niedziela, 17 marca 2013

Hey! Say! JUMP - Special - "Kopciuszek", cz.3

Część trzecia i ostatnia :)




Scena X
Przecież nic złego nie może się stać…, prawda?

(garderoba; Yuto i Yabu przed piosenką omawiają ostatni raz scenariusz)
                Kota: No i zbliżamy się powoli do końca. Trochę się boję, bo jak do tej pory to za dobrze nam idzie.
                Yuto: Tak sądzisz?... E,tam. Przecież nic złego nie może się stać…, prawda? (ostatnie słowo wypowiada niepewnie)
                Kota: Niby tak, ale… Do tej pory mogłem być spokojny, bo nie było tam zbyt długo Hikaru, a do tego Dai-chan był osamotniony w swoich pomysłach, bo Inoo całe szczęście dostał depresji. Ale teraz… Wolę nie myśleć co potrafi wymyślić Hikaru, gdy jest sam, a co dopiero gdyby nagle przyszło mu do głowy myśl, żeby połączyć siły z Daikim. Przecież to będzie katastrofa.
                Yuto: Nie przejmuj się. Nie może być źle. W końcu na scenie będzie całe JUMP.
(Yabu spróbował wyobrazić sobie całe HSJ na scenie i oto co zobaczył: Scenę przystrojoną tak jak ustalili, tzn., na wzór Sali balowej, z tronami w tyle sceny na środku, po prawej stronie natomiast stoi długi stół z jedzeniem. Zaraz po wejściu HSJ na scenę, wszyscy rozchodzą się w różne strony; Yama-chan od razu podbiega do stołu z jedzeniem i w ciągu 5 minut opróżnia ją ze słodyczy. Z drugiej strony stołu siedzi Keito, który nie za bardzo zainteresowany wszystkim dookoła czyta jakąś książkę, w czym bezskutecznie próbuje przeszkodzić mu Ruytaro obrzucając go jedzeniem. Dalej widzimy Hikaru, który jako jedyny zwraca uwagę na publiczność, a właściwie to zwraca uwagę tylko na nią, popisując się żonglowaniem i mówiąc przy tym jakąś dziwną grę słów w innym języku o „królu Karolinie” i „królowej Karolu”. Następnie gdzieś to tu, to tam pojawiają się Daiki i Inoo, którzy właśnie bawią się w berka, kilka razy znikając za kurtyną, w garderobie czy wśród publiczności, już dawno zgubiwszy swoje peruki. Wyjątkowo spokojnie jest przy tronach, gdzie Chinen usnął na kolanach Yuyi, który też zresztą już spał. A książę Yuto? A książę Yuto klęczał gdzieś w kącie, rozmawiając z Pająkiem-san o tym, że korona jest ciężka, że orzeszki które jadł dzisiaj były niesmaczne , o tym że BESTo jest dziecinne itd., itd…)
                Yuto: Yabu, co się stało? Bardzo zbladłeś… Nic ci nie jest? Yabu… Yabu… Yabuuu… Yaaaaabuuuu….
(głos Yuto coraz słabiej dochodzi do Koty)

* * *

(Yabu odzyskuje przytomność, ale nie daje tego oznak, tylko przysłuchuje się rozmowie, jak mniema, całego HSJ)
                Hikaru: Yuto, co ty mu zrobiłeś?
                Yuto: Ja? Nic… Sam tak po prostu…
                Hikaru: Sam?
                Daiki: Daj spokój Yuto. On by nawet muchy nie skrzywdził.
                Hikaru: Muchy może i nie, ale człowieka już tak.
                Kei: Przestańcie się kłócić. Trzeba go obudzić. Ja nigdzie na scenę bez mamusi nie idę.
                Hikaru: To nie idź, Ryosuke chętnie cię zastąpi.
                Kei: Mówisz to tak jakbyś nie miał zamiaru budzić Yabu.
                Hikaru: Obudzenie Yabu, a ostudzenie twojego „napalenia” na Yabu, to dwie różne rzeczy.
                Yuya: Dobra, dobra. Później będziecie sobie robić sceny zazdrości. Za chwilę ze sceny schodzą Chinen i reszta, a po tym wchodzimy wszyscy. WSZYSCY!
                Hikaru: Wow, Yuya mówi z sensem. Tylko jak my niby mamy go obudzić?
                Yuya: Może kubłem zimnej wody? (nie wiadomo skąd wyjmuje wspomnianą rzecz)
                Kei: Odpada. Kto go później wysuszy? Bo macocha nie może wyjść mokra.
                Hikaru: No niby racja, ale masz jakiś inny pomysł?
                Daiki: Ja mam.
                Hikaru: No, mów.
                Daiki: Zróbmy mu sztuczne oddychanie.
                Hikaru, Kei, Yuto & Yuya: ???
                Kei: Że… co?
                Daiki: Zróbmy mu sztuczne oddychanie.
                Hikaru, Kei, Yuto & Yuya:
                Hikaru: O ile dobrze pamiętam sztuczne oddychanie robi się, gdy ktoś nie oddycha, a Ko-chan nie ma z tym problemów.
                Daiki: No tak, ale… yyy…
                Kei: Dai-chan ma rację (Inoo mówi to po tym jak kilka razy spojrzał na Daikiego i Yabu). Sam widziałem w kilku amerykańskich filmach jak ludzie budzili się w ten sposób.
                Hikaru: Z utraty przytomności? Niby gdzie?
                Kei: Nie tylko z utraty przytomności. Z gorszych rzeczy też.
                Hikaru: No dobra, ale podaj jakiś konkretny tytuł.
                Kei: Yyy, Królewna Śnieżka, Śpiąca Królewna…
                Hikaru: I niby na podstawie tego mamy to zrobić?
                Kei: A czemu by nie?
                Hikaru: No, ale przecież nie możemy tak wszyscy po kolei…
                Kei: Oczywiście, że nie. Zresztą myślę, że Yuya i Yuto z góry rezygnują, ne? (ci kiwają głowami) Właśnie, więc zostajemy tylko we trzech… Hmm… To może papier-kamień-nożyce?
                Daiki & Hikaru: Okay!
(Inoo szepcze coś Daikiemu)
                Hikaru: Hej! To nieuczciwe. Tak czy siak i tak wygram, jak nie w tej rundzie, to zawsze w którejś.
                Kei: (do Hikaru) Zobaczymy. (do Daikiego) Zrobisz to?
(Daiki kiwa głową)
(grają; Hikaru pokazuje papier. Tak jak się spodziewał Daiki, jak zawsze pokazał nożyce, ale czemu w takim razie Inoo także pokazał papier, zamiast kamień i wcale nie wydaje się tym załamany)
                Kei: Trzeba było nie liczyć na to, że będzie druga runda.
                Hikaru: Ale… Jak to?
                Kei: Tak to. Zależało nam tylko na tym byś ty nie wygrał, co nie Daiki?
                Daiki: Można tak powiedzieć. A tak na serio to skąd wiedziałeś, że pokaże nożyce?... Chociaż… nieważne, nie chcę wiedzieć. Szczerze to myślałem, że mnie wystawisz. No wiesz, zemsta za roller coaster…
                Kei: Już mówiłem, że chciałem tylko, by nie wygrał Hikaru. Co do zemsty to ty sobie nie myśl, że zapomniałem, tylko chyba nie sądzisz, że zemsta będzie taka delikatna, co?
                Daiki: A ja przez chwilę myślałem, że stałeś się dobrym człowiekiem…
                Hikaru: Dobra, dobra. Rób, co masz robić.
                Kei: Taa… Hikaru chce już mieć za sobą to, że mu molestują dziewczynę…
                Hikaru: Zamknij się. Chciał to robić to niech robi, a nie będzie tak sterczał…      
                Daiki: Okay, okay, spokojnie. Już to robię.
(wcześniej jednak szepcze coś Inoo, ten mu odszeptuje, a później znowu robi to Daiki. Dopiero później nachyla się nad leżącym na ziemi Yabu)
(Daiki wcale jednak nie robi mu sztucznego oddychania (i całować tym bardziej go nie całuje, proszę tu nie mieć żadnych zboczonych myśli), tylko dmucha mu w twarz, po czym szybko się wyprostowuje, co okazuje się całkiem dobrym pomysłem, bo od razu to samo robi Yabu)
                Kota: Co ty do cholery robisz?
(Daiki i Inoo wybuchają niekontrolowanym śmiechem, pokładając się przy tym na podłodze)
                Hikaru: I kto ich zrozumie…?
                Daiki: Hi hi hi… No dobra przyznaj się, hi hi, kiedy odzyskałeś przytomność. Hi hi hi. A może tylko ha ha, udawałeś, że ją straciłeś, ha ha.
                Kota: Yyy… Co mówiłeś?
                Hikaru: Sugerował, że udawałeś, że byłeś nieprzytomny.
                Kota: Hę? Naprawdę zemdlałem. Że niby kiedy udawałem?
                Kei: Na pewno kiedy zbladłeś, gdy Daiki po raz pierwszy wspomniał o sztucznym oddychaniu.
                Daiki: A nawet wtedy, gdy Takaki wspomniał o zimnej wodzie, też nie byłeś spokojny. Ten dreszcz cię zdradził Yabu-chan.
                Kota: Nie mów teraz na mnie Yabu-chan. I ja naprawdę źle się poczułem i straciłem przytomność, tylko ją trochę wcześniej odzyskałem niż się ruszyłem.
             Daiki: Tyle to my się możemy domyśleć, Ko-chan. A teraz przygotuj się, bo niedługo wychodzimy. Ite-chan, gotowa?
                Kei: Hai!
(do garderoby wchodzą Chinen, Morimoto, Okamoto i Yamada i zaczynają się przebierać, bo przed końcem piosenki wszyscy prócz Chinena muszą znaleźć się na scenie)


Scena XI
Bal czy konkurs?

(rozsuwa się kurtyna; pojawia się sala balowa, taka jaką wcześniej wyobraził sobie Yabu; w tle cichutko gra sobie „Too shy”; na scenie w różnych miejscach siedzą lub stoją HSJ (oprócz Chinena, którego jeszcze nie ma na scenie); na dwóch tronach siedzą Takaki, jako król i Nakajima jako książę; obok nich w stroju błazna stoi Morimoto, który ma przemawiać do przybyłych na bal gości)
                Ryutaro/Błazno-Posłaniec: Szanowne Panie, Szanowni Panowie. Zebraliśmy się tutaj w konkretnych celach, które za chwilę zostaną tu omówione. Pierwszy cel, niezmienny na każdym balu organizowanym przez miłościwie nam panującego króla, jest jego podziwianie. Dlatego najpierw zaśpiewajmy hymn królestwa „Oretachi no Seishun”
                Music:
Oretachi ima shika dekinai koto ga aru no sa
Sore wo kudaranai koto da to
Muda na koto da to iwasenai

(itd. – pierwsza zwrotka i refren; idzie im to średnio bo bez muzyki, więcej śpiewają fanki niż oni)
                Ryutaro/Błazno-Posłaniec: Dziękujemy, dziękujemy. Oczywiście nie zaśpiewaliście tego tak pięknie, jak by to zrobił sam król, ale nasz władca nie kazał was powiesić, więc nie mogło być aż tak źle. A wracając do celów, które mają być spełnione na tym balu, to przy tym punkcie przypominam, że niedopuszczalne jest obrażanie króla lub posiadania innego zdania niż on. Jeśli jakaś osoba zostanie przyłapana na którejś z tych czynności, zostanie skazana na dożywocie ciężkich robót, ewentualnie przy dobrym humorze władcy, wybierze on dla skazanego jakiś szybszy rodzaj śmierci, np. przez powieszenie lub otrucie… Drugim celem tego balu jest wybranie żony dla tego pięknego kawalera. A ponieważ panna ta musi być odważna, więc najpierw zostanie zorganizowany konkurs, który wyłoni dwie najodważniejsze z nich. Natomiast trzeci cel to dobra zabawa, ale jeśli ostatecznie nie będziecie dobrze się bawić to nic się nie stanie, więc nie musicie się martwić. A więc najpierw konkurs i pierwsza konkurencja: Rozśmiesz księcia.
(Oto, co kto zrobił:
Ryosuke/Dama I – robiła dziwne miny, niestety bez skutku
Keito/Dama II – opowiadała kawały, bez skutku
Hikaru/Dama III – udawała lisa goniącego swój ogon, bez skutku
Daiki/Mł. Siostra – opowiedziała jakieś śmieszne wydarzenie z życia swej matki, bez skutku
Kei/St. Siostra – stała przez chwilę bezruchu, po czym zaczęła się głośno śmiać, bez skutku
Yuri/Kopciuszek – wchodzi spóźniona na salą w pięknej sukni, nie robi nic do konkursu, nawet nie zbliża się do tronów – książę na jej widok wybucha niekontrolowanym śmiechem)
Yuya/Król: Synu, czy ja już ci mówiłem, że masz dziwne poczucie humoru? Nie? To ci mówię: masz dziwne poczucie humoru.
                Ryutaro/Błazno-Posłaniec: Książę wybierz jedną osobę, która ma odpaść w tej rundzie.
(Książę wybrał damę drugą, bo akurat ta wypadła mu w wyliczance)
                Ryutaro/Błazno-Posłaniec: Czas na rundę drugą. Pokaż swój telent.
(W tej rundzie poszczególne osoby robiły:
Ryosuke/Dama I – improwizacje
Hikaru/Dama III – solówka na gitarze basowej
Daiki/Mł. Siostra – powróżyła księciu z kart (wywróżyła mu, że wybierze sobie dziewczynę niższą od niego)
Kei/St. Siostra – zagrała na pianinie
Yuri/Kopciuszek – zrobiła serię przewrotek (co wprawdzie nie zrobiło większego wrażenia na HSJ, ale za to wywołało wielki pisk wśród publiczności – wiadomo, w kiecce nie jest tak łatwo)
W tej rundzie odpadła Dama I.
Tak rozgrywały się kolejne rundy aż zostały tak jak ustalono na początku tylko dwie osoby. Były to Chi-chan i Tai-chan)
                Ryutaro/Błazno-Posłaniec: Teraz Książę wybierz tą jedyną.
(Książę bez zastanowienia wybiera Tai-chan)
(Wtedy zaczyna się plan B Kopciuszka. Na scenę wbiega rozgniewany ojciec Kopciuszka)
                Hikaru/Ojciec: Gdzie jest Chi-chan?
                Kota/Macocha: O mężu, nie mówiłeś, że przyjeżdżasz.
                Hikaru/Ojciec: Pytam się, gdzie jest Chi-chan?
                Kota/Macocha: (jest zdziwiona gniewem męża, ale tego nie komentuje) Tutaj jest… (rozgląda się), była jeszcze przed chwilą. O! Zostawiła pantofelek.
                Hikaru/Ojciec: To nie jest jej pantofelek!
                Kei/St. Siostra: A skąd, tato, możesz wiedzieć, skoro nie było cię przez ostatni miesiąc?
                Hikaru/Ojciec: Nie podskakuj mała. Myślisz, że nie wiem jak źle traktowaliście moją córkę? O! To jest dowód. Napisała ten list po jednym z waszych bezlitosnych ataków. Nie spodziewaliście się, że do mnie piszę, co?
                Kei/St. Siostra: No, oczywiście. Szkoda tylko, że sama wysłałam posłańca z tym listem, bo Chi-chan się nie chciało.
                Hikaru/Ojciec: (ignoruje ją; podaje list Błazno-Posłańcowi) Czytaj!
                Ryutaro/Błazno-Posłaniec: Drogi ojcze, tak się cieszę, że mogłam do ciebie napisać. Tak wiele się zmieniło odkąd wyjechałeś. Mam tyle więcej rzeczy do zrobienia. Wiele też się dowiedziałam. Czy wiesz, na przykład, że miotła nie służy tylko za środek transportu dla czarownic, ale też się nią sprząta? Teraz sprzątam kilka razy dziennie, więc wiem. Poza tym kilka razy dziennie doglądam zwierząt w gospodarstwie. Po tym jak spędzam tam codziennie pół dnia wszystkie mnie już polubiły. Ja natomiast zdążyłam już to wszystko polubić, ale… zresztą nieważne. Macocha i jej córki są bardzo miłe. To dziwne, ale jak mówią do siebie nawzajem to używają takich słów jak „dziękuję” czy „przepraszam”, a do mnie nie. Poza tym nazywają mnie Kopciuszkiem. Nie wiem Tato czy ci mówiłam, ale pojutrze jest bal. Ja też tak jak moje siostry i Macocha dostałam zaproszenie. Tylko, że Macocha nie chce mi kupić mojej wymarzonej sukni. Nawet nie starała się by ją kupić. Więc chyba nie pójdę na bal. To wszystko, co chciałam Ci ojcze napisać. Wracaj szybko. Chi.
                Hikaru/Ojciec: I co powiecie na to? Zaprzeczycie, jeśli to nieprawda!
                Kota/Macocha: No w sumie to prawda, ale to nie do końca tak.
              Hikaru/Ojciec: To jak? Wytłumacz proszę. Wytłumacz proszę, dlaczego moja córka sprząta i zajmuje się zwierzętami.
                Kota/Macocha: Yyy… Bo sama tak chciała?
                Hikaru/Ojciec: No jasne. Bo sama tak chciała. Kto nie chciałby być za służącego, co? No dobrze, to może chociaż wytłumaczysz dlaczego rozkazujesz mojemu dziecku i nazywasz go Kopciuszkiem.
                Kota/Macocha: Bo sobie tego życzyła…
                Hikaru/Ojciec: I znowu. Wymyśl coś lepszego. To może mi wytłumaczysz, dlaczego nie kupiłaś mojej córce jej wymarzonej sukienki, skoro żyjesz za moje pieniądze?
                Kota/ Macocha: ???... Hę? Że niby co? Zostawiłeś mnie bez grosza i odkąd wyjechałeś nie wysłałeś mi nawet tyle pieniędzy bym mogła sobie kupić ziarnko ryżu, nie mówiąc już o sukience.
                Hikaru/Ojciec: ? A nie powinnaś przypadkiem powiedzieć, że Chi-chan miała zbyt duże wymagania i to dlatego? Zresztą mniejsza z tym. I tak cię to nie usprawiedliwia. Możesz wracać do domu i się pakować, bo jutro masz opuścić mój dom,… nie, całe królestwo. Nie chcę cię widzieć!
                Kota/Macocha: Ha! Proszę bardzo. Przepraszam Wasza Królewska i Wasza Książęca Mość za zamieszanie. Jutro opuścimy Wasze królestwo (kłania się królowi i królewiczowi; to samo robią jej córki, po czym razem opuszczają salę balową)
(chwilę później)
                Hikaru/Ojciec: Ja też przepraszam, że muszę was opuścić Wasze Wysokości. Miłego balowania. (i też wychodzi)
(cisza na sali)
                Ryutaro/Błazno-Posłaniec: Skoro Tai-chan wyjeżdża, to kto będzie żoną księcia?
                Yuya/Król: Jak to kto? Ch… tzn. ta tajemnicza dama, która też przeszła do ostatniej rundy. Zostawiła pantofelek. Na jego podstawie ją znajdziemy.
                Yuto/Książę: Niby jak? Że niby będziemy go przymierzać wszystkim pannom w królestwie i poza?
                Yuya/Król: Dokładnie.
                Yuto/Książę: Ale przecież niejedna panna ma taki rozmiar! I do tego najprawdopodobniej i tak ten pantofelek był za duży, bo inaczej by go chyba zgubiła, ne?
Yuya/Król: Synu, musimy porozmawiać. A ty przez ten czas (zwraca się do Błazno-Posłańca) zorganizuj jakiś zespół i niech coś zaśpiewa. Niech to będzie piosenka o jakiś marzeniach czy czymś takim…
(Król z Księciem wychodzą, a kurtyna się zasuwa)
                Music:
Saa yume mimashou suteki na koto
Saa yume mimashou itsumademo

(do tej wszystkie piosenki były po prostu puszczane, a HSJ nie miało w tym udziału, ta dopiero jest śpiewana przez nich. Pierwszy refren zaczynają śpiewać tylko Yabu, Inoo i Daiki, a przed jego końcem dołącza Chinen (na swoją część). Pierwszą zwrotkę śpiewa już prawie całe HSJ (bez Yuyi i Yuto) i tak jest już do końca piosenki. Po piosence wszyscy schodzą ze sceny, kurtyna się rozsuwa)
(scena zastawiona jak w scenie 7, na styl gabinetu; tak jak wtedy Król siedzi, Książę stoi; cisza)
                Yuto/Książę: Yyy… Chyba chciałeś porozmawiać…
                Yuya/Król: ???
                Yuto/Książę: No, o szukaniu tego pantofelka, przecież na mnie wyciągałeś z balu. Poza tym chcę poślubić Tai-chan. Nie wierzę, by była w to zamieszana.
                Yuya/Król: Ja też nie wierzę.
                Yuto/Książę: (uradowany) Więc mogę ją poślubić?
                Yuya/Król: Nie.
                Yuto/Książę: Czemu?
                Yuya/Król: A kochasz ją w ogóle?
                Yuto/Książę: … (po dłuższej chwili) Nieee…
                Yuya/Król: Więc co ci zależy czy ożenisz się z Chi-chan czy Tai-chan.
                Yuto/Książę: Właściwie to mi nie zależy, ale… Chi-chan jest przerażająca. A właściwie… ta dziewczyna od pantofelka nazywa się dokładnie jak córka tego faceta, co wyrzucił swą żonę z córkami z kraju…
                Yuya/Król: (ironicznie) Szybko kapujesz…
                Yuto/Książę: Ale to by oznaczało, że jednak była na balu!
                Yuya/Król: No co ty? Dobra, dobra, widzę że nie mam wyboru i muszę ci opowiedzieć tę długą historię. A więc nie tak dawno temu twój tato chodził do szkoły. Miałem tam jednego dobrego przyjaciela, który był synem bogatego szlachcica z mojego królestwa i można powiedzieć rozumieliśmy się bez słów. Obiecaliśmy sobie, że nasze dzieci będą w przyszłości razem, tak jak my kiedyś. A jeśli będą przeciwnej płci, to nawet się poślubią. Gdy skończyła się szkoła, już nie mogliśmy spędzać tyle czasu ze sobą. Tzn. ja mógłbym, ale nie mój przyjaciel, którego ojciec popadł w bankructwo. Ale obietnica została. No i okazało się, że on miał córkę, a ja syna…
                Yuto/Książę: Rozumiem, że Chi-chan jest tą córką twego przyjaciela… To czemu po prostu nie powiedzieliście nam, że mamy się z sobą pobrać i już?
                Yuya/Król: Po pierwsze: to byłoby za proste, a po drugie myślałem, że choć trochę ją polubisz…
                Yuto/Książę: To nie tak, że jej nie lubię. Po prostu mnie przeraża, bo jest taka pewna siebie. Ma…
                Yuya/Król: Silniejszy charakter od ciebie? Tak, synu, ma. Do tego tak bardzo starała się, by ci się przypodobać, że powinieneś to docenić. W naszym planie złączenia was wymyślonym z ojcem Chi-chan, nie braliśmy tego pod uwagę, ale wprowadzając swój plan A, a później B bardzo nam pomogła. Nie sądziliśmy, że wszystko skończy się już jutro, gdy pójdziesz z tym pantofelkiem prosto do Chi-chan.
                Yuto/Książę: Czyli nie będę musiał z nim łazić po całym królestwie?
                Yuya/Król: Oczywiście, że nie.
                Yuto/Książę: Ufff… Ulżyło mi… A co się stanie z Tai-chan i jej rodziną?
                Yuya/Król: O tym też już pomyślałem. Zobaczysz…
(kurtyna się zasuwa, a HSJ po raz kolejny śpiewa coś na żywo (a właściwie śpiewają Keito, Ryosuke i Ryutaro, przy pierwszej zwrotce dołącza do nich Yuya), tym razem Your seed)
Music:
Believe yourself, you can get it on
Believe yourself, you can make it up

(po skończeniu piosenki i zejściu ze sceny osób, które ją wykonywali, kurtyna się rozsuwa; pojawia się kartka „Następny dzień”; salon w domu Kopciuszka; Macocha i jej córki spakowane czekają na powóz)
(kołatanie do drzwi. Ite-chan otwiera. Wchodzi Książę)
                Yuto/Książę: Szukam panny, na którą pasowałby oto ten pantofelek.
                Daiki/Mł. Siostra, Kei/St. Siostra & Kota/Macocha: (wcale nie zdziwione nagłą wizytą, wręcz znudzone) Jest na górze.
(wchodzi Chi-chan z ojcem)
                Yuri/Kopciuszek: Oto jestem!... Coś nie tak?
                Yuto/Książę: Nie. Wszystko w porządku. Tylko się zastanawiam czy jest sens byś to przymierzała.
                Yuri/Kopciuszek: Yyy… Chyba nie…
                Yuto/Książę: No to załatwione. Jutro ślub i wprowadzasz się do zamku. To chyba tyle… Acha… Pani z córkami (zwraca się do Macochy) ma się zgłosić do Króla zanim Pani wyjedzie. No i teraz to już wszystko. Do jutra, Chi-chan…
                Yuri/Kopciuszek: Yyy… zaraz… A gdzie oświadczyny, pierścionek, proszenie o rękę córki ojca?
                Yuto/Książę: Oświadczyny? A nie chcesz za mnie wyjść?
                Yuri/Kopciuszek: To miały być oświadczyny? (wpada w zachwyt) Ale oryginalne!
                Yuto/Książę: To nie by… Albo zresztą… Cieszę się, że mnie przyjęłaś. Zaraz moment (czegoś szuka po kieszeniach). Mam! (wyjmuje małe pudełeczko, przyklęka przed Chi-chan, podarowuje jej go, za co ona rzuca mu się na szyję)
                Yuri/Kopciuszek: (po oderwaniu się od księcia) To teraz tylko poproś ojca.
                Yuto/Książę:
                Hikaru/Ojciec: Oczywiście, że się zgadzam.
                Yuto/Książę: Zdziwiłbym się gdyby nie. Bynajmniej dziękuję. A teraz muszę już iść. A panie, (zwraca się do macochy i jej córek) niech pojadą ze mną do pałacu.
(Książę, Macocha i jej córki wychodzą)
(kurtyna się zasuwa; tym razem HSJ nie śpiewa, tylko piosenka zostaje puszczona (od autorki: Ach, jak ja kocham te wstawki o niczym, które mają budować napięcie XD)
                Music:
Boku wa Romeo
Boku mo Romeo

(i tak cała piosenka; kurtyna się rozsuwa; widzimy altankę, niczym w amerykańskich filmach, gdy biorą ślub na zewnątrz; przez scenę przemyka kartka „Następny dzień”; książę i Chi-chan stoją na środku przed Błazno-Posłańcem, który najwyraźniej ma udzielić im ślubu; koło Chi-chan stoi jej ojciec, a koło Księcia Król; jako gości widzimy Matkę Chrzestną Kopciuszka i Damę II)
                Yuri/Kopciuszek: Na co czekamy?
                Yuto/Książę: Mój ojciec też chce dzisiaj kogoś poślubić, więc czekamy na jego wybrankę.
                Yuri/Kopciuszek: Myślałam, że jest zatwardziałym wdowcem. A kto jest jego wybranką?
                Yuto/Książę: Cii… Właśnie idzie…
(przez scenę dumnie kroczy w białej sukni Macocha, a po bokach idą lekko za nią jej córki delikatnie sypiąc kwiaty)
                Yuri/Kopciuszek: Nieeee‼!
                (kurtyna z hukiem opada, a na niej widnieje napis „The End”)


Akt IV
Scena I
Skoro skończyliśmy to możemy iść zjeść/spać/bawić się (niepotrzebne skreślić)

(cały HSJ, garderoba po występie)
                Hikaru: Yeeeeeaaaaaaaaaahh‼!
                Daiki: Przymknij się, Hikaru! Już prawie spałem… (i tak zasypia, zaraz po tym jak tylko siada)
                Kei: Do końca życia nie przeczytam żadnej bajki.
                Yuri: A ja nie nałożę już żadnej sukienki!
                Kota: A ja butów na obcasie. Jak kobiety mogą nosić buty na takich szpilach?
                Ryosuke: Sam sobie takie wybrałeś.
                Keito: Nie chcę być więcej narratorem. Hikaru niewyraźnie pisze…
                Ryutaro: A może po prostu niech kto inny pisze scenariusz.
                Yuto: Będzie przynajmniej bliższy oryginału…
                Yuya: Fryzura mi przyklapnęła od tej korony…
(wpadają Staffs)
                Kota: O przyszliście! Odwaliliśmy kawał dobrej roboty, nie?
                Staffs: Nie!
(zaskoczenie na ślicznych buziach HSJ)
                Ryosuke: Niby dlaczego: nie?
                Staff 1: Czy wy w ogóle nas słuchaliście? Po pierwsze: miała być współczesna wersja Kopciuszka!
                Kei: Nieprawda. Miało być współcześnie, a nie było mowy, o tym, że ma to być współczesna wersja.
                Staff 1: To powiedz, co było współczesnego w waszym przedstawieniu?
                Kei: Cosplay!
                Staff 1: Cosplay?
                Kei: Tak. Cosplayowaliśmy Kopciuszka. A cosplay jest współczesną formą przedstawiania. Nie mówiąc już o tym, że były inne nawiązania do współczesności, jak znane firmy projektujące ubrania czy telefon komórkowy…
                Staff 1: Nie mądruj się tak tylko dlatego, że studiujesz… Dobra na razie zostawmy tą współczesność. Co wy zrobiliście z kostiumami?
                HSJ: ?
                Staff 1: Zniszczyliście z jakieś 30 kostiumów.
                Kota: Ale przecież, powiedzieliście, że mamy garderobę do naszej dyspozycji.
                Staff 1: Posiadanie jej do dyspozycji, a niszczenie ubrań to różnica. Agencja też ma was do dyspozycji, a was nie niszczy, nie?
(HS7 kręci ze skruchą głowami, HSBest w żadnym wypadku nie zamierza tego robić)
                Hikaru: W zależności jak na to spojrzeć. Agencja owszem nas nie niszczy, ale my też nie zniszczyliśmy strojów. Tylko zmieniliśmy czy tam przerobiliśmy dla własnych potrzeb, nie?
(HSBest kiwa z zapałem głowami)
                Staff 1: To, że wy zniszczyliście stroje, agencja chce żebyście się wybili, to są dwie różne rzeczy. Ale przejdźmy dalej. Tego wprawdzie wam nie mówiliśmy, ale myśleliśmy, że z racji tego, że jesteście zespołem muzycznym, sami się tego domyślicie.
                Ryosuke: Czego?
                Staff 1: Tego, że powinniście śpiewać dużo piosenek. I przede wszystkim je śpiewać.
                Kei: A nie śpiewaliśmy?
                Staff 1: Ile? Dwie? I to pod koniec?
                Yuya: Trzy, bo jeszcze Oretachi no seishun.
                Staff 1: Niech będzie. Trzy.
                Kei: Ale to dlatego, że chcieliśmy zaskoczyć fanów. I udało się nam dwa razy. Najpierw, że nie śpiewamy, a później, że jednak coś zaśpiewaliśmy.
                Staff 1: To rzeczywiście mogło zaskakiwać, ale wy nie mieliście głównie wprawiać fanów w zdumienie, tylko sprawiać, by dobrze się bawili.
                Hikaru: A nie bawili się dobrze będąc, co jakiś czas wprawionymi w zdumienie?
                Staff 1: Może i niektórzy bawili się dobrze, ale takie rzeczy sprawdza się wystawiając kolejne spektakle, a wy kolejnych spektakli nie dostaniecie…
(wchodzi jeszcze jeden pracownik Johnny’s  Entertainment z listem w ręku)
                Staff 4: Kitagawa-san chce wam coś przekazać. (podaje list Yabu, po czym wychodzi)
                Hikaru: Nie zdziwiłbym się, gdyby to była prośba o dalsze występy.
(Yabu otwiera kopertę drżącymi rękoma, przy czym kilka razy mu wypada z rąk)
                Hikaru: Jak dobrze, że Johnny jest staromodny i użył zwykłego listu, zamiast maila. Potraficie sobie wyobrazić, co by się stało z komórką, przy takiej wierze Ko-chana, w to, że komukolwiek mogło się podobać nasze przedstawienie?
                Kota: Nie komukolwiek tylko Kitagawie-san.(w końcu udaje się Kocie rozłożyć kartkę. Czyta.) Drodzy Hey!Say!JUMP, dostaliście dzisiaj bardzo ważne i trudne zadanie, na którego podstawie, miała być zdecydowana wasza przyszłość. A więc wypowiem się teraz o przedstawieniu, a wy sami zgadnijcie jak rysuje się wasza przyszłość w agencji. Po pierwsze bardzo rzuciło mi się w oczy, niezbyt poważne podejście. Nie tego spodziewałem się po Hey! Say! JUMP. Całe szczęście to niepoważne podejście dotyczyło tylko scenariusza i wykreowanych postaci. Zmienienie w ten sposób fabuły, sprawiło, że ta historia była ciekawa nie tylko dla ludzi, którzy podziwiających wasz zespół, ale dla wszystkich. Co do waszego podejścia, by zrobić to przedstawienie, to było one profesjonalne i nie można mu nic zarzucić. Po drugie: brak muzyki, jak niektórzy, by to określili. Sądzę, że nie było źle, ale nie róbcie tak na przyszłość. Więcej śpiewajcie, bo przecież nie tak, że nie potraficie. Po trzecie: kostiumy. Zniszczyliście kilka sztuk… Ale zrobiliście nowe, równie dobre. Widać komuś do umiejętności trzeba dopisać: szycie. To było kilka ogólnych uwag, które dostaliście na początek. Ale można krótko powiedzieć: Odwaliliście dobrą robotę! Jestem z Was dumny. Johnny Kitagawa. P.S. Ze względu na pochlebne opinie na temat sztuki, proszę Was o jej jeszcze kilkakrotne wystawienie. Później zostaniecie poinformowani o terminach. P.S.2. W przyszłości możecie się spodziewać nowych zleceń. (Yabu składa list) Koniec.
                Staff 2: To my może nie będziemy wam przeszkadzać i sobie pójdziemy. (Staffs wychodzą)
                Hikaru: Trzeba kiedyś szepnąć zarządowi, by ich wywalili.
(wszyscy kiwają głowami)
                Hikaru: Czyli Hey! Say! JUMP znowu na szczycie?
                HSJ: Yeeeeaaaah!
                Hikaru: Kto jest najlepszy?
                HSJ: Hey‼ Say‼  JUMP‼
(budzi się Daiki, który do tej pory nie brał udziału w rozmowie)
                Daiki: Co się tak drzecie?! Z agencji was wywalają czy co?!
                Ryosuke: Słuchaj, Daiki, zagramy w kolejnych spektaklach.
                Yuto: Kopciuszek spodobał się naszym fanom i jeszcze kilka razy go wystawimy.
                Ryosuke: A później będziemy tworzyć nowe spektakle. Super, nie?
                Daiki: ???... Że co??? Zgłupieliście?! I z czego tu się cieszyć? Po pierwsze niby mamy grać tego samego Kopciuszka, ale jak skoro 90% z nas nie miało scenariusza, a grę opieraliśmy na słownych wskazówkach, co do gry? Po drugie, więcej występów, to mniej wolnego czasu. A po trzecie, nowy spektakl, to kolejny nieprzespany dzień, mniej jedzenia i dużo pracy, a co najgorsze umysłowej. Nie wiem jak wy, ale ja padam po takim jednym, pojedynczym dniu i nie chciałbym go powtarzać. A teraz może byśmy poszli do domów, co? Dzisiaj Hikaru jemy u ciebie?
(po tym przemówieniu zapał HSJ lekko (żeby nie powiedzieć drastycznie) opada)
                Hikaru: Najwyraźniej tak.
                Kota: No to nie ma na co czekać. Zbieramy się.
(wszyscy szykują się do wyjścia i wychodzą, w takiej kolejności w jakiej się wypowiadają)
                Kota: Miso Soup’u, I feel your loving…
                Kei: Właśnie. Co będzie na kolację? Miso Soup?
                Hikaru: Raczej nie.
                Daiki: Mi tam obojętne, co będzie, byle było pożywne.
                Ryutaro: Ci to mają dobrze. Na 100% będą mieli coś ugotowane. Bo jak nie u jednego to u drugiego. A ty co o tym sądzisz, Yama-chan?
                Ryosuke: Ja sądzę, że i tak sam sobie wolę ugotować.
                Yuto: Czy wy musicie ciągle rozmawiać o jedzeniu? O, Chinen. Wiesz, że zagrałem ostatnio nową fajną melodię na perkusji. No, normalnie odjazd…
                Yuri: (ziewnięcie) No co ty?
                Keito:
                Yuya: Nie, no, będę musiał iść dzisiaj do fryzjera, nie ma innej opcji. No kto, by pomyślał, że korony są takie nieprzyjazne dla….

The End

1 komentarz:

  1. O matko dfdfdfsdfdfwegdsdsd -> to pierwszy komentarz jaki mi się nasunął po przeczytaniu całości. I na dobrą sprawę, to ja już nie wiem, co mam napisać... Bo to było po prostu genialnie i chyba nie ma sensu bardziej się rozpisywać. Tyle w swoim życiu przerobiłam ff, normalnie tysiące, a nawet więcej, ale to na razie pierwsze ff, na którym poryczałam się ze śmiechu... nie wiem, skąd Ty brałaś te wszystkie teksty i w ogóle... ale normalnie myślałam, że padnę trupem ze śmiechu xD szczególnie na drugim akcie i rozmowie Wróżki, czyli Yamadzi z Chiisan... wylądowałam w tamtym momencie pod biurkiem... xDD
    I to HSJ jest tak prawdziwe, że aż boli... po prostu... widziałam to, po prostu widziałam oczami wyobraźni i zdychałam xDDDD

    Co ja mogę dodać? Że bardzo się cieszę, że mój szantaż się sprawdził, inaczej nigdy by tego cuda nie przeczytała xD i powtórzę: genialne *_*

    <333

    OdpowiedzUsuń