raz próbował go kopnąć, ale tym razem Inoo schował nogi po swoim krzesełkiem, tak że młodszy z nich nie był w stanie go dosięgnąć.
            - Trzeba było rosnąć, a nie – zaśmiał się Inoo.
            Chinen na to nachylił się lekko nad stolikiem i uderzył go łyżką.
            - Ty urosłeś, ale jakoś rozumu ci od tego nie przybyło – skomentował Chinen wycierając swoją łyżkę o serwetkę, podczas, gdy Inoo rozcierał bolącą skroń.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:23, tokijski autobus

            Stojąc około dziesięciu minut na przystanku, czekając na autobus który mógłby go zabrać do dzielnicy, gdzie mieszkał Yuto, Keito poważnie zastanawiał się czy na pewno podjął dobrą decyzję. Teraz jednak, gdy jechał prawie że pustym, a przede wszystkim ciepłym autobusem komunikacji miejskiej, był już pewny, że to była dobra decyzja. Nawet jeśli okazałoby się Yuto nie będzie w domu, to nic straconego. Na wypadek takiej ewentualności postanowił już, że całe następne półtorej godziny spędzi jeżdżąc przypadkowymi autobusami, by nie marznąć na zewnątrz. A przynajmniej dotąd, gdy zabraknie mu pieniędzy.
            Teraz mając już problem zimna rozwiązany, mógł spokojnie skupić się na tym, że jedzie odwiedzić przyjaciela i co mu powie, gdy tamten otworzy drzwi.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:26, hol w Roppongi Hills

            Jak długo Daiki znał Inoo, tak nie przypominał on sobie, by kiedykolwiek był na niego jakoś bardzo zły. Znali się od dobrych kilku lat i jakoś tak wyszło, że dobrze się dogadywali już od pierwszego dnia znajomości i wytworzyli między sobą coś co prawdopodobnie można by było nawet nazwać przyjaźnią. Dlatego dla Daikiego wydało się to niezmiernie dziwne, że nagle jest na niego zły, nawet jeśli go tu z nim nie było.
            - Więc mówisz mi, że jesteś zazdrosny o Inoo!? – wykrzyczał Yabu do Hikaru, gdy szli szybkim krokiem przez główny hol, kierując się w stronę wyjścia. Przez jakiś czas myśleli, że może uda im się jeszcze wrócić do spokojnego robienia zakupów, ale niekończąca się kłótnia, która miała miejsce przez ostatnie dziesięć minut udowodniła im, że raczej na spokojne zakupy nie ma szans.
            - Nie, tu nie chodzi o Inoo. Chodzi o to, że nigdy nic mi nie kupiłeś bez powodu. Lub jak to wolisz; z błahego powodu – odpowiedział mu równie głośno Hikaru.
            - No jasne. A co? Ślub z tobą brałem? Mam jakieś zobowiązania wobec ciebie? To moje pieniądze, mogę sobie z nimi robić co chcę.
            - Chłopcy, proszę, możecie trochę ciszej… - spróbował uciszyć ich nieco Daiki, ale został zupełnie zignorowany, nawet jeśli szedł pomiędzy nimi.
            - Nie wyjeżdżaj mi tu ze ślubem! Myślałem, że nasza przyjaźń więcej dla ciebie znaczy niż jakiś głupi papierek.
            - Taa? No to się przeliczyłeś. A teraz jeśli nie masz nic przeciwko temu, to biorę Dai-chana i wracam na zakupy. – I zanim Daiki miał szansę jakkolwiek zareagować, Yabu pociągnął go w swoją stronę, zatrzymując się kilkanaście metrów przed wyjściem z domu handlowego.
            - Tak mam coś przeciwko – stwierdził Hikaru i łapiąc Daikiego za drugą rękę pociągając w swoją stronę.
            Tak. Daiki zdecydowanie miał powód by być złym na Inoo.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:29, dom II w Tokio, kuchnia

            - Och, onee-chan. Okaeri – powitał Ryosuke swoją siostrę, gdy ta zajrzała do kuchni, jeszcze w płaszczu. – Jak tam w pracy? – spytał na chwilę podnosząc wzrok od wkładanych do piekarnika ciastek.
            - Tadaima. I dobrze. Tylko wolałabym, wracając do domu nie dostawać telefonów, że wygoniłeś Mikę z kuchni, tylko dlatego, że chciała ci pomóc.
            Tym razem Ryosuke spojrzał na swoją siostrę zdecydowanie dłużej. Dochodząc jednak do wniosku, że starsza siostra już zdecydowała, że jest po stronie młodszej, a z obydwiema nie wygra kłótni powiedział tylko:
            - Przepraszam. Nie chciałem tylko, by zrobiła sobie krzywdę, jak będzie się kręcić koło piekarnika.
            Chihiro westchnęła głośno zanim odpowiedziała.
            - Słuchaj, Ryosuke. Ona już nie jest dzieckiem czy tego chcesz czy nie. Ty w jej wieku wyprawiałeś takie rzeczy w kuchni, że niejeden zawodowy kucharz mógłby się schować. Nic jej się nie stanie, jak nauczy się czegoś więcej niż to czego nauczyli ją w szkole. I nie martw się – dodała jeszcze wycofując się powoli z kuchni: – nie zajmie twojego miejsca szefa kuchni w naszej rodzinie. – i mówiąc to uśmiechnęła się jeszcze ciepło zanim znikła za drzwiami.
            Ryosuke jeszcze przez długi czas patrzył w miejsce, gdzie zniknęła jego siostra, zastanawiając się nad czymś głęboko.

Rozdział trzeci 

1 komentarz:

  1. No jak to Yabu i Yaotome nie brali ślubu?! Brali! xDD Co mnie tam papierek, brali i już, oni są sobie przeznaczeni. xD Co nie zienia faktu, że Kota się zachował po chamsku, nie dając prezentów bez okazji swojemu mężowi... znaczy Hikaru. xD I biedny Daiki, ja to bym tam uciekła. xD
    I dobry pojazd Chinena... hehe, widać, wzrost nie idzie w parze z rozumem, ale w Johnnysach w ogóle rozum nie idzie w parze z niczym~ :D
    Yamadzia mistrz kuchni? Chcę~ *o*

    OdpowiedzUsuń