Hey!
Say! JUMP –
Christmas Special
„W święta nikt nie powinien być sam”
Rozdział
2
16:11
– 16:30
Wigilia
Bożego Narodzenia, godz. 16:11, hol w Roppongi Hills
- Przecież to… -
zaczął Hikaru.
- Rękawiczka? – dokończył za niego
Daiki.
- Tak – potwierdził Yabu takim
tonem jakby zdziwienie wyrażone przez Daikiego wymagało właśnie takiej
odpowiedzi.
- No, jest rękawiczka. I? – nie
rozumiał całej sytuacji Hikaru, a sądząc po minie Arioki, nie on jeden.
-
I to, że to jest jedna z rękawiczek – zaczął tłumaczyć Yabu - które
podarowałem mu na którąś tam rocznicę wydania debiutanckiego singla JUMP i w
której…
- Zaraz… – przerwał mu Daiki. –
Dajecie sobie prezenty na takie okazje?
- A czemu nie? Każda okazja jest
dobra na dawanie prezentów swoim przyjaciołom, nie?
- Ciekawych rzeczy się tu
dowiadujemy, prawda Daiki? – odezwał się nagle lekko drżącym głosem Hikaru
- No co? Ty przecież też nieraz
dajesz prezenty nawet bez powodu, więc powinieneś to zrozumieć. – Yabu był
zdziwiony stwierdzeniem Hikaru, tym bardziej, że mógł bez problemu wyczuć, że
jego kolega z zespołu z jakiegoś powodu się zdenerwował.
- No właśnie. Często daję
przyjaciołom prezenty bez powodu i dlatego rozumiem, że dawanie prezentów jest
naprawdę ważne. Ale rozumiem też co miałeś na myśli mówiąc, że „każda okazja
jest dobra na dawanie prezentów swoim przyjaciołom”.
Wigilia
Bożego Narodzenia, godz. 16:14, droga prowadząca do głównej stacji kolejowej w
Osace
Yuya
sądząc, że nie ma innego wyboru, bez niczego zgodził się na zmianę kary. Nie
miał pojęcia jak niby ma zdążyć zrobić TO przed północą, ale mus to mus, więc
nawet nie korzystając z tego, że koledzy wyjątkowo chcieli mu postawić kolację,
zaraz się zebrał i poszedł w kierunku stacji kolejowej. Zdążył już sprawdzić na
telefonie kiedy przyjedzie najbliższy pociąg Shinkasen do Tokio i doszedł do
wniosku, że jednak ma szczęście, bo najbliższy odjeżdżał o 16:30, więc w sam
raz, by mógł dojść na stację i zakupić bilet. Całą resztą będzie się martwił
już w czasie drogi do Tokio.
Wigilia
Bożego Narodzenia, godz. 16:17, hol w Roppongi Hills
- Nie rozumiem, o co
ci chodzi – stwierdził Yabu, zaczynając już martwić się na poważnie
zachowaniem Hikaru.
- O to, że mówiąc to powiedziałeś
też, że nie uważasz mnie za przyjaciela – odpowiedział szorstko Hikaru,
patrząc ze złością w oczy Koty.
- Że co? – zdziwił się Yabu i w
myślach przeanalizował jeszcze raz to co powiedział, po czym zrozumiał już, o
co chodziło jego przyjacielowi. – To nie tak…
- A jak? Pomyśl, ile razy ty mi
kupiłeś prezent tak z byle okazji, a ile razy np. takiemu Inoo. Widzisz
różnicę? Już nie mówię o tym ile razy ja ci dawałem prezenty, bo to bez
znaczenia, bo i tak nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek dostanę od
ciebie coś w zamian, tak bez powodu. Ale nie uważasz, że coś tu nie gra? Niby
jesteśmy takimi dobrymi przyjaciółmi, ale tak naprawdę tylko ja się tu staram.
Wigilia
Bożego Narodzenia, godz. 16:20, kawiarnia niedaleko Roppongi Hills
-
Czyli chcesz mi powiedzieć, że okłamałeś Yabu i powiedziałeś mu, że jedziesz do
rodzinnej Saitamy zamiast po prostu powiedzieć mu, że idziemy razem na
przedświąteczne zakupy? – zaczął dopytywać się Chinen, po tym jak wycyganił od
Inoo lody w ramach przeprosin i teraz siedzieli naprzeciwko siebie, zajadając
każdy swój deser.
- Można tak
powiedzieć – przyznał starszy z nich.
- Czyli chcesz
powiedzieć mi, że było dokładnie tak, ale że miałeś jakiś powód, by to zrobić?
- Yhy… -
przytaknął Inoo, po czym zapanowała między nimi cisza.
Po pół minuty
wyższy z nich poczuł ostry ból w kostce.
- Ała!– krzyknął
Inoo, masując bolące miejsce przez materiał spodni. - Za co to było?
- Za żywota.
Skoro był jakiś powód, to może łaskawie byś mi go wyjawił, co?
- Po co?
Chinen jeszcze
raz próbował go kopnąć, ale tym razem Inoo schował nogi po swoim krzesełkiem,
tak że młodszy z nich nie był w stanie go dosięgnąć.
- Trzeba było
rosnąć, a nie – zaśmiał się Inoo.
Chinen na to
nachylił się lekko nad stolikiem i uderzył go łyżką.
- Ty urosłeś,
ale jakoś rozumu ci od tego nie przybyło – skomentował Chinen wycierając swoją
łyżkę o serwetkę, podczas, gdy Inoo rozcierał bolącą skroń.
Wigilia
Bożego Narodzenia, godz. 16:23, tokijski autobus
Stojąc około
dziesięciu minut na przystanku, czekając na autobus który mógłby go zabrać do
dzielnicy, gdzie mieszkał Yuto, Keito poważnie zastanawiał się czy na pewno
podjął dobrą decyzję. Teraz jednak, gdy jechał prawie że pustym, a przede
wszystkim ciepłym autobusem komunikacji miejskiej, był już pewny, że to była
dobra decyzja. Nawet jeśli okazałoby się Yuto nie będzie w domu, to nic
straconego. Na wypadek takiej ewentualności postanowił już, że całe następne
półtorej godziny spędzi jeżdżąc przypadkowymi autobusami, by nie marznąć na
zewnątrz. A przynajmniej dotąd, gdy zabraknie mu pieniędzy.
Teraz mając już
problem zimna rozwiązany, mógł spokojnie skupić się na tym, że jedzie odwiedzić
przyjaciela i co mu powie, gdy tamten otworzy drzwi.
Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:26, hol
w Roppongi Hills
Jak długo Daiki znał
Inoo, tak nie przypominał on sobie, by kiedykolwiek był na niego jakoś bardzo
zły. Znali się od dobrych kilku lat i jakoś tak wyszło, że dobrze się
dogadywali już od pierwszego dnia znajomości i wytworzyli między sobą coś co
prawdopodobnie można by było nawet nazwać przyjaźnią. Dlatego dla Daikiego
wydało się to niezmiernie dziwne, że nagle jest na niego zły, nawet jeśli go tu
z nim nie było.
- Więc mówisz mi, że jesteś
zazdrosny o Inoo!? – wykrzyczał Yabu do Hikaru, gdy szli szybkim krokiem przez
główny hol, kierując się w stronę wyjścia. Przez jakiś czas myśleli, że może
uda im się jeszcze wrócić do spokojnego robienia zakupów, ale niekończąca się
kłótnia, która miała miejsce przez ostatnie dziesięć minut udowodniła im, że
raczej na spokojne zakupy nie ma szans.
- Nie, tu nie chodzi o Inoo. Chodzi
o to, że nigdy nic mi nie kupiłeś bez powodu. Lub jak to wolisz; z błahego
powodu – odpowiedział mu równie głośno Hikaru.
- No jasne. A co? Ślub z tobą
brałem? Mam jakieś zobowiązania wobec ciebie? To moje pieniądze, mogę sobie z
nimi robić co chcę.
- Chłopcy, proszę, możecie trochę
ciszej… - spróbował uciszyć ich nieco Daiki, ale został zupełnie zignorowany,
nawet jeśli szedł pomiędzy nimi.
- Nie wyjeżdżaj mi tu ze ślubem!
Myślałem, że nasza przyjaźń więcej dla ciebie znaczy niż jakiś głupi papierek.
- Taa? No to się przeliczyłeś. A
teraz jeśli nie masz nic przeciwko temu, to biorę Dai-chana i wracam na zakupy.
– I zanim Daiki miał szansę jakkolwiek zareagować, Yabu pociągnął go w swoją
stronę, zatrzymując się kilkanaście metrów przed wyjściem z domu handlowego.
- Tak mam coś przeciwko –
stwierdził Hikaru i łapiąc Daikiego za drugą rękę pociągając w swoją stronę.
Tak. Daiki zdecydowanie miał powód by
być złym na Inoo.
Wigilia
Bożego Narodzenia, godz. 16:29, dom II w Tokio, kuchnia
- Och, onee-chan.
Okaeri – powitał Ryosuke swoją siostrę, gdy ta zajrzała do kuchni, jeszcze w
płaszczu. – Jak tam w pracy? – spytał na chwilę podnosząc wzrok od wkładanych do
piekarnika ciastek.
- Tadaima. I
dobrze. Tylko wolałabym, wracając do domu nie dostawać telefonów, że wygoniłeś
Mikę z kuchni, tylko dlatego, że chciała ci pomóc.
Tym razem Ryosuke
spojrzał na swoją siostrę zdecydowanie dłużej. Dochodząc jednak do wniosku, że
starsza siostra już zdecydowała, że jest po stronie młodszej, a z obydwiema nie
wygra kłótni powiedział tylko:
- Przepraszam. Nie
chciałem tylko, by zrobiła sobie krzywdę, jak będzie się kręcić koło
piekarnika.
Chihiro westchnęła
głośno zanim odpowiedziała.
- Słuchaj, Ryosuke.
Ona już nie jest dzieckiem czy tego chcesz czy nie. Ty w jej wieku wyprawiałeś
takie rzeczy w kuchni, że niejeden zawodowy kucharz mógłby się schować. Nic jej
się nie stanie, jak nauczy się czegoś więcej niż to czego nauczyli ją w szkole.
I nie martw się – dodała jeszcze wycofując się powoli z kuchni: – nie zajmie
twojego miejsca szefa kuchni w naszej rodzinie. – i mówiąc to uśmiechnęła się
jeszcze ciepło zanim znikła za drzwiami.
Ryosuke jeszcze
przez długi czas patrzył w miejsce, gdzie zniknęła jego siostra, zastanawiając
się nad czymś głęboko.
Rozdział trzeci
Rozdział trzeci
No jak to Yabu i Yaotome nie brali ślubu?! Brali! xDD Co mnie tam papierek, brali i już, oni są sobie przeznaczeni. xD Co nie zienia faktu, że Kota się zachował po chamsku, nie dając prezentów bez okazji swojemu mężowi... znaczy Hikaru. xD I biedny Daiki, ja to bym tam uciekła. xD
OdpowiedzUsuńI dobry pojazd Chinena... hehe, widać, wzrost nie idzie w parze z rozumem, ale w Johnnysach w ogóle rozum nie idzie w parze z niczym~ :D
Yamadzia mistrz kuchni? Chcę~ *o*