wtorek, 24 grudnia 2013

W święta nikt nie powinien być sam - Prolog

Tytuł: W święta nikt nie powinien być sam
Bohaterowie: członkowie Hey! Say! JUMP
Pairing: brak? haha; nie no, jest tam troszeczkę OkaJimy, YabuHiki, InooChi; i w sumie fick ma tak jakby trochę myśl przewodnią: Wszyscy kochają Yuto (i telefony komórkowe, ale to w żaden sposób nie jest pairingowe, więc xDD)
Rating: żadnych ograniczeń
Genre: Fluff, Crack, komedia świąteczna
Ilość słów: ??? (uzupełnie jak skończę)
Summary: Co tu dużo mówić... Ciepły fick o świątecznej atmosferze... A przynajmniej taki miał wyjść w zamiarze ;p
Author Note: Świąteczny fick ze szczególną dedykacją dla duszyczki, która zagłosowała na fick JUMPowy w ankiecie. Ale w sumie to też tak trochę z dedykacją dla wszystkich z okazji świąt. W każdym razie, możecie sobie wierzyć albo nie, ale pisałam tego ficka ponad 3 lata i w sumie jeszcze go nie dokończyłam (żeby było jasne trzy lata temu napisałam prolog i rozdział pierwszy i nawet gdzieś te części można już znaleźć w internecie, podczas, gdy cała reszta była pisana po 21 grudnia tego roku... ech... lenistwo...), dlatego też nie wstawię wszystkiego na raz, tylko będzie wstawiane partiami. Ale że święta to czas cudów, więc mam nadzieję, że w tym roku mi się uda to dokończyć i to jeszcze przed 27 grudnia. To tyle. 
Miłego czytania i wesołych świąt Bożego Narodzenia ^^



Hey! Say! JUMP Christmas Special
„W święta nikt nie powinien być sam”




Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 14:00, duży dom w Tokio, pokój

            Za oknem padał śnieg. Widok zaśnieżonych ulic Tokio był dość niespotykany, więc pewien dość wysoki (jak na japońskie realia) chłopak korzystał z tego jak mógł, stojąc przy oknie i go podziwiając. Zresztą i tak nie miał co robić. Był sam w domu – jego rodzice z bratem pojechali zjeść obiad w jakieś drogiej restauracji, a później zamierzali odwiedzić babcię chłopców, więc było pewne, że nie wrócą na noc. Chłopak mógł wprawdzie jechać z nimi, ale nie czuł się za dobrze, co zresztą zbiegło się to z tym, że chciał odpocząć przed mającą się zacząć jutro trasą koncertową. Nie wiedział wtedy jednak, że rodzice w ramach zapewnienia mu spokojnego odpoczynku, schowają mu gameboya, konsolę, iPada, a nawet komputer. Czuł się więc niezmiernie opuszczony do tego stopnia, że nie miał nawet ochoty grać na perkusji.
            Mógłby zadzwonić do któregoś z przyjaciół… no właśnie – mógłby – ale czuł, że to nie-fair. Koledzy ze szkoły razem z rodzinami przygotowywali się do jutrzejszego święta, które może w Japonii nie jest obchodzone tak hucznie jak na Zachodzie, ale było kolejną okazją do spędzenia czasu z rodziną. A koledzy z zespołu musieli jeszcze do tego przygotować się do koncertów.
           Zaczął żałować, że nie pojechał z rodzicami. Myślał już nawet, by zadzwonić do nich, by po niego przyjechali, gdy coś sobie przypomniał… Przecież został mu jeszcze jeden sprzęt, który mógł mu pomóc przezwyciężyć nudę – zdecydowanie nie mógł tego nie wykorzystać…


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:00, duży dom w Tokio, pokój

            Jeszcze półtorej godziny temu zamierzał dzień poprzedzający Boże Narodzenie spędzić grając w gry i słuchając muzyki wraz z jedynym przyjacielem, który był teraz z nim, czyli telefonem komórkowym. Teraz jednak zmienił zdanie i usilnie czegoś szukał. Jednak ta chwilowa zmiana zajęcia nie była spowodowana chęcią zmiany, ale przymusem.
            - Gdzie jest ta głupia ładowarka? – powtarzał co chwila nie mogąc połapać się co gdzie jest po przedświątecznym sprzątaniu. A nie chciał też stracić tej rozrywki, którą dawała mu do tej pory komórka.
            Szukał więc dalej.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:00, kawiarnia w Roppongi Hills (dom towarowy w Tokio)

            - Nie odbiera – powiedział krótko chłopak średniego wzrostu z przefarbowanymi na ciemny brąz włosami, po wykonaniu kolejnego z serii połączeń.
            - Co z nimi wszystkimi? – zdenerwował się drugi chłopak, najwyższy z siedzących przy jednym stoliku trzech przystojnych chłopców. – Czworo z nich nie może przyjść, bo są zajęci, jeden ma wyłączoną komórkę, a dwoje nie odbiera telefonów. Chyba nikt mi nie powie, że ta ostatnia dwójka w czymś pomaga i dlatego jest zajęta, bo i tak nie uwierzę.
            - A może jednak? Wiesz, święta to czas cudów, może więc taki zdarzył się i w tym wypadku? – odezwał się chłopak od wykonywanych połączeń.
            - Nie sądzę – stwierdził z przekonaniem trzeci z nich, po czym wskazał ręką w jakimś kierunku. – Spójrzcie tam.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:00, hol w Roppongi Hills

            - Nie jest Ci ciężko? – zapytał z troską czarnowłosy chłopak w misternych loczkach, swojego znacznie niższego towarzysza, który niósł dwa dość duże pakunki.
            - Nie – odpowiedział z przekonaniem chłopak, domyślając się, że pytanie było zadane z grzeczności. Okazało się jednak, że bardzo się mylił.
            - To masz! – powiedział wyższy chłopak wciskając młodszemu koledze swoją reklamówkę.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:00, inny dom w Tokio – na potrzeby tego opowiadana nazwany domem (II), kuchnia

            Przy blacie kuchennym wyrabiając masę na ciastka stała osoba wyglądająca jak dziewczyna. Krótkie włosy miała spięte czerwonymi spinkami i dodatkowo zabezpieczone opaską od wpadania do oczu. Ubrana była w różowy fartuszek, a czynność którą robiła, wykonywała jak z największym skupieniem. Gdyby jeszcze do tego, ta osoba miała białą lub różową sukienkę zamiast spodni i podkoszulka, to wyglądałaby jak idealna dziewczyna z anime: śliczna, dziewczęca i umiejąca gotować. Tylko problem był w tym, że to wcale nie była dziewczyna.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:00, jeszcze inny dom w Tokio – na potrzeby tego opowiadana nazwany domem (III), pokój

            Święta to czas odpoczynku. Do tego, dla niego odpoczynek był o tyle ważniejszy, że miał być wypoczęty przed mającą się zacząć jutro trasą koncertową. Ale nie mógł tego zrobić. Świadomość, że nadal nie ma takich zdolności tanecznych, jak reszta zespołu (przynajmniej w jego mniemaniu), nie dawała mu żyć. Musiał więc ćwiczyć. Nie dał się namówić  ojcu, że powinien odpuścić i pójść się gdzieś przejść. Musi dać z siebie wszystko inaczej zawsze będzie tym „najgorszym” w zespole.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:00, zatłoczona ulica Osaki

            Spotkania z przyjaciółmi, rozmowy i śmiech – taką receptę na odpoczynek miał ostatni z opisywanych w tym opowiadaniu chłopców. Szedł więc ulicą z grupą dobrych przyjaciół, rozmawiał i śmiał się. W takich momentach czuł się najszczęśliwszy i nie potrzebował niczego innego.


Rozdział pierwszy 

1 komentarz:

  1. Przyznaję się bez bicia, choć bardzo mi wstyd, że nie ogarniam kto tutaj jest kim. ;__; Chociaż na początku to pewnie Yuto, bo kto. XD A w fartuszku to pewnie Kei XD A z loczkami Dai-chan... ale to takie trafianie w ciemno. Ale ze mnie fanka HSJ do d... omg, jaka wieś, ale porażka. XDDD A te prezenty to pewnie Yamadzia dokładał, leń mały... XD

    Tak czy siak prolog na pewno jest ciekawy. Jeden ma rozładowaną komórkę, inni się do reszty dodzwonić nie mogą, inni sobie wyglądają jak dziewczynki - to tak cudownie hejsejowate. xDDD <3 I w ogóle przez Ciebie sama nabrałam ochoty napisać świąteczny ff... XD a idź Ty! xDD

    OdpowiedzUsuń