wtorek, 24 grudnia 2013

W święta nikt nie powinien być sam - Rozdział pierwszy

Hey! Say! JUMP Christmas Special
„W święta nikt nie powinien być sam”




Rozdział 1
16:01 – 16:10


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:01, kawiarnia w Roppongi Hills

           - Czy mi się tylko wydawało czy tego jednego nie miało być dzisiaj w Tokio? – spytał Yabu, patrząc w stronę, w którą wskazał Daiki.
            - Tak, nie miało go być. Cóż… najwyraźniej zmienił plany. – stwierdził spokojnie Arioka ani trochę nie zdziwiony zaistniałą sytuacją.
            - Bez jaj. Co on sobie myśli?! – zezłościł się Yabu. Wstał i skierował się w stronę dwóch chłopców, nieświadomych tego, że ktoś im się przygląda.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:01, hol w Roppongi Hills

            - Chyba sobie żartujesz?!!! – zawołał Chinen oddając Inoo reklamówkę. – To raczej ty powinieneś nieść moje rzeczy, a nie ja twoje…
            - A to niby czemu? Bo jesteś najsłodszym dzieckiem świata? – zażartował starszy z nich.
            - Choćby dlatego… Moment… Czy to nie jest Yabu?… Tylko jakoś taki… inny jest… Co ty znowu przeskrobałeś?
            - Czemu od razu ja? Ja nic nie zrobiłem… chyba… A ty?
            - Ja? Nic. Mówię ci, że to o ciebie chodzi!
            - Choinka.
            - Choinka? Co ty? Choinkę podpaliłeś?
            - Co? Nic nie podpaliłem! Za choinkę! – ostatnie zdanie Inoo powiedział wpychając swego towarzysza za stojącą na środku holu ogromną choinkę.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:03, dom III w Tokio, pokój

           - Keito, ty gdzieś idziesz? – spytał nie kryjąc zdziwienia ojciec wyżej wspomnianego, gdy ten zakładał kurtkę.
            - Idę się przejść, tak jak mi radziłeś – odpowiedział młody Okamoto. – A nie powinienem?
            - To nie tak, że nie powinieneś… Po prostu mówiłeś, że będziesz ćwiczył, więc się zdziwiłem.
            - To może nie powinienem iść – stwierdził Keito mając już ochotę ściągnąć kurtkę i buty, które właśnie co nałożył i wrócić do swojego pokoju.
            - Nie, nie. Ani mi się waż. Wyłaź na dwór – powiedział na to mężczyzna jednocześnie wypychając chłopaka na zewnątrz.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:03, zatłoczona ulica Osaki

            - Kto ostatni dobiegnie do rogu ulicy, ten wszystkim stawia kolację! – krzyknął jeden z kolegów Takakiego zrywając się do biegu.
            Yuyi wcale nie chciało  się biegnąć, ale też wcale nie myślał, by stawiać kolację piątce osób, więc chcąc, nie chcąc również zerwał się do biegu.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:05, ulica niedaleko Roppongi Hills
                                                                 
            - Czyli jednak coś przeskrobałeś? – spytał Chinen, gdy już uciekli z domu towarowego.
            - Ech? – odpowiedział Inoo, kiedy pytanie zadane przez Chinena wyrwało go z zamyślenia.
            -  No inaczej byśmy nie uciekali, czołgając się pod choinką wśród tłumu ludzi.
            - A ty znowu o tym – westchnął zmęczony Inoo. – Przecież już mówiłem, że nic nie zrobiłem.
            - Chyba, że… - chciał zacząć za niego Yuri.
            - „Chyba, że” co? – nie załapał Inoo
            - No teraz powinieneś powiedzieć jakiś powód dlaczego Yabu mógł być na ciebie zły. Tylko nie próbuj udawać niewiniątka, które nigdy by nie zrobiło nic złego, bo znamy się zbyt długo bym mógł w coś takiego uwierzyć…
            - Ale ja naprawdę nic złego ostatnio nie zrobiłem. Zresztą widzieliśmy się zaledwie przedwczoraj i jak żegnaliśmy się, wszystko było w porządku. Nawet nie był zły, jak powiedziałem, że nie będę mógł się z nim dzisiaj spotkać, bo jadę do Saitamy… Ups.
            - …


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:05, ulica w Tokio, obok domu III

- Jest zimniej niż myślałem - powiedział do siebie Keito wkładając ręce jeszcze głębiej w kieszenie i mając nadzieję, że to choć trochę pomoże mu je rozgrzać.
            Idąc teraz zaśnieżonymi ulicami zaczął się zastanawiać, po co właściwie wyszedł z ciepłego i przytulnego domku. Na zewnątrz było zimno jakby to było Hokkaido (przynajmniej w odczuciu Keito), a do tego ślisko i jeszcze istniała możliwość, że zostanie ochlapany błotem powstałym ze śniegu po którym przejechało już kilkadziesiąt samochodów. Wizja zostania tutaj chociaż minuty dłużej nijak nie odpowiadała Keito, ale wiedział, że teraz nie ma nawet co wracać do domu, bo i tak ojciec nie zgodzi się na jego wcześniejszy powrót niż za dwie godziny, co zresztą wykrzyczał mu po wypchnięciu go za drzwi. Czuł się trochę jak pies, którego wyrzucono z domu w złą pogodę, po czym przypomniał sobie, że przecież to był jego pomysł. Wprawdzie ojciec wyraźnie sugerował mu od samego rana wyjście na spacer, ale to nie znaczyło, że od razu musiał to robić.
            Chociaż w sumie gdybym naprawdę wyszedł od razu to nie byłoby tak zimno – myślał intensywnie Keito – W końcu rano temperatura była nawet w plusie. A teraz… Dlaczego byłem taki głupi i wyszedłem na spacer na taki mróz? … … … Jeszcze tylko około godziny i pięćdziesięciu minut i będę mógł wrócić do domu…


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:07, dom II w Tokio, kuchnia

            - Oniichan, pomóc Ci? – spytała Mika swojego starszego brata, który od pół godziny, robił ciastka.
            - Nie, nie trzeba. Poradzę sobie – odrzucił pomoc Ryosuke.
            - Jesteś pewien? A może jednak?
            - Nie naprawdę. Tylko byś przeszkadzała. – Po powiedzeniu tego, wysłał jej promienny uśmiech, który jednak znaczył tyle, że jak nie wyjdzie w tym momencie z kuchni, to za chwilę naprawdę się wkurzy.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:07, zatłoczona ulica Osaki

             - Ale nudy… Znowu Yuya przegrałeś. Ile razy można? – powiedział jeden z kolegów wyżej wspomnianego, gdy już wszyscy dobiegli do końca ulicy.
            - Sądząc po tym ile razy już przegrał, to chyba nieskończenie wiele – skomentował inny kolega. – Ale mnie tam zastanawia inna kwestia… Skoro tyle razy się bawimy w tego typu konkursy, które zawsze kończą się tak, że Yuya stawia nam jedzenie, a sam nic nie je, to czemu nadal jest taki gruby?
            - Ej! – odezwał się wreszcie główny zainteresowany. – Wcale nie jestem gruby!
            - I kogo ty chcesz oszukać? – zadał retoryczne pytanie pierwszy z uczestniczących w rozmowie. – Przecież to widać! Naprawdę nie myślałeś o tym, żeby schudnąć?
            - Myślałem – przyznał się cicho Yuya.
            - Ej, no! Dajcie mu spokój – odezwał się inny kolega nie uczestniczący do tej pory w rozmowie.
            - Ma rację – przytaknął drugi kolega z prowadzonej rozmowy. – Dajmy mu spokój. W ogóle to na przeprosiny to my mu dzisiaj postawmy kolację!
            - Co? – zdziwili się wszyscy pozostali.
            - No co? Nie podoba wam się ten pomysł?
            - A co z karą? – zapytał ten, który zaczął tą rozmowę.
            - Jak to co? – zdziwił się drugi z nich. – Wymyśliłem mu inną!


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:09, hol w Roppongi Hills

            - I co? – spytał Hikaru, podchodząc do Yabu, po tym jak ten kilka razy przebiegł hol, rozglądając się na wszystkie strony.
            - I nic. Zwiał – odpowiedział Kota, wyraźnie zły na osobę której szukał.
            - Masz teraz zamiar szukać go na wszystkich piętrach? – pytał dalej Hikaru, chociaż doskonale wiedział, jaką odpowiedź da mu Yabu.
            -  Mam przeszukać 50 pięter? Zgłupiałeś?
            - Ale raczej chyba nie sądzisz, że go tutaj znajdziesz. Obserwując jego zachowanie po tym, jak cię zobaczył, to raczej się nie ucieszył się z tego powodu.
            - Cholerny Inoo. A ja chciałem się go po prostu zapytać, dlaczego nas okłamał.
            - Ej, słuchajcie! – dołączył się do rozmowy Daiki, podchodząc do dwójki przyjaciół. – A może to jednak nie był Inoo… No wiecie… Może niepotrzebnie go oskarżamy o kłamstwo, a tak naprawdę to był tylko ktoś bardzo do niego podobny. Np. fanatyczny fan lub coś takiego…
            - Nie. To był Inoo. Zresztą był z Chinenem, więc to niemożliwe, by spotkało się dwoje osób, gdzie oboje do złudzenia przypominają członków JUMP – stwierdził z przekonaniem Yabu.
            - No niezupełnie. Fani mają te wszystkie swoje zjazdy i tym podobne, więc może to był jeden z nich.
            - Ale przecież uciekł jak mnie zobaczył – bronił swojego stanowiska Kota.
            - Szczerze, to jakbym zobaczył osobę z takim krwiożerczym wzrokiem jak twój wtedy, która się do mnie zbliża, to też bym uciekł – powiedział Hikaru, nie wiedząc nawet dlaczego zaczynając bronić Inoo.
            - Przesadzasz – nie uwierzył mu Yabu. – Przecież nie mogłem wyglądać tak przerażająco.
            - Mogłeś!! – krzyknęli chórkiem Hikaru i Daiki.
            - E? Niemożliwe… Tak czy tak, mam dowód na to, że to był Inoo, więc możecie już skończyć go bronić.
            - Dowód? – zdziwił się Daiki
            - Zgubił to jak uciekał – powiedział Kota, pokazując im rzecz, którą podobno zgubił Inoo.
            - Przecież to… - zaczął Hikaru.


Wigilia Bożego Narodzenia, godz. 16:09, ulica w Tokio

Minęło dopiero parę minut, ale dla Keito wydawały się one godzinami. Z nudów zaczął sobie przypominać czasy, gdy był w Wielkiej Brytanii.
Tam Święta Bożego Narodzenia to dopiero było coś – myślał Keito. -  Choinki, świecidełka i przede wszystkim ta świąteczna atmosfera. Te wszystkie Boże Narodzenia spędzone wraz z przyjaciółmi z różnych krajów, z których każdy wyniósł inną tradycję obchodzenia tego święta, przez co mogliśmy te wszystkie tradycje połączyć w naszą jedną, niepowtarzalną… Ach… Tak bardzo tęsknię za przyjaciółmi z Anglii. Ciekawe jak się teraz mają… Czy tęsknią za mną? A może już o mnie zapomnieli? Pewnie to drugie, bo niby kto miałby tęsknić za takim zakompleksionym, nieśmiałym chłopakiem jak ja. Ciekawe czy ktokolwiek z JUMP, by za mną tęsknił, gdybym wyjechał. Też pewnie nikt. No, może trochę Yuto…
Teraz znowu zaczął myśleć o swojej przyjaźni z Yuto. Tak, zdecydowanie, nawet jeśli Yuto by za mną nie tęsknił, to ja na pewno za nim tak. W końcu jest moim najlepszym przyjacielem. Ech~ Ciekawe co teraz porabia? Pewnie wybrał się gdzieś ze swoją rodziną do jakieś restauracji albo na jakieś wydarzenie kulturalne, typu teatr czy koncert… Ech~ Ten to ma ży… - nie dokończył tej myśli, bo sobie coś przypomniał. – Zaraz… Ostatnio wspominał coś o tym, że dzień przed Bożym Narodzeniem będzie musiał spędzić sam, bo rodzice wyjeżdżają do babci, a on zostaje w domu, by odpocząć przed trasą koncertową… W takim razie mogę… - przystanął na moment, ale za chwilę znowu zaczął iść – Nie, nie mogę. Pewnie chce odpocząć. To byłoby nieuprzejme i w ogóle… - znowu przystanął. Przypomniał sobie, co Yuto wielokrotnie mu powtarzał i wziął pod uwagę, że właśnie teraz, on, Okamoto Keito, trzęsie się z zimna.
Nie mam wyjścia. Muszę w końcu skorzystać z zaproszenia, skoro tyle razy Yuto mi powtarzał: „Odwiedź mnie kiedy będziesz miał chwilkę czasu. Dawno u mnie nie byłeś.” Rzeczywiście dawno u niego nie byłem. Czas to zmienić. Yuto, nadchodzę!
Keito w jednej chwili odwrócił się na pięcie i ruszył w przeciwnym kierunku, w stronę przystanku autobusowego.

Rozdział drugi 

1 komentarz:

  1. Omg, okej... z nikim nie trafiłam, chyba oprócz Chinena, tak coś czułam, że on może nieść zakupy, ale nie chciałam tego pisać na głos. XD A powinnam, przynajmniej jednego Hejseja bym trafiła, no normalnie żal. xD

    Tak czy siak, nie sądziłam na pewno, że to Yamadzia może wyglądać jak dziewczynka, a przecież po Risou no Musuko, powinnam TO wiedzieć. xD Ale z dziewczynką tylko Kei mi się kojarzy, on ma taką delikatną urodę i w ogóle...Tak samo jak krwiożercze spojrzenie Yabu, też bym go o to nie podejrzewała, aczkolwiek jak teraz tak o tym myślę, to. xDD I w ogóle czemu Kei go okłamał? Nie mam pojęcia, no ale ok... xD Tak samo jak Okamoto, niech sobie idzie do Yuto, nad czym się zastanawia, no nad czym, ja nie wiem. Dobrze, że się zawrócił. :D Lepiej się nudzić we dwóch niż w jednego. :DD

    OdpowiedzUsuń